poniedziałek, 27 stycznia 2014

Chapter 5

ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA @AwwMyNarry :* 


-Zabiję Cię Horan! - drzwi do apartamentu otworzyły się. Stał w nich chłopak z pistoletem. 
-Mówiłem Ci, ze nie zawrzesz z nami sojuszu i o to się wkurwiasz? Jesteś za słaby. - Horan natychmiast oderwał się ode mnie i ruszył w stronę chłopaka. Zrobił to tak nagle i z zimną krwią. Rozwiewam wszystkie wątpliwości, ten chłopak w drzwiach to nie był Paul. 
-Potraktowałeś mnie jak śmiecia! Ani kroku dalej, bo strzele! - Niall jakoś zbytnio się tym nie przejął i stanął z nim twarzą w twarz. Ja chyba bym zemdlała. Cóz, ale ja nie nazywam sie Niall Horan.
-Bo jesteś śmieciem - blondyn wzruszył ramionami. Jak tak można? Nie rozumiem jego podejścia do życia.
-Zabiję Cie! - krzyczał chłopak a ręce mu się trzęsły. Ja po prostu nie wierzę.
-Gdybyś nie był takim tchórzem już dawno byś to zrobił - niebieskooki zaśmiał mu się prosto w twarz. Zbladł.
-Gdyby nie ona - wskazał palcem na mnie - To już dawno był byś martwy - powiedział i wyszedł. Niall uśmiechnął się łobuzersko i wrócił do mnie. Próbował złapać moja rękę, ale nie pozwoliłam mu na to. Powoli cofałam się do tylu.
-Nie dotykaj mnie! -  krzyknęłam, gdy wyraźnie nie reagował na moje znaki.
-Jeszcze przed chwilą Ci to nie przeszkadzało - odpowiedział z triumfalnym uśmiechem. Zarumieniłam się. Postanowiłam na to nie odpowiadać i wybiegłam z apartamentu. Muszę znaleźć Paula. Oczywiście Niall nie odpuszcza tak łatwo i wybiegł za mną. Bieganie w sukience i szpilkach po wąskich korytarzach zdecydowanie nie należy do moich ulubionych zajęć. Gdy tylko wbiegłam do sali bankietowej podbiegłam do rannego chłopaka.
-Nic Ci nie jest? - zapytałam z troska spoglądając na bruneta trzymającego lód przy twarzy.
-Mógłbym zapytać o to samo - powiedział spoglądając na wkurzonego Horana idącego w nasza stronę.
-Dam sobie rade. -odpowiedziałam i w sumie tylko tyle zdążyłam, bo zaraz moje nogi nie dotykały podłogi. . Niall podniósl mnie za ramiona. Jego szczeka była zaciśnięta a oczy ciemne. Wiedziałam, ze to nie wróży nic dobrego. Wszyscy powoli zaczęli opuszczać pomieszczenie. Nim się obejrzałam zostałam tylko ja, Niall i Paul. Świetnie.
-Horan puść ja! - krzyknął brunet podchodzący coraz bliżej.
-Mówiłem Ci, żebyś się nie wpierdalał pedale - blondyn dalej mnie trzymał. I to jeszcze mocniej. 
-Sam tego chciałeś - powiedział Paul, po czym zadał chłopakowi cios w plecy. Reakcja była natychmiastowa. Zostałam odstawiona na ziemie.
-O ty chuju! -  krzyknął niebieskooki i zadał brunetowi cios w krocze. Kurcze, musiało boleć. Paul położył się na podłodze. Niall tylko się uśmiechał i zmierzał w moja stronę. O cholera.
-Nie tak szybko - chłopak, który przed chwila leżał na podłodze odpowiedział tym samym ciosem. 
-Kurwa! - krzyknął Horan.
-Melanie uciekaj! - krzyknął Paul zanim z powrotem znalazł się na podłodze miażdżony przez Niall'a. Zero jakiegokolwiek opanowania. Obkładał go pięściami nie patrząc na nic. Ja nie posłuchałam jego prośby i patrzyłam na nich w osłupieniu. Nie jestem pewna, ale Paul chyba stracił przytomność. O mój Boże.
-Niall zabijesz go! - krzyknęłam podbiegając do niego i starając się go odciągnąć.
-O to chodzi kochanie - odpowiedział z zarozumiałym uśmieszkiem.
-Proszę Cię! - krzyczałam, błagałam, ale on nie przestawał. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Muszę zrobić wszystko, żeby go uratować. On mnie uratował.
-Ty płaczesz? - Niall podniósł głowę spoglądając na mnie. Jedyny plus, ze przez chwile przestał bić Paula.
-Zabijasz go, a on uratował mi życie - odpowiedziałam prawie szeptem zakrywając twarz dłońmi.
-Niby kiedy? - zapytał kpiącym głosem.
-W wyścigu - odpowiedziałam z nutą nadziei, ze przestanie.
-On nie ma prawa się do Ciebie zbliżać! - krzyknął z oburzeniem, wstając i podchodząc do mnie. Patrzył prosto w moje oczy.
-Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego znam - powiedziałam nie spuszczając wzroku.
-Dziewczyny kochają niegrzecznych chłopców - powiedział z "niegrzecznym" uśmieszkiem i delikatnie musnął moją szyję.
-Dla mnie jesteś po prostu dupkiem! - krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Dopiero w połowie drogi zorientowałam się, ze zostawiłam tam Paula. Kurcze i nazwalam Niall'a dupkiem...chociaż to prawda. Postanowiłam pójść do Roxy. Weszłam, a raczej wbiegłam do jej apartamentu bez pukania.
-Boże, co się stało? Płakałaś? - po chwili zobaczyłam ją osobiście. Poczułam ulgę. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.
-On go prawie zabił. Pomóż mi. - wyszeptałam ze strachem. Dziewczyna tylko wcisnęła jakiś przycisk na urządzeniu w ścianie i wytarła moje łzy.
-Spokojnie, zawiadomiłam jego ekipę - uspokoiła mnie.A co jeśli on...nie, muszę wykluczyć te myśli. Zapadła cisza.
-Dlaczego Niall tak go nienawidzi? - zapytałam w końcu, tym samym przerywając cisze.
-Myślę, ze to on powinien Ci powiedzieć - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Roxy jest zupełnie inna niż Horan.
-Nie mam najmniejszej ochoty na niego patrzeć a co dopiero rozmawiać. - powiedziałam to wszystko na jednym oddechu. Eh..niestety tak szybko nie pozbędę się jego postaci.
-Wiesz, ze dzisiaj wieczorem jest trening w parach? I wiesz, ze jesteś w parze z Niall'em?- zapytała niepewnie. Co? Jak? Dlaczego zawsze ja mam takiego pecha?
-Powiedz mi, ze żartujesz - spojrzałam na nią błagalnie, lecz wiedziałam, ze nie to nie był żart.
-I na ten trening mamy się ubrać bardziej wyzywająco...a po treningu jest impreza...obowiązkowa  - czy mogło być gorzej? Nie. Nie mogło. Dlaczego nie mogę spokojnie siedzieć na kanapie pomiędzy moim bratem i tata? Za jakie grzechy mnie to spotyka?!


Niestety musiałam zaakceptować to co do mnie należy. Musze pojawić się na tym treningu. Po raz ostatni spojrzałam w lustro. Myślę, ze wyglądałam...dobrze. Miałam na sobie czarne, krótkie spodenki, delikatnie prześwitującą bluzkę i czarne szpilki z ćwiekami.Idealny strój na motor... Włosy pozostawiłam rozpuszczone i delikatnie pokręcone.  Jeśli chodzi o makijaż, to oczy miałam pomalowane eyeliner'em, rzęsy maskara, na policzki nałożyłam róż i pomalowałam usta truskawkowym błyszczykiem. Dalej byłam w apartamencie Roxy. Nie odważyłam się jak na razie powrócić do własnego.
-Idziemy? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny.
-Tak, idziemy - odpowiedziałam niepewnie. Nie miałam najmniejszej ochoty tam iść. To jakieś piekło.
Przez cala drogę rozmyślałam, kto wymyślił ten beznadziejny trening aż ujrzałam jego...Tak, ujrzałam Horana. Jego włosy jak zwykle były idealnie postawione, miał na sobie przetarte jeansy, bluzkę i na to rozpiętą koszule. Tak, był przystojny, ale co z tego? Zauważył mnie. Szedł w moja stronę. Pomyślałam, że ucieczka i tak nic mi nie da, wiec zostałam na miejscu.
-Wyglądasz seksownie -powiedział pewnie, odgarniając przy tym moje włosy do tylu. Myśli, ze jego słowa robią na mnie jakieś wrażenie? To śmieszne. Widziałam jak inne dziewczyny patrzą na niego i pożerają go wzrokiem. Szczerze? Bierzcie go.
-Myślisz, ze zapomniałam o poprzednich wydarzeniach? Mylisz się. - odpowiedziałam stanowczo. Mam już dosyć jego wszelkiego rodzaju zagrywek.
-No daj już spokój. Żyje -powiedział i podszedł do mnie jeszcze bliżej. Dzieliła nas niebezpieczna odległość. Znowu...
-Czy ty na prawdę nie widzisz, ze nie mam ochoty z Tobą rozmawiać? - zapytałam z irytacją. On tylko się zaśmiał. Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?
-Już niedługo będziesz pragnęła tego bardziej niż kiedykolwiek - szepnął mi do ucha. Przeszły mnie dreszcze.
-Wątpię - odpowiedziałam po dłuższej chwili namysłu. Niall wiedział, ze moja odpowiedz nie była w stu procentach pewna, wiec uśmiechnął się łobuzersko.
-Będziesz jęczała moje imię - ponownie szepnął mi do ucha, tym samym ponownie wywołując u mnie dreszcze.
-Zboczeniec - powiedziałam szybko. Może nawet trochę za szybko...
-I za to mnie lubisz - powiedział dumnie, dalej stojąc tak blisko mnie.
-Ja Cie nienawidzę - odpowiedziałam drwiąco. Kto mu powiedział, ze ja go lubię? To śmieszne.
-Oszukuj się dalej - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ usłyszeliśmy komunikat, ze trening czas zacząć. Horan wsiadł na motor, a mi nie zostało nic innego, jak zrobić to samo. Objęłam go w pasie (musiałam). Czułam, ze kąciki jego ust powędrowały ku górze.
-Nie ciesz się tak, dla mnie to żadna przyjemność - nic nie odpowiedział, jedynie się zaśmiał. Na prawdę nie wiem, co go tak bawi.  
-Tak sobie wmawiaj - odpowiedział rozbawiony. Zaczyna mnie na prawdę denerwować jego pewność siebie. Horan odpalił silnik i ruszył przed siebie. Jak zwykle z niebywałą prędkością, jednak tym razem nie przeszkadzało mi to. Wiatr wiał w moje włosy rozrzucając je na wszystkie strony. Księżyc świecił w pełni.
-Teraz jedziemy na miejsce tej imprezy? - zapytałam w końcu. Nie lubię, gdy nikt nic nie mówi, nawet jeśli chodzi o Niall'a.
-Ta, już nie możesz się doczekać, prawda? - zapytał. Zarozumialec. Odpowiedziałam piskiem, bo ten idiota zaczął jechać na jednym, tylnym kole. Przez to moje ręce jeszcze bardziej ściskały jego tors. Prawie zawału dostałam.
-Jesteś nienormalny! - krzyknęłam uderzając go lekko, gdy motor obydwoma kołami dotykał podłoża.
-Normalność jest nudna - zaśmiał się. Czy jego nie boli szczęka od tego śmiania się?
-Ale bardziej bezpieczna.  Mogłeś nas zabić - ja wolę jeszcze chwilę pożyć.
-Jestem zbyt dobrym motocyklistą - odpowiedział, puszczając jedną rękę z kierownicy i klepiąc moje udo.
-Tak sobie wmawiaj - wykorzystałam jeden z jego tekstów. Kto bogatemu zabroni? I dlaczego on dalej trzyma rękę na moim udzie?
-Jestem lepszy niż myślisz - powiedział znowu się śmiejąc. Serio?
-Niewątpliwie - czujecie ten sarkazm? Pożałowałam tej wypowiedzi, bo teraz Horan zaczął wyprawiać niewyobrażalne triki. 
-Nie przestanę, do pułki nie powiesz, że jestem najlepszym motocyklistą! - krzyknął nie przestając. Piszczałam jak głupia.
-Dobra, jesteś najlepszym motocyklistą! - na te słowa zaśmiał się i przestał. Dzięki Bogu.
-Ze mną nie wygrasz skarbie -odpowiedział pewnie.


Niepewnie weszłam do lokalu, w którym miała odbyć się impreza. Powitał mnie zapach alkoholu i bardzo głośna muzyka. Na stołach było mnóstwo jedzenia. Ludzie jedli i wymiotowali, po czym znowu jedli. To takie niesprawiedliwe. Ludzie w wioskach niewoli teraz głodują. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos z lewej strony. Nikt inny jak Niall Horan. Zapomniałam, że "przyszłam tu z nim".
-Czego się napijesz? - zapytał stojąc przy barze.
-Woda wystarczy - na moją odpowiedź wybuchnął śmiechem.
-Dwa Cuba Libre - powiedział do kolesia za barem. Przygotowanie nie trwało długo. Po chwili niebieskooki podał mi szklankę z napojem.
-Chcesz mnie upić? - zapytałam wpatrując się w drinka w mojej dłoni.
-Nie jestem taki - odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem ukazując swoje idealnie białe zęby.
-Nie byłabym tego taka pewna - teraz nie powstrzymałam się od śmiechu.
-Twoje zdrowie. - w tym samym czasie przechyliliśmy swoje szklanki z napojami wprost do ust. Przyznam, że trochę mnie stelepało. Do tej pory zastanawia mnie jedna rzecz. Jak Niall to robi? Raz jest na prawdę spoko, można się z nim pośmiać i podroczyć, a zaraz robi się taki...brutalny, że boję się nawet na niego spojrzeć.
-Gdzie reszta?  - zapytam, gdy nigdzie nie dostrzegłam naszej "ekipy".
-Nie wiem. Kogo to obchodzi? - zapytał ze śmiechem. On serio strasznie często się śmieje.
-Nie lubisz ich? - zapytałam niepewnie z obawą, że mogę go zdenerwować.
-To nie tak, że ich nie lubię, tu po prostu każdy troszczy się o siebie - odpowiedział bez chwili zastanowienia. To wszystko po nim spływa. Ja tak nie potrafię. Teraz zorientowałam się, że nigdzie nie ma Paula, ale nie zapytam o to blondyna, bo to nie skończy się dobrze.
-Byłeś kiedyś zakochany? - nie wiem dlaczego zadałam to pytanie. Ludzka ciekawość.
-Miłość jest dla słabych. Ona tylko Cię osłabia, stajesz się miękki. Masz ograniczenia. To chore. - odpowiedział wzruszając ramionami. Chyba nie zdziwiła mnie jego odpowiedź.
-Chcesz całe życie być sam? - nie wiem dlaczego dalej drążę ten temat.
-Takie życie, jakie mam teraz mi odpowiada. Nie potrzebuję nikogo - on jest taki zimny. Dlaczego?
-Ale starzejesz się z dnia na dzień. Chcesz być sam po 60-ce? - nie rozumiem trochę jego toku myślenia.
-Kochanie, ja żyję chwilą - powiedział z uśmiechem - A ty byłaś kiedyś zakochana? 
-Ja...byłam - odpowiedziałam niepewnie z obawy, że będzie się śmiać.
-I co? Znalazł inną? - dlaczego on jest taki złośliwy? 
-Wyścig śmierci nas rozłączył - powiedziałam w końcu. Tak. W wiosce niewoli miałam chłopaka. Tom. Jak by nie patrzeć to nie zerwaliśmy...
-To czemu mówisz, że byłaś? Chyba dalej jesteś? - popatrzył na mnie w miną typu "WTF?"
-Bo chyba mi przeszło - sama nawet nie zorientowałam się kiedy. Już od dłuższego czasu nic do niego nie czułam. Kurde, dlaczego ja otwieram się przed Horanem?
-No to po co go oszukujesz, że jest wszystko dobrze? - popatrzył na mnie pytająco. Teraz sama się nad tym zastanawiam.
-Nie wiem...chyba, żeby nie było mu przykro? - moja odpowiedź zabrzmiała chyba bardziej jak pytanie.
-Walić to, to ty masz być szczęśliwa. - nigdy nie patrzyłam na to z tej perspektywy. Zawsze starałam się uszczęśliwiać ludzi wokół siebie, ale nigdy siebie samej.
-Jesteś strasznym egoistą...ale chyba masz rację - musiałam mu to przyznać. Chyba po raz pierwszy się z nim zgadzam.
-Widzisz. Twoje życie. Teraz ty rozdajesz karty. - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.


---------------------------------------------------------------------------
Hej skarby! <33
Wiem, że trochę musieliście czekać na rozdział, przepraszam :c
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i nominacje. W najbliższym czasie postaram się na nie odpowiedzieć. 
Jak zauważyliście wygląd bloga trochę się zmienił. Podoba wam się?
Szablon wykonała moja kochana @AwwMyNarry 

Teraz zaproszę was na nowego bloga. (o Harry'm) , którego prowadzę z @I_love_hug

Ona ma raka
On jest jej terapeutą


Do następnego kochani <33




niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter 4

OSTART
Chorągiewka opadła na dół i wszystkie motory ruszyły z piskiem opon. Nie jechałam na samym tyle, ani na samym początku. Jechałam w środku. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wszyscy z przodu próbowali nawzajem zepchnąć się z motorów. Nie trzymali rąk na kierownicy, tylko swoimi rękami szarpali się z przeciwnikiem. Bili się po twarzach nawet nie patrząc na drogę. Horan odpuścił sobie bitwę i szybko wyszedł na prowadzenie. Wątpię, aby ktokolwiek go dogonił. Jeden gość prze mną prawie spadł. Serce zaczęło mi uderzać bardzo szybko, ręce trzęsły mi się ze strachu. Boże, żeby tylko ktoś zaraz do mnie nie podjechał i nie próbował zabić. Żeby ta droga szybko się skończyła. Żeby nareszcie ktoś zginął. Zaraz. Czy ja właśnie zażyczyłam sobie, żeby ktoś zginął?
-Miłego wiecznego snu lala. - usłyszałam głos z prawej strony. Dziewczyna w długich, prostych, brązowych włosach na czerwonym motorze. Nie wiedziałam co mam robić. Ona po prostu puściła kierownicę i zbliżała do mnie swoje ręce. Spanikowałam i zaczęłam uciekać. Jechałam tak szybko, jak tylko potrafię. Wiatr wiał mi w oczy, które mrużyłam, ledwo widząc przy tym drogę.To szaleństwo. Zaraz sama się zabiję i oszczędzę brązowowłosej tej zabawy. Zdobyłam się za odwagę i delikatnie odwróciłam głowę, by zobaczyć, czy ona dalej za mną jedzie. Co mnie zdziwiło, nie było jej za mną. Uspokoiłam się trochę, ale nie zwolniłam. Za niecałe 10 metrów czerwony motor zajechał mi drogę. Znowu ona. Zgłupiałam. Nie wiedziałam czy mam ją ominąć, wjechać w nią czy po prostu się zatrzymać. To były ułamki sekund. Ona teraz nie żyje. Nie żyje przed uderzenie motoru. Krew. Wszędzie krew. To nie ja ją zabiłam. Nie można było mi się zatrzymać. Jechałam dalej na metę. Cały czas miałam ten obraz przed oczami. Zajechałam na metę cała roztrzęsiona. Pierwszy wyścig skończył się stosunkowo szybko. Zauważyłam Niall'a zbliżającego się w moją stronę. Chyba wygrał, bo trzymał w ręce jakąś torbę. Obok mnie na niebieskim motorze przyjechał zabójca. Zielonooki brunet. Spojrzałam na niego ze strachem.
-Jestem Paul. - powiedział poprawiając grzywkę.
-Me...Melanie. - uśmiechnęłam się sztucznie, po czym zsiadłam z motoru.Spojrzałam w stronę blondyna. Zatrzymał się, gdy zobaczył, że rozmawiam z Paul'em.
-Teraz codziennie będą tylko takie widoki. - powiedział brunet i również zsiadł z motoru. Podszedł do mnie i stanął naprzeciwko.
-Nie jestem do nich przyzwyczajona. - dalej czuję się jakoś niepewnie rozmawiając z nim.
-Nie musisz się mnie bać. Takiej piękności jak ty nie jestem w stanie zabić. - chyba się zarumieniłam.
-Kiedyś będziesz musiał. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. On wydaje się być nawet miły. "Dyskretnie" spojrzałam w stronę Horana, który cały czas się na nas patrzył. Nienawidzę go.
-Wolę sam się zabić, niż zabić taką dziewczynę jak ty. - jeju, on na prawdę wydaje się być miły. Zapomnijmy o tym, że zabił tamtą dziewczynę...w sumie, to istnieje ewentualność, że zabił ją, żeby ona nie zabiła mnie.
-Czy ty mnie podrywasz? - zaśmiałam się. Boże, jak ja nienawidzę swojego śmiechu. Rzadko się śmieję, więc gratulacje dla tego pana.
-Masz piękny śmiech. - suchar time.
-No chyba nie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dasz się zaprosić na kolację dzisiaj wieczorem? - teraz pewnie jestem cała czerwona. Jeszcze nigdy nikt nie zaprosił mnie na kolację. To przeurocze.
-Myślę, że będzie mi bardzo miło. - odpowiedziałam, a uśmiech nie schodził z moich ust.
-W sali bankietowej o 20:30? - zapytał brunet. On jest idealny. Usłyszałam, że Roxy mnie woła.
-Tak. Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się na pożegnanie i ruszyłam w stronę dziewczyny. Na moje nieszczęście obok niej stał Horan.
-No nieźle Melanie, takie ciacho wyrwałaś. - zaczęła Roxy. Przecież ja go prawie nie znam. Już nawet nie mogę z nikim porozmawiać.
-Błagam, przecież ona nawet nie potrafi wyrwać marchewki z ogródka. - zaśmiał się Niall. Obdarzyłam go zimnym spojrzeniem.
-Niall ogarnij się. Cieszysz się, że jutro znowu zobaczysz Paul'a na starcie? -zapytała Roxy. To ona go zna?
-Zobaczę go nawet dzisiaj. Ty go znasz? - zapytałam zaciekawiona.
-Wszyscy go tu znają. To największe ciacho..oczywiście zaraz po naszym Niallerku. Jego ojciec wygrał 15 wyścig śmierci a matka 18. Zaraz, jak to zobaczysz go dzisiaj? - po co ja o tym wspominałam?
-Zaprosił mnie za kolację. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nigdzie nie pójdziesz. - wtrącił się Horan.
-Bo co? Bo ty mi zabronisz? - spojrzałam na niego. Jego szczęka się zacisnęła. Wspominałam jak bardzo go nienawidzę?
-Tak, zabraniam Ci. Dziewczyna, która ma ze mną sojusz nie będzie włóczyć się z takim pedałem. To nie moralne. - i kto tu mówi o moralności...
-Ja przynajmniej nie przespałam się z pięcioma dziewczynami w ciągu dwóch dni! - wkurzył mnie. Teraz na prawdę mnie wkurzył.
-Nie wpieprzaj się w moje życie! - jaki bulwers...
-A ty w moje! - krzyknęłam. Horan ostro się wkurzył i chwycił mnie za nadgarstki na oczach wszystkich. A oni co? Przestraszyli się i zwiali. Z każdą chwilą bolało coraz mocniej.
-Niall, puść ją. - poprosiła grzecznie Roxy, żeby jeszcze bardziej go nie wkurzyć.
-Roxy, idź stąd! - ona uciekła, a on zaciskał moje nadgarstki jeszcze mocniej.
-Horan puść ją! - usłyszałam za sobą krzyk. Paul. Dziękuję, że chociaż ty jeden zostałeś.
-Przyjebać ci z gonga w ryj kutasiarzu pierdolony? Spierdalaj stąd pedale, grzyweczkę sobie popraw! - ta ich kłótnia nie skończy się dobrze...
-Ja nie biję dziewczyn. - odpowiedział staniwczo brunet.
-Czy widzisz abym ją uderzył? - no jak by nie patrzeć, to mnie nie uderzył. Paul zbladł.
-Ją to boli. Puść jej nadgarstki. - zielonooki próbował podejść spokojnie do tej sytuacji.
-Boli Cię to Melanie? - Horan popatrzył mna mnie wzrokiem "zabójcy". Aż bałam się odpowiedzieć.
-Nie. - powiedziałam kręcąc przecząco głową. Niall uśmiechnął się zadziornie.
-Widzisz, możesz spierdalać. - powiedział niebiesooki dosyć...ostro.
-Nigdzie nie pójdę. Ona się Ciebie boi. - czy to aż tak widać?
-Paul, proszę Cie, idź. - poprosiłam słabym głosem. Usłyszał, ale dalej tu stał. Ugh...
-Nie słyszałeś? Spierdalaj grzybiarzu. - szczerze to zachciało mi się śmiać.
-Zbieranie grzybów to moja pasja. - cóż, to wiele wyjaśnia.
-Kogo to obchodzi? Spieprzaj stąd! - Niall jest mega wkurzony. Na miejscu Paul'a już dawno by mnie tutaj nie było.
-Widzimy się wieczorem Melanie - powiedział Paul i uśmiechnął się do mnie a Horana obdarzył dosyć nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Nie do czekanie kochasiu. - zaśmiał się Niall patrząc na bruneta.
-Choć raz w życiu odpuść Niall. Ona nawet nie chce z tobą rozmawiać. - dlaczego oni aż tak bardzo się nienawidzą? Co zaszło między nimi? I w ogóle od kiedy oni się znają?
-Nie wiesz czego ona chce. Już chyba mówiłem, że masz spierdalać! - tak, bo ty najlepiej wiesz czego ja właśnie chcę... Paul odszedł. Nic już nie odpowiedział. Po prostu sobie poszedł. Zostałam tylko ja i on. Ja i Horan, ktory dalej trzymał moje nadgarstki. Ten Horan, którego tak bardzo nienawidzę.
-Grzeczna dziewczynka - powiedział i podstępnie się uśmiechnął nadal trzymając mnie za nadrarstki.
-Nie odzywaj się do mnie. - odpowiedziałam stanowczo. Ja nie zapomniałam co powiedział na starcie. On tylko popatrzył na mnie i pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie dreszcz, ale...on był jakiś inny niż wszystkie poprzednie.
-Chętnie bym Cię teraz przeleciał, ale mam ochotę na frytki. - uśmiechnąl się zadziornie. Debil.
-Nie pozwalaj sobie za dużo. - mam tego dość.  Za kogo on się ma? I niech mnie w końcu puści.
-Miałem się do Ciebie nie odzywać, a sama rozkręcasz temat. - zaśmiał się blondyn. Czy on musi być taki złośliwy?
-Puść mnie. - odpowiedziałam dosyć stanowczo jak na mnie.
-Bo co? - zaśmiał mi się prosto w twarz. Najgorszy człowiek, jakiego znam.
-Puszczaj! - krzyknęłam i próbowałam wyrwać swoje nadgarstki z jego rąk. Bez skutku.
-Nie bulwersuj się tak kochanie. - odpowiedział i uśmiechnął się. On długo zamierza tu tak ze mną stać?
-Nie mów do mnie kochanie. - kim on niby jest,  żeby tak do mnie mówić?!
-Wiele dziewczyn oddało by wszystko, żebym tak do nich powiedział  - zbliżył się do mnie. Jego i moje wargi łączyła niebezpieczna odległość.
-Ale ja do nich nie należę. - odpowiedziałam szeptem.
-Dlaczego zgrywasz taką niedostępną? - zapytał z tym swoim uśmieszkiem.  Ugh... a miałam już się do niego nie odzywać.
-Już kiedyś zadałes mi to pytanie. - odpowiedziłam bez żadnych emocji.
-I co mi odpowiedziałaś? - dlaczego on dalej stoi tak blisko?
-Przypomnij sobie. - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
-Jakoś nie mogę. - powiedział i również patrzył mi w oczy.
-Pech. -kurcze, czy ja zaczynam robić się wredna?
-Zmieniłaś się od momentu, w którym Cię poznałem. - po raz kolejny pytam, dlaczego on dalej stoi tak blisko?
-Za to ty nie zmieniłeś się wcale. - nadgarstki mi zdrętwiały.
-To dla mnie komplement.  - odpowiedział dalej się uśmiechając. Nienawidzę tego uśmieszku.
-Możesz mnie w końcu puścić? - już nie mam siły. Nie czuję rąk.
-Nie. - odpowiedział. Dzięki...
-Proszę, to mnie boli. - powiedziałam wpatrucjąc się mu w oczy. W tym momencie nie potrafiłam wyczytać z nich żadnych emocji. Pustka.
-I tak miałem iść na frytki. - odpowiedział i powoli uwolnił moje nadgarstki. Poczułam ulgę. Powoli zaczęłam się oddalać. W końcu Niall zniknął z mojego punktu widzenia.
Od toru do apartamentu nie było daleko. Po 10 minutach piłam już sok, siedząc na swoim łóżku. Nie wiem,  czy mam iść na tą kolację. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pospiesznie wstałam i otworzyłam.
-Dzień Dobry, przesyłka od sponsora. - powiedział facet w niebieskiej czapce, wręczkjąc mi przesyłkę. Ciekawe...
-Dziękuję. - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Natychmiast otworzyłam podarunek. W pudełku znajdowała się piękna, czarna sukienka ze srebrnymi diamencikami na dekolcie Sięgała do połowy uda. Na pewno musiała być droga. W sumie, może pójdę na tą kolację z Paul'em. Spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze dwie godziny. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam ciepły prysznic. Posmarowałam moje ciało oliwkowym płynem do mycia, a następne go spłukałam. Ciepła woda lała się po moim ciele. Kocham to uczucie, ale nic co dobre, nie może trwać wiecznie. W końcu wyszłam z pod prysznica i zaczęłam ubierać moją nową, piękną sukienkę. Pasowała idealnie. Następnie pokręciłam włosy. Teraz makijaż...który nie jest moją mocną stroną. Pomalowalam delikatnie powieki srebrnym cieniem, pomalowałam też rzęsy i przeciągnęłam usta różowym błyszczykiem. Na koniec ubrałam srebrną biżuterię. Spojrzałam w wielkie lustro. Cóż, jak na mnie, to nie wyglądam najgorzej. Zostało mi jeszcze 15 minut. Chyba już zacznę iść powoli na tą salę bankietową, bo znając mnie, to zgubię się jeszcze przynajmniej pięć razy. Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Przemierzałam długie, wąskie i szerokie korytarze w poszukiwaniu sali. Po moich wielkich wysiłkach, nareszcie na nią trafiłam. Było tu strasznie dużo ludzi. Rozejrzałam się wokół. Moją uwagę przykół stolik z bogatym nakryciem tuż pod oknem. O ile mmnie oczy nie mylą, to siedział przy nim Palul. Nie zważając na nic podeszłam do niego. Gdy mnie tylko zauważył, kąciki jego ust powędrowały ku górze.
-Pięknie wyglądasz.  - powiedział i pocałował mnie w rękę. Czy on nie jest idealny?
-Dziękuję - odpowiedziałam rozpromieniona. Chłopak kulturalne  krzesło, abym mogła usiąć. Zajęłam miejsce, brunet niemalże natychmiast zajął miejsce naprzeciwko.
-Na co masz ochotę? - zapytał z uśmiechem. Zdenerwowałam się trochę, a zawsze jak  się denerwuję, to mówię głupie rzeczy. 
-Na jedzenie.  - i tym razem tak było. Paul zaczął się śmiać. Dzięki.
-Co powiesz na homara? - kto bogatemu zabroni? 
-Jasne. - odpowiedziałam i chwilę potem kelner położył na stół ogromnego homara. Sprytne Paul.
-Smacznego księżniczko. - powiedział rozpromieniony. 
-Ja Ci dam księżniczko pedale pierdolony! - usłuszałam krzyk. Chwilę potem Paul leżał zakrwawiony na ziemi. On chyba złamał mu nos.
-Niall,  czy ty jesteś normalny?! - krzyknęłam z oburzeniem. Czy on zawsze musi wszystko zniszczyć?
-Miałaś siedzieć w pokoju, a nie stroić się dla tego pajaca! - krzyknąl wskazując ręką na chłopaka leżącego na ziemi.
-Nie będziesz mi rozkazywał! - jak ja go nienawidzę. Powtarzam to sobie chyba setny raz w swoich myślach.
-Będę. Idziemy teraz do pokoju. Pójdziesz dobrowolnie czy mam użyć siły? - jaki on jest bezczelny. Dlaczego on się mnie tak uczepił?!
-Nigdzie nie idę. - odpowiedziałam i usiadłam na krześle.
-Czyli siłą. - Horan przerzucił mnie przez ramie jak jakiś worek i wyszedł z sali kierując się w stronę naszego apartamentu. 
-Niall, puść mnie! - krzyczałam prawie przez całą drogę. Na nic. Zero jakiejkolwiek reakcji. Wreszcje doszliśmy do celu i niebieskooki odstawił mnie na ziemię.
-Trzeba było mnie słuchać. - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. Ugh...
-Kim ty niby jesteś, że mam Cię słuchać? - zapytałam zdenerwowana.
-Jestem Horan. Niall Horan, ale ty to już wiesz kochanie. - co za podły bydlak. Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Położył rękę na moim ramieniu, która ssówała rękaw w dół. Dlaczego ja nie protestuję?! Zatrzymał swoją rękę i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Dlaczegomi to sprawia przyjemność?!
-Zabiję Cię Horan! - drzwi do apartamentu otworzyły się. Stał w nich chłopak z pistoletem. 
------------------------------------------------------------------------
Hej kochani ♥
Jak się podoba? 
Założyłam z przyjaciółką nowego bloga: fanfiction-littleme.blogspot.com    
Mam nadzieję, że wpadniecie :D
Dziękuję wam za wszystkie miłe komentarze. One bardzo motywują ♥
Do następnego :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ