wtorek, 8 lipca 2014

Chapter 12

-No to mi wytłumacz. - szepnęłam, ale zamiast mi odpowiedzieć zasmakował po raz drugi w życiu moich ust. Trochę za nimi tęskniłam, chyba jednak nie jest mi do końca obojętny. Ale czy mogę mu zaufać? Usłyszałam wystrzał fajerwerek. Niall delikatnie oderwał swoje usta od moich i objął mnie ramieniem spoglądając w kolorową stronę nieba. Już tęsknię za smakiem jego ust.
-Cześć kochani. - wszędzie rozpoznam głos rudej. Mimowolnie kąciki moich ust powędrowały ku górze.
-Hej Roxy. - delikatnie zdjęłam z siebie rękę chłopaka i przytuliłam swoją przyjaciółkę.
-Siema. - powiedział niechętnie Niall. O co mu chodzi?
-Podoba się Mel? - dziewczyna wskazała ręką na kolorowe niebo.
-Jest pięknie. - odpowiedziałam z entuzjazmem. Tego nigdy nie zobaczy się w wioskach niewoli. 
-Idziecie potem na imprezę w bankietowej? - zapytała ruda. W sumie dlaczego nie.
-Chyba tak. - odpowiedziałam, a Horan klepnął mnie w ramię.
-Chyba nie idziemy. - odpowiedział bardzo szybko. Co w niego wstąpiło? On? Król wszytkich imprez? Spojrzałam  na niego podejrzanie.
-No chodźcie, będzie fajnie. - zachęcała nas Roxy, ja nie mam nic przeciwko.
-Kiedy indziej. - Niall dalej upierał się przy swoim. Kurka chmurka, o co tu chodzi?
-Horan, co z Tobą nie tak? - zaśmiała się moja przyjaciółka. Oh, sama chciałabym wiedzieć.
-Chcę się wyspać przed jutrzejszym wyściegiem. - odpowiedział stanowczo niebieskooki. W to, to nawet ja nie uwierzę.
-Kręcisz, no ale niech Ci będzie. A ty idzesz Mel? - ja oczywiście jestem nastawiona pozytywnie, ale ktoś uprzedził mnie z odpowiedzią...
-Ona też nie idzie. - co się dzisiaj dzieje z tym chłopakiem? 
-Horan, nie Ciebie pytałam. - Roxy zmarszczyła brwi, a Niall zacisnął zęby. Jest teraz na prawdę wkurzony, może nie powinnam mu się sprzeciwiać?
-Wiesz, ja chyba też zostanę i się wyśpię. - Brown spojrzała na mnie dziwnie, a na twarzy blondyna zagościł triumfalny uśmiech.
-Jak sobie chcecie, to ja idę zapytać innych. - odpowiedziała i poszła w stronę naszych innych sojuszników. To wszystko wydaje się takie dziwne.
-Niall, co jest? - musiałam zapytać. Chłopak zmarszczył brwi.
-Po prostu chcę się wyspać, mówiłem już. - mhm, aż taka głupia nie jestem.
-Dobra, a tak serio? - zapytałam i założyłam ręce na pierci, oczekując na prawdziwą odpowiedź, której zapewne i tak nie otrzymam.
-Mówię serio. - skąd ja to wiedziałam. Westchnęłam głęboko, chłopak wie, że mu nie uwierzyłam.
-To dlaczego nie chcesz, żebym ja tam szła? - niebieskooki cały czas zachowywał powagę.
-Po prostu nie lubię przebywać sam. - sam się pogrąża, ale nie chcę się kłócić.
-Przecież będziesz spał. - spojrzałam w jego oczy ze śmiertelną powagą. Chyba po raz pierwszy zobaczyłam w nich zagubienie połączone ze złością.
-Mam swoje powody, skończmy ten temat. Jutro i tak jest bankiet. - bardzo szybko wywinął się od tego tematu, ale chyba dzisiaj nie będę go drążyć.
-Jaki bankiet? - zapytałm, gdy już odsunęłąm się od niego o jakieś dwa kroki.
-Dokładnie po jutrzejszym wyścigu zostanie 50 osób z 80. - boże, kiedy to minęło? Zginęło już 30 osób! Kiwnęłąm głową i ponownie spojrzałam w kolorowe niebo. Zaraz pokaz powinien się skończyć.

*

-Wracamy? - zapytałam niebieskookiego, gdy wszystkie kolory z nieba zniknęły. Szkoda, że trwało to tak krótko.
-Tak. - odpowiedział krótko i usiadł na motorze. Oczywiście, że on  kieruje. Nie zostało mi nic innego jak usiąść z tyłu i objąć go w pasie.
-Jestem głodna. - powiedziałam mniej więcej w połowie drogi. Tak, mam wyczucie.
-W apartamencie czeka kolacja. - Niall jest teraz strasznie mało rozmowny, nie poznaję go. 
Droga nie trwała długo, dojechaliśmy jako pierwsi więc szybko pobiegliśmy do apartamentu by uniknąć korków na korytarzach. Horan otworzył drzwi a ja oczywiście udałam się do kuchni by zjeść posiłek. Niedługo po rozpoczęciu jedzenia przyszedł blondyn i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Oh, jak ja strasznie nie lubię jeść przy kimś.
-Smacznego. - powiedział z tym swoim uśmieszkiem. Melanie nie możesz się śmiać, bo wyplujesz jedzenie i zrobisz z siebie jeszce większe pośmiewisko.
-Dziękuję. - odpowiedziałam, gdy tylko przełnkęłam kawałek łososia. Kolacja jest pyszna, bardzo bym chciała, żeby mój brat tu przyszedł i wreszcie się najadł. Łzy napływają mi do oczu, gdy o tym myślę. Na moje nieszczęście zobaczył to Niall.
-Wszystko dobrze? - zapytał i zaczął bacznie mi się przyglądać. To trochę krępujące.
-Tak. - odpowiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Nie lubię rozmawiać na tematy, które sprawiają, że moje serce rozpada się na drobne kawałki.
-Myślisz o bracie. - jak on to robi? On umie czytać w moich myślach?
-Nie... - zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
-Nie kłam, wiem że o nim myślisz. Jest dla Ciebie najważniejszy i wiem, jak bardzo się do niego przywiązałaś po śmierci matki. - czy on mnie śledził w wiosce niewoli? 
-Skąd ty... - ponownie mi przerwał, eh.
-Mam swoje źródła. Wiem jak się czułaś po śmierci matki, mi nie został nikt, ale już nauczyłem się mieć na to wyjebane. - o boże, nie wiem co jest gorsze: stracić wszystkich bliskich czy "mieć na to wyjebane".
-Niall, nie mów tak. Na pewno czujesz pustkę po ich stracie, to straszne. - nie wiem czy potrafiłabym tak żyć, bardzo możliwe, że zrobiłabym sobie coś głupiego.
-Nie czuję, z ojcem nigdy się nie dogadywałem, brat zawsze mnie gnębił, a mama....mama była dobrą kobietą, która nie została doceniona przez ojca. - co mam przez to rozumieć? Czy jego ojciec znęcał się nad matką?
-Czy twój ojciec...bił mamę? - odważyłam się na to pytanie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, że o to zapytałam.
-Żeby tylko. - odpowiedział szybko. Boże, ten chłopak musiał przejść koszmar. Tylko dlaczego on mówi to bez jakichkolwiek emocji?
-Wszyscy zginęli w wyścigu? - zapytałam nieśmiało, a Horan od początku naszej rozmowy nie odwracał ode mnie wzroku. 
-Tak, wszyscy w finale. - odpowiedział i sięgnął po szklankę wody. 
-Współczuję. - powiedziałam i położyłam dłoń na jego dłoni. Nie zdjął jej. Z moich oczu powoli wydobywały się łzy.
-Nie płacz. - odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie. Ciekawe, czy powiedział to komuś kiedykolwiek.
-Ale to jest straszne, ja straciłam mamę i wiem co przeżywałam, a ty straciłeś wszystkich. - powiedziałam nie odrywając od niego wzroku. 
-Ojca to się nawet cieszę, że straciłem. - odpowiedział i pogładził moją dłoń. Ja pewnie cała się rozmazałam.
-Nie mów tak, mimo wszystko był Twoim ojcem. - powiedziałam ocierając wolną ręką łzy z policzków.
-Od zawsze miałem na niego wyjebane i po śmierci dalej tak zostało. On nigdy nie był moim ojcem, na pogrzeb też nie przyszedłem. - jezu, nie mogę sobie tego wyobrazić, tym bardziej, że na twarzy chłopaka nie było żadnych uczuć. Strasznie szkoda mi blondyna, z jednej strony go rozumiem, a z drugiej nie mogę pojąć. Prwada, nie wiem co to życie z takim ojcem, bo moja rodzina zawsze była dla siebie oparciem, ojciec strasznie kochał matkę i kocha mnie oraz Max'a.
-Pewnie też nienawidzisz osób, które zabiły twoich bliskich. - mięśnie chłopaka powoli się napinały. Przegięłam? Powiedziałam coś nie tak?
-Ojciec Paul'a zabił mojego brata, brat Paul'a zabił mojego ojca, a jego matka moją matkę. Nienawidzę całej rodziny twojego kurwa najlepszego przyjaciela. - powiedział zdenerwowany i zabrał swoją dłoń od mojej. Wstał i zaczął chodzić w kółko, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Teraz rozumiem jego nienawiść do tego chłopaka.
-Niall...ja nie wiedziałam...przepraszm. - zaczęłąm się jąkać. Paul to mój przyjaciel i nie wiem, czy będę potrafiła przestać z nim przebywać, zawsze gdy pokłóciłam się z Horanem był moim największymoparciem, uratował mi życie na pierwszym wyścigu, wiele razy oberwał przez to, że przebywał w moim towarzystwie.
-Od razu Ci mówię, żebyś nie miała pretensji. Chcę go zabić osobiście, ale nie od razu. Ma przeżyć do finałowej trójki, wtedy zginie z tych rąk. - chłopak wyciągnął przed siebie ręce. Przeszedł mnie dreszcz. Byłam przerażona, w oczach blondyna było tyle nienawiści.
-Dobrze Niall, myślę że powinieneś się przespać. - powiedziałam drżącym głosem. W jednej chwili ten chłopak przeobraził się z tego opowiadającym o śmierci bliskich, na tego, który pragnie zabijać.
-Nie chce mi się spać. - powiedział, a jego emocje sięgały zenitu. Boję się go teraz, jak jeszcze nigdy.
-To ja pójdę się położyć. - odpowiedziałam i wstałam z krzesła w kuchni. Chłopak podszedł do mnie.
-Boisz się mnie. - powiedział, stwierdzając fakty. 
-Dobranoc Niall. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi do swojej sypialni.
-Mel, nie jestem maszyną do zabijania. Chcę po prostu zabić tą rodzinę, nikogo więcej. - jego dłonie zaczęły się trzęść. Nie wiem czy to z tej nienawiści, czy z tego, że opowiedział mi o wszytskim. 
-Dobranoc Niall. - powtórzyłam się i zrobiłam coś, na co kiedyś bym się nie odważyła. Złożyłam na jego ustach którki pocałunek, chłopak się rozluźnił, przez co się uspokoiłam. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dobranoc Mel. - odpowiedział a ja delikatnie zamnkęłam drzwi do swojej sypialni. Jutro czeka mnie wyścig i bankiet.


**

Obudziłam się (chyba pierwszy raz) z pozytywnym nastawieniem. Pospiesznie udałam się do swojej łazienki, ubrałam się w kombinezon, zaplotłam kłosa i zrobiłam delikatny makijaż. Dzisiaj chcę wyglądać dobrze. Opuściłam swój pokój, po czym weszłam do kuchni. Służba nie zawodzi, na śniadanie podano naleśniki z bitą śmietaną i owocami.  Dziwi mnie tylko, że jeszcze nie ma tu Horana.  Zjadłam naleśniki, popiłam pomarańczowym sokiem i wyszłam, zamykając apartament. Może Niall wstał wcześniej i poszedł do chłoapków? No nie ważne. Teraz muszę dojść na tor, który na szczęście nie jest daleko.
-Hej piękna. - i znowu znajomy głos rudej.
-Hej Roxy. - cieszę się, że nie będę musiała iść sama na ten tor. 
-Szkoda, że wczoraj nie przyszłąś. Było na prawdę fajnie. - wcale nie żałuję. że mnie tam nie było.
-Byłam zmęczona. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Niech Ci będzie. Wiesz już, w czym idziesz na bankiet? - dobre pytanie, boże w co ja się ubiorę?
-Jeszcze nie. - odpowiedziałam, a dziewczyna kiwnęła głową.
Rozmawiałyśmy ze sobą do miejsca rozpoczęcia wyścigu. Na starcie oczywiście zobaczyłam Horana, który się do mnie uśmiechnął, podobnie jak Paul.
DO STARTU
Wszyscy wykonali czynność.
GOTOWI
Znajomy odgłos silników.
START
I pisk opon. Nie będę przedzierać się na przód, mam nadzieję, że nikt mnie nie zaatakuje. Zobaczyłam pojazd Paula, chłopak próbował strącić z motoru dziewczynę w blond lokach. Zaraz obok niego Roxy walczyła z jakimś chłopakiem, nie podjechałam do niej, ponieważ wygrywała. Ani jedno, ani drugie nie zdążyło doprowadzić do śmierci, bo usłuszeliśmy dźwięk, oznajmujący, że ktoś już zginął. Po zajechaniu na metę zobaczyłam wszystkich sojuszników, więc wszystkie najmniejsze zmartwienia odeszły. Drogę powrotną spędziłam razem z Roxy. Gdy otworzyłam drzwi do apatramentu, zauważyłam duże pudełko. Bez zastanowienia podeszłam do niego i otworzyłam. Była w nim piękna czarna sukienka z wycięciami po bokach. Nie zastanawiając się długo, pobiegłoam do łazienki by się w nią ubrać, zrobić makijaż i fryzurę na bankiet. Spędziłam w tym powieszczeniu około dwóch godzin, ale chyba było warto. Gdy weszłam do salonu, ujrzałam Horana wpatrzonego we mnie.
-Pięnie wyglądasz. - powiedział, a ja chyba się zarumnieniłam. Niall miał na sobie garnitur, w którym wyglądał zabujczo, no ale przecież mu tego nie powiem.
-Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha.
-Idziemy? - zapytał nie odwracając wzroku nawet na chwilę.
-Chodźmy, bo się spóźnimy - i wyszliśmy. Te wąskie korytarze prowadzące na sale bankietową są dobijające. Weszliśmy do środka i...no właśnie, co teraz?
-Idziemy do stołu, zaraz będzie toast. - oznajmił Horan z uśmiechem. No tak, alkohol to coś, co lubi najbardziej. Zajęliśmy miejsa przy stoliku, trochę szkoda, że nie siedziałam obok Roxy, ale myślę, że z samym Niall'em jakoś dam radę.
-Witam najlepszą 50-siątkę. - głos zabrał organizator wyścigów śmierci. Nienawidzę tego człowieka.
-Długo będzie gadał? - zapytałam szeptem niebieskookiego, siedzącego po mojej prawej stronie.
-On gada krótko i na temat, tak jak ja. - odpowiedział i uśmiechnął się zadziornie. 
-Tak więc wznoszę toast na waszą cześć. - powiedział podnosząc kieliszek szampana w górę. Wszyscy zrobili to samo, a następnie zanurzyli w nim usta. Z głośników zaczęła lecieć muzyka, aż zachciało mi się tańczyć.
-Zaraz wrócę, a wtedy zatańczymy, co ty na to? - zwrócił się do mnie Horan. Czyta w moich myślach.
-Dobrze. - powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak gdzieś poszegł,a ja zauważyłam osobę, z którą chciałam porozmawiać. Szybko wstałam i zaczęłam za nią iść. Kurcze, dlaczego idzie tak szybko? Muszę przyśpieszyć kroku. Dlaczego ta osoba weszła do schowka na miotły...i dlaczego jest tam też Niall? O co tu chodzi? Nie zamknęli do końca drzwi, wię postanowiłam to wykorzystać. Tak, wiem że nie ładnie jest podsłuchiwać.
-Ja chcę ją zabić. Teraz. Melanie tylko nam zawadza. - o boże, to nie może być prawda...
-Nie zabijajmy jej, ma dużo sponsorów i pomaga nam. - oh, dzieki Niall, że nie chcesz mnie teraz zabić. Czujecie ten sarkazm?
-Mam to w dupie. - płakać mi się chce.
-Jeszcze nie teraz, trzeba poczekać na odpowiedni moment. Wtedy nawet Ci pomogę. - Horan, boże...nie wierzę.
-Czekam już tyle lat. - o co w tym wszystkim chodzi?
-Więc poczekasz jeszcze torchę. Zapeniam Cię, że zginie z efektami specjalnymi. Każdy zapamięta każdą kroplę jej krwi. - nie wierzę, że te słowa padły z ust niebieskookiego. 
-Oby. - jak najszybciej wybiegłam z sali bankietowej. Co ja mam teraz robić, miałam być silna, ale nie dam rady. Może powinnam popełnić samobójstwo? Przy życiu trzyma mnie tylko mój braciszek. Boże, nie wiem czy bardziej bolą mnie słowa Niall'a, czy osoby, której ufałam praktycznie od samego początku?

------------------------------------------------------------------------
Hej <3
Przepraszam, że rozdział z opóźnieniem, ale miałam problemy z internetem :c
Jak wrażenia? Mam nadzieję, że wam się podoba xx
Miśki, wyjeżdżam na kolonię do Bułgarii 26 lipca i wracam 10 sierpnia (a 4 sierpnia mam urodzinki ^^ ), więc przed kolonią pojawi się jeszcze jeden rozdział, a następny dopiero po moim powrocie.
Do następnego :*
@Niall_potato69