środa, 24 grudnia 2014

Ogłoszenie 2

Kochani, sprawa wygląda nasytępująco.
Jestem taka głupia, że przez przypadek usunęłam 16 rozdział ������ a nie mam nigdzie kopii. W związku z tym rozdział 17 będzie dodany później, ponieważ muszę odtworzyć jeszcze rqz rozdział 16.
Mam też do was prośbę.
Napiszcie mi w komentarzach co pamiętacie z 16 rozdziału, bo chcę go napisać identycznie.

Wasza głupia @Niall_potato69

sobota, 20 grudnia 2014

Ogłoszenie

Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą, to rozdział pojawi się w okolicach 22 grudnia.
Wcześniej nie dam rady, ponieważ mam ważne sprawy rodzinne, przepraszam :(
@Niall_potato69 

niedziela, 16 listopada 2014

Pytanko

Hejka misie x
Mam pytanko.
Dodałam 16 rozdział, ale moja koleżanka mi napisała, że jej się nie wyświetla, więc moje pytanko do was to: czy wyświetla wam się rozdział?
Mi rozdział wyświetla się normalnie, więc nie wiem czy to jej się coś zepsuło czy ogólnie jest coś nie tak...

@Niall_potato69

niedziela, 5 października 2014

Chapter 15

-Melanie, nie masz nic do powiedzenia swojemu chłoptasiowi? No proszę, kto prosił abym zabił Horana? Już zapomniałaś? - w tej chwili mam ochotę zabić Ciebie Paul. W tym momencie uświadomiłam sobie, że tej przyjaźni nie da się uratować, ale co gorsze nie chcę stracić znajomości z Niallem. Matko boska.
-Mel, czy to prawda? - zapytał trochcę zdenerwowany niebieskooki. I co ja mam mu teraz powiedzieć? Nie będę brnąć w kłamstwo, nie potrafię.
-Prawda. - wyszeptałam ledwo słyszalnie, a do moich oczu zaczęły zbierać się łzy.
-O proszę, a zgrywałaś taką bohaterkę, jesteś żałosna. - powiedział Niall, patrząc mi prosto w oczy. Co ty narobiłaś dziewczyno?
-Niall, to nie do końca tak. - odpowiedziałam, a mój brzuch zaczął się skręcać z tych nerwów.
-Nie musisz kończyć. - powiedział i odszedł. Ostatnie co pamiętam to rozczarowanie w jego oczach.
-Widzisz, on odszedł a ja mimo wszystko stoję obok i chcę cię wspierać. - odezwał się Paul. On jest po prostu bezczelny.
-Odszedł przez ciebie, nienawidzę cię. - powiedziałam głośnym szeptem i pobiegłam, zajmując inne mijsce obok motoru. Wszystko się sypie, muszę porozmawiać z Horanem...chociaż nie wiem, czy on będzie chciał ze mną rozmawiać. Ty to umiesz wszysko skomplikować Melanie. W sumie, to blondyn sprawił mi wiele przykrości odkąd się tu znalazłam, więc może nie będzie aż tak źle? Zraz zaczyna się wyścig? A co jeśli on zabije mnie właśnie dziś? Co prawda mamy umowę, ale chyba każdy wie, że Horan zmienia sobie reguły w trakcie gry.
DO STARTU
Rozległ się pierwszy komunikat, wszyscy zajęli swpje pozycje. Zaraz, a co jeśli Paul będzie chciał zabić Nialla albo na odwrót? Tak, nienawidzę Paula, ale też nie chcę jego śmierci, a tym bardziej nie chcę śmierci niebieskookiego.
GOTOWI
W każdym swoim śnie wyklinam dźwięk silników. Dla mnie ten odgłos, to jak muzyka z horroru dla Ciebie.
START
Pojadę z tyłu, nie chcę patrzeć na przypuszczalną śmierć bliskich mi osób, na kórą nie mogę nic poradzić. Ja nie będę zabijać. Tak się stało, że jadę ostatnia, wszyscy mnie wyprzedzili, nikomu nie zależało na mojej śmierci, z czego chyba się cieszę. A może powinnam umrzeć? Nikt i tak by za mną nie tęsknił oprócz mojego braciszka i taty. Melanie ogarnij się, musisz dla nich przeżyć. Rozległ się dźwięk, który oznajmiał śmierć uczestnika wyścigu śmierci. Jechałam do mety z modlitwą na ustach. Żeby tylko nie był to ktoś, kogo znam, proszę żeby tylko nie był to ktoś, kogo znam. Po przekroczeniu lini mety zapytałam nieznanego mi dotąd chłopaka z blond czupryną i zielonymi oczami, kto zginął.
-Wydaje mi się, że ma na imię Alex. - nie powinnam się cieszyć z czyjejś śmierci, ale muszę przyznać, że mi ulżyło. Na moje nieszczęście zdążyłam ją poznać. Alex mnie nienawidziła, więc punkt dla mnie w wyścigu śmierci.
-A wiesz może kto ją zabił? - zapytałam już trochę spokojniej niż poprzednio.
-Niall Horan. - zesztywniałam na jego słowa. Po co Niall zabijał dziewczynę, z którą mógł uprawiać seks kiedy tylko chciał? Alex była mu strasznie oddana, wręcz była w nim zakochana. Może chciał zlikwidować osobę, która czuje do niego więcej niż powinna? Blondyn nie bawi się w miłość, a jej uczucie było dla niego po prostu nie wygodne...tak mi się przynajmnej wydaje i żadna inna teoria nie przychodzi mi do głowy.
-Dzięki. - powiedziałam i odeszłam od chłopaka. Zaczęłam iść w stronę apartamentu, gdy rozległ się za mną głos.
-Czekaj Mel! Idę z tobą! - krzyknęła Roxy i lada chwila była tuż obok. Jeszcze jej mi dzisiaj brakowało.
-Co tam u Ciebie? - zapytałam z grzeczności. Nie mogę dać po sobie poznać, że coś jest nie tak jak być powinno.
-Bombowo, a u Ciebie? Może wypijmy razem kawę? Dawno nie gadałyśmy dłużej, ploteczek przybywa z dnia na dzień. - z dnia na dzień czuję do ciebie coraz większe obrzydzenie "przyjaciółeczko".
-Wiesz, dzisiaj jestem mega zmęczona, może nadrobimy to jutro? - dotąd, aż nie powiem jej, że nam całą prawdę i wiem o jej przeklętym spisku, nie wymigam się od popołudniowej kawy i świeżych ploteczek.
-Dobra, to jesteśmy umówione na jutro. - podsumowała z uśmiechem. Przysięgam, że gdybym nie podsłuchała taj rozmowy, to w życiu nie domyśliłabym się, że ta oto dziewczyna ma zamiar zabić mnie jak najszybciej.
-Dokładnie, to już pójdę, bo jak już mówiłam jestem strasznie zmęczona, pa. - powiedziałam i wymusiłam uśmiech. Ruda cmoknęła na pożegnanie mój policzek.
-Do jutra. - odpowiedziała i skręciła do swojego apartamentu. Odetchnęłam z ulgą.
-Mel poczekaj! - no nie, znowu on?
-Paul ile razy ci mówiłam, że nie mam ochoty z tobą rozmawiać? Zniszczyłeś wszystko, prawdziwi przyjaciele nie robią sobie takich świństw. - powiedziałam, a moje zdenerwowanie sięgało zenitu.
-Ja chcę Cię po prostu chronić, Niall jak sama wiesz nie jest dobrym człowiekiem. - odrzekł i wyrzucił ręce w powietrze. W dzisiejszych czasach dobrego człowieka trzeba szukać ze świecą.
-Złamałeś obietnicę, ufałam Ci. - odpowiedziałam i zmrużyłam oczy w złości.
-Dla twojego dobra. - tak, zawsze jak ktoś nawali, to dla mojego dobra. Aż tak ze mną źle?
-On teraz może chcieć mnie zabić jeszcze bardziej okrutnie i szybciej niż planował, o tym nie pomyślałeś? - zapytałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
-Nie pozwolę mu na to. - od kiedy to ja słyszę ten tekst? Rozumiem, że mają porachunki między sobą, ale nie muszą wykorzystywać w tym mnie i moich błędów.
-Ty nie masz tu nic do gadania, on jest za silny, ma za silny sojusz, zrozum to wreszcie. - to już nie jest zabawa w berka, to jest gra o ludzkie życie, czy to kiedyś do niego dotrze?
-Mam do gadania i to sporo. - rzekł i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
-Obawiam się, że niewiele. - odpowiedziałam. Kto będzie słuchał znienawidzonego przez Horana chłopaka, który mówi, że ta oto dziewczynka jest dobra, ma rodzinę, która ją kocha i którą chce jeszcze kiedyś zobaczyć. Prędzej go wyśmieją i zabiją razem ze mną, chociaż i taka wersja wydarzeń może istnieć.
-Razem damy radę, nikt i nic nas nie rozdzieli. - powiedział i zbliżył się do mnie. Jego dłoń powędrowała na moje ramię.
-Paul, nie ma żadnych nas, czuję się zdradzona i nie mam ochoty na razie z tobą rozmawiać. Cześć. - odpowiedziałam i czym prędzej skręciłam do swojego apartamentu. Moje policzki z każdą chwilą stawały się bardziej wilgotne. Dziewczynka z niestabilną i słabą psychiką.
Po wejściu do środka nie zauważyłam Nialla, ale ja muszę z nim porozmawiać i mam nadzieję, że gdzieś tu jest. Jeszcze nigdy nie byłam na piętrze, tam gdzie znajduje się jego sypialnia i myślę, że najwyższy czas to zmienić. Wchodząc po szklanych schodkach na górę, byłam bardzo zdenerwowana, bo prawdopodobnie niebieskooki nie będzie miał najmniejszej ochoty ze mną rozmawiać, ale cóż, jest ryzyko jest zabawa. Niepewnie zapukałam do jego drzwi.
-Czego? - usłyszałam jego oschły głos, przez który na moim ciele pojawiły się ciarki. Melanie, teraz się nie wycofasz.
-To ja, chciałam z Tobą porozmawiać. - powiedziałam niewinnym głosem.
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, spieprzaj. - więc jest tak jak myślałam. Hej, nie po to tu przyszłaś. Wejdź tam i z nim porozmawiaj.
-Proszę Niall, to zajmie tylko chwilkę, jeśli nie będziesz chciał wysłuchać mnie do końca to wyjdę. - oczywiście, że nie wyjdę, ale każdy pretekst jest dobry, by tam wejść. Usłyszałam przekręcanie kluczyka w drzwiach, o tak. Wiesz kim jesteś? Jesteś zwycięzcą.
-Masz 5 minut. - powiedział i nawet na mnie nie spojrzał, ale za to ja spojrzałam na niego. Miał na sobie szare spodnie dresowe i standardowy brak koszulki. Usiadłam na jednym z foteli i westchnęłam głęboko.
-Masz prawo być na mnie zły. - powoli zaczęłam swoją wypowiedź.
-Wiem i wykorzystuję to prawo. - odpowiedział i spojrzał na mnie ze złością, poczułam się trochę jak w sądzie.
-Więc tak, to prawda, że poprosiłam Paula, żeby zabił Cie tamtego dnia na torze. - następne słowa wychodziły ze mnie z coraz większą trudnością.
-To już wiem, rozwiń swoją wypowiedź. Przypominam, że zostały Ci 4 minuty i 28 sekund. - blondyn jak zwykle uprzejmy.
-Niall zrobiłam to dlatego, że byłam na Ciebie mega zła za to, że dowiedziałam się, iż to ty chcesz mnie zabić. Chciałam być pierwsza, ale zabrakło mi odwagi, dlatego poprosiłam Paula, ale zaraz po starcie dotarło do mnie, że nie chcę twojej śmierci, ale nie dałam rady was dogonić, dlatego postanowiłam, że muszę kogoś zabić, zanim wy zabijecie siebie nawzajem. To było jedyne rozwiązanie, jakie przyszło mi w danym momencie do głowy. - powiedziałam i spojrzałam na niego. Chłopak przyglądał mi się z wielką uwagą i nie odzywał się przez chwilę.
-Dlaczego mam Ci wierzyć? - wszystkiego bym się spodziewała, nawet tego, że każe mi wyjść, ale nie tego. "Dlaczego mam Ci wierzyć?" Serio Horan?
-Po co miałabym kłamać, w sumie dobrze wiesz, że ja nawet nie umiem kłamać. - odpowiedziałam i nie oderwałam od niego wzroku. Widziałam po nim, że analizował powoli wszystkie fakty.
-Dlaczego nie chciałaś mojej śmierci? Nie było by prościej beze mnie? - zapytał, a wyraz jego twarzy się nie zmieniał.
-Nie wiem dlaczego, to był impuls. - nie odpowiedziałam na jego drugie pytanie, ponieważ nie widziałam jak powinnam na nie odpowiedzieć. Życie byłoby albo mega proste, albo mega trudne i w chwili obecnej nie potrafię tego określić.
-Zabiłaś kogoś, by ratować osobę, której zabójstwo zleciłaś, brzmi trochę nielogicznie, nieprawdaż? - wiedziałam, że ta rozmowa będzie trudna, ale nie spodziewałam się, że aż tak. Niall jest jednak trudnym orzechem do zgryzienia.
-Nie potrafię tego wytłumaczyć, to było pod natchnieniem chwili, pod wpływem emocji, czułam, że nie mogę pozwolić Ci umrzeć,  tego nie da się wyrazić słowami. - powiedziałam i schowałam twarz w dłoniach. Po chwili jego kciuk uniósł moją twarz tak, bym spojrzała mu w oczy. Czy to znaczy, że nie jest już na mnie zły? Na prawdę ułatwiło by mi to życie. Nie lubię, gdy jesteśmy pokłóceni (czyli przez 80% czasu odkąd się znamy), bo wtedy czuję się tak dziwnie źle, taka opuszczona i samotna.
-To wyraź czynami. - wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę, po części wiedziałam o co mu chodzi. Tak, działałam pod wpływem emocji, ale pochyliłam się i delikatnie musnęłam jego usta. Niall pognębił pocałunek. Dobrze wiem, że Horan nie bawi się w związki i uczucia, ale ja nie jestem w nim zakochana, może delikatnie zauroczona, a każdy wie, że zauroczenie mija po około miesiącu. Żadna miłość. Gdy oderwaliśmy się od siebie chodziła mi po głowie jedna myśl.
-Niall, mogę o coś zapytać? - spojrzałam na niego niepewnie, a on uśmiechnął się łobuziarsko.
-Pytaj. - powiedział i przeczesał dłonią włosy.
-Dlaczego zabiłeś dzisiaj Alex? - co prawda uśmiech z jego twarzy znikł, ale nadal wpatrywał się we mnie, co chwilami było trochę przerażające, ponieważ on nawet nie mrugał.
-Bo ona chciała zabić Ciebie. - odpowiedział bez zawahania w głosie. Poczułam ciepło przechodzące przez moje ciało. Takiej odpowiedzi się nie spodziewałam, zaskoczył mnie jak najbardziej pozytywnie.

--------------------------------------------------------------
Hej króliczki 💕
Wiem, że rozdział nie należy do najdłuższych i pojawił się późno :\ Przepraszam, jak już wiecie praktycznie przez cały wrzesień byłam na różnego rodzaju wyjazdach. Teraz wróciłam z wymiany językowej z Hiszpanii i przywiozłam zapalenie krtani 👎
Jak rozdział? Podoba wam się?
Na pewno zauważyliście też nowy szablon, jest lepszy niż poprzedni?
Pamiętajcie, że każdy komentarz to dla mnie motywacja do dalszego pisania 😘

@Niall_potato69


wtorek, 26 sierpnia 2014

Chapter 14

-Jestem mordercą. - wyszeptałam po dłuższej chwili. Niall przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Jeszcze przed wyścigiem odepchnęłabym go i uciekła jak najdalej, ale po tym zdarzeniu nie mogę nawet mrugnąć, o biegu nie wspominając. Poczułam się dziwnie bezpiecznie. Tak, bezpiecznie w ramionach osoby, która chce mnie zabić, próbowała zgwałcić i okłamuje mnie. 
-Uratowałaś mi życie księżniczko. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Zamknęłam oczy i milczałam, po prostu milczałam w jego ramionach. Teraz jakby nie liczyło się nic oprócz tego, że on żyje. Tkwiliśmy tak przez dłuższą chwilę (co mnie dziwiło, bo niespodziewałam się czegoś takiego po Horanie) i pewnie stalibyśmy dłużej, gdyby nie osoba, która mnie od niego odciągnęła. Tak zgadliście, to nik inny jak Paul.
-Odejdź od niego! - krzyknął i pchnął niebieskookiego w tył.
-Nie będziesz jej rozkazywał! I nie przeżywaj tak, bo potem mejtek nie dopieżesz. - krzyknął blondyn, który powrócił na swoje poprzednie miejsce i również pchnął chłopaka.
-Odezwał się gwałciciel. - prychnął brunet. To nie skończy się dobrze, czuję to.
-Pojebało Cię?! Chłopie ustaw się prostopadle do ściany, weź szybki rozbieg i zdrzemnij się trochę bo Dobranocka dopiero o 19 00.  -skrzywił się Niall, przez co rozumiem, że w dalszym ciągu podtrzymuje wersję "nic nie pamiętam".
-Ja nie próbuję gwałcić swojej sojuszniczki i oh, nie chcę jej zabić. - jestem prawie pewna, że moje serce przestało bić. Jezu, dlaczego on powiedział coś takiego. Obiecał mi, że ta sprawa nie ujrzy światła dziennego bez mojej zgody. W skrócie? Jestem matrwa przed zachodem słońca.
-Że Cię frajerze ksiądz w przedszkolu gumowym krokodylem molestował, to nie znaczy, że musisz się spinać na każdego. O co Ci kurwa chodzi, nie chcę jej zabijać! - wyrzucił ręce w górę, a następnie wskazał prawą dłonią na mnie. Gdyby nie chciał to nie mówiłby nic takiego Roxy...
-Więc na żarty rozmawiałeś z tą rudą suką? - o boże, nie wierzę że to powiedział. Paul, jak mogłeś mi to zrobić?! Oki, chcesz dla mnie dobrze ale tylko pogarszasz sytuację chłopie.
-O czym t... - i nagle nastała cisza, a oczy blondyna mało nie wypadły z oczodołów. Chyba właśnie uświadomił sobie o co tu chodzi.
-I co teraz chłopcze? Idziemy Mel. - powiedział ze sztucznym uśmieszkiem do blondyna i pociągnął mnie za sobą. Pewnie jest na mnie zły, w sumie sama na siebie jestem zła. I...ej zaraz, za Paula też jestem zła.
Chłopak nie odzywał się do mnie przez całą drogę do apartamentu. Gdy otworzył drzwi wskazał ręką na kanapę. Usiadłam na niej i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
-Mel ja mam takie jedno, podstawowe pytanko. Pojebało Cię?! - wiedziałam, że powie coś w tym rodzaju.
-Mogę zapytać o to samo. Dlaczego mu powiedziałeś o rozmowie z Roxy?! - wyczuwam nieprzyjemną  i wielką kłótnię. 
-Kiedyś musiał się o tym dowiedzieć. - mówił i starał się opanować, co niestety mu nie wychodziło. Mam ochotę po prostu wstać i wyjść, nawet zaraz to chyba zrobię.
-Kiedyś i niekoniecznie od Ciebie. - powiedziałam mróżąc oczy i odwracając głowę w drugą stronę.
-A miał się dowiedzieć od Ciebie? Przecież jesteś zbyt niewinna żeby mu o tym powiedzieć i tak byś sobie żyła w tych tajemnicach czekając kurwa na śmierć. - to wszystko i tak nie zmienia faktu, że miał trzymać język za zębami.
-Myślałam, że się przyjaźnimy, a przyjaciele dotrzymują tajemnic, a poza tym to nie twój interes kiedy umrę, mogę się zabić sama i to nawet zaraz, a ciebie to powinno gówno obchodzić. - zdenerwowałam się i owszem, zachowałam się jak wredna dziewczynka.
-Jesteśmy przyjaciółmi i nie mów tak...chociaż zapomniałem, że to Niall jest tym najważniejszym. Możemy się przyjaźnić, całować a nawet pieprzyć, a ty i tak polecisz do niego i wybaczysz mu wszystko co zrobił. Może ty się w nim zakochałaś? Oh nie może, tylko na pewno...wiesz, najlepiej teraz leć do niego, znowu. - podkreślił słowo "znowu". Całą tą swoją wypowiedzią podniósł mi ciśnienie, mało brakowało, a moja ręka powędrowałaby na jego twarz. 
-Jak możesz?! Zabiłam tą dziewczynę w wyścigu, bo i ty i Niall jesteście dla mnie cholernie ważni! Nie wiem dlaczego, ale tak już po prostu jest! Zabieram swoje rzeczy i nie waż się do mnie odzywać nigdy więcej. Oh i wiesz co? Już nie jesteś dla mnie ważny. - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z apartamentu trzaskając drzwiami. Boże co za człowiek. Czy to na pewno był ten Paul? Zaraz mnie rozsadzi, cała trzęsę się z tej złości.
Otworzyłam drzwi do swojego apartamentu, żeby zobaczyć Horana siedzącego w fotelu i wpatrującego się we mnie. Jeszcze tego brakowało, pewnie zaraz wyciągnie paralizator z kieszeni. Położyłam swoje rzeczy w sypialni, usiadłam na łóżku i ujrzałam chłopaka stojącego w drzwiach, boże why?
-Dlatego to zrobiłaś? Dlatego uciekłaś z bankietu? - Melanie, przecież wiedziałaś, że w końcu tu przyjdzie i o to zapyta. Zbierz w sobie choć tyle odwagi na rozmowę z nim, jak będzie chciał to i tak cie zabije.
-Tak. Nie wiem dlaczego poszłam za Tobą. - odpowiedziałam wpatrując się w podłogę.
-I mimo wszystko uratowałaś mnie dzisiaj? - nie spojrzałam na niego, ale domyślam się, że wyraz jego twarzy przybrał zdziwienie.
-Przecież żyjesz, więc odpowiedź jest oczywista. - powiedziałam i zaczęłam bawić się palcami.
-Trochę nie rozumiem. - przecież nie odpowiem mu "ja też", to byłoby jeszcze dziwniejsze niż ta cała sytuacja.
-Nie prościej mnie teraz zabić? - zapytałam i podniosłam głowę, by go zobaczyć. Chciał coś powiedzieć, ale zawahał się na chwilę.
-Nie mogę, mamy umowę. - tak, bo Niall Horan nigdy nie złamał umowy.
-Z tego co wiem, to z Roxy też masz umowę. - powiedziałam cicho, ale słyszalnie.
-Jebać ją. - usłyszałam w odpowiedzi,  co wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej.
-Jej pewnie mówisz to samo o mnie. - odpowiedziałam i powróciłam do zabawy swoimi palcami u rąk.
-Pokłóciłaś się z Paulem? - nie odpowiedział, co było odpowiedzią dla mnie. I niech mi ktoś powie, że to nie było oczywiste.
-Nie twój interes. - powiedziałam nawet na niego nie spoglądając, w jednej chwili wszystko stało się tak strasznie obojętne. Nagle poczułam jak łóżko obok mnie się ugina, a po policzku spływa jedna łza, którą szybko wytarłam. Czy on nie może po prostu ospuścić i sobie pójść? Odgarnął część moich włosów za ucho i pocałował mój policzek, po czym wstał i wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Już nic nie rozumiem. Położyłam się i odpłynęłam.

*

Jak zwykle rano zaczął dzwonić budzik, ale tak bardzo chciało mi się spać, że go wyłączyłam. W tym momencie zupełnie nie obchodziło mnie co będzie, jeśli nie stawię się na wyścig i wszystko byłoby świetnie, gdybym nie zobaczyła nad sobą blond czupryny i nie poczuła jak mnie łaskocze. Tak, oczywiście że mam łaskotki i to bardzo wyczulone.
-Przestań, proszę. - powiedziałam, gdy na chwilę opanowałam śmiech. W sumie, to cieszę się, że do mnie przyszedł. Z seri "ogarnij Mel".
-Ale masz wstać, bo się spóźnisz. - to trudne, gdy łóżko krzyczy "zostań, tu jest twoje miejsce na ziemi" i dodam, że grawitacja wciąż działa.
-Dobrze, dobrze. - powiedziałam i niechętnie wstałam, udałam się do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę i kurde, dostałam okres. Może dlatego wczoraj wszystko drażniło i smuciło mnie dwa razy bardziej? Udałam się do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie i coś jeszcze...Niall stał przy stole z bukietem białych róż, co jest grane? Niepewnie podeszłam do niego.
-Proszę, są dla ciebie. - powiedział i wręczył mi bukiet.
-Dziękuję, ale nie mam dzisiaj urodzin. - odpowiedziałam i powąchałam jednego kwiatka.
-Mel, bo ja..chciałem cię...prze...prze...przep - o proszę, jaka miła niespodzianka z samego rana. Zachichotałam.
-Czy Niall Horan próbuje mnie przeprosić? - podobno nigdy tego nie robi.
-Nie...no tak trochę. - powiedział i przeczesał dłonią włosy. Zawsze to robi gdy się denerwuje albo chce kogoś poderwać, tak zauważyłam to.
-Przepraszasz mnie za to, że chcesz mnie zabić? - spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
-Nie mogę...nie chcę Cię zabijać. - niebieskooki trochę się speszył, bo cały czas wpatrywał się w podłogę.
-Kiedyś będziesz musiał. Powiesz mi o co chodzi Roxy? - nie powinnam mu ufać tak samo jak nie powinnam przyjmować przeprosin...chociaż, czy przepraszałby gdyby było by mu to obojętne? Może to po prostu kolejne świetne aktorskie zagranie?
-Dowiesz się w swoim czasie. - powiedział, uniósł wzrok i ponownie przeczesał dłonią włosy. Tym razem to ja wlepiłam wzrok w podłogę. Zawsze, gdy ja pytam o coś, co jest dla niego niewygodne to tak to się kończy. Unika odpowiedzi, ale ja zawsze muszę odpowiadać, ugh co za człowiek.
-W takim razie nie przyjmuję przeprosin. - odpowiedziałam i położyłam róże na stole obok niego. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i wpatrywałam się w jego niezrozumiały wyraz twarzy. Niall Horan pierwszy raz kogoś przeprosił i pierwszy raz ktoś nie przyjął jego przeprosin, ale nie mogłam postąpić inaczej. On robi ze mną co chce, nie będę kolejnym pionkiem w jego grze, wystarczy, że jestem pionkiem w wyścigu śmierci.
-Nie możesz. - wydusił w końcu z siebie. Uniosłam brwi w zdumieniu.
-Owszem, mogę. - odpowiedziałam i w nie zmieniłam swojej poprzedniej pozycji.
-Nie mogę Ci powiedzieć, musisz to usłyszeć od Roxy, ale jeszcze nie teraz, bo to może się tragicznie skończyć. - powiedział po czym ponownie wziął kwiaty do ręki i skierował w moją stronę.
-Mam żyć w ciągłych tajemnicach z dodatkową obawą, że "przyjaciółka" przyjdzie do mnie w nocy i poderżnie mi gardło? - zapytałam, nie wyciągając wcześniej ręki, aby odebrać kwiaty.
-W zasadzie tak. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-Magiczne słowo. - rzekłam spoglągając na bukiet białych róż, który dalej spoczywał w jego wyciągniętej w przód dłoni.
-Prze...prze...przep...kurwa, nie karz mi tego znowu powtarzać. - odpowiedział i potrząsnął roślinami.
-Nie powiedziałeś tego słowa w pełni nawet raz. - powiedziałam i mimowolnie kąciki moich ust poędrowały ku górze.
-Przep...przepraszam, okey? Za wszystko. - zarumienił się, widzę to. Proszę państwa Niall James Horan powiedział przepraszam. Może jestem łatwoufna i łatwowierna, ale wzięłam te kwiaty z jego ręki z triumfalnym uśmiechem.
-Niech Ci będzie Horan, przeprosiny przyjęte. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie, co odwzajemnił. Nalałam wody do pierwszego flakonu jaki znalazłam i wstawiłam do niego białe róże.

-Więc o co pokłóciłaś się z tym czarnym palantem, który chciał mnie zabić? - zapytał blondyn, gdy byliśmy już w połowie drogi na tor. W zasadzie to ja zleciłam jego zabójstwo, ale mu tego nie powiem, tym bardziej, że dopiero się pogodziliśmy, czego nie chcę niszczyć...przynajmniej na razie.
-Nieważne. - odpowiedziałam i smutno się uśmiechnęłam. Pokłóciłam się z przyjacielem, który wspierał i był dla mnie od samego początku, to nie jest fajne uczucie, ale halo miałam do tego powód.
-Ściemniasz. - powiedział i szturchnął moje lewe ramie, ugh nie mogę mu powiedzieć o co poszło.
-Ty nie powiedziałeś mi o Roxy to ja nie powiem Ci o Paulu. - odpowiedziałam i pokazałam mu język przez co z jego ust wydobył się śmiech.
-Zachowujesz się jak dziecko. - powiedział i uszczypnął mój policzek. Oh i kto to mówi?
-To nie ja z naszej dwójki mam mentalnie pięć lat, mam Ci przypomnieć? - rzekłam i tym razem to ja uszczypnęłam jego policzek. Faktycznie, zabawa jak w przedżkolu.
-To mentalnie pięcioletnie dziecko, z którym obecnie rozmawiasz codziennie obrania Cię na torze. - powiedział i przeczesał dłonią swoje włosy. Boże, ile razy można to robić?
-Wczoraj role się odwróciły. - prychnęłam, przez co zostałam popchnięta.
-Pyskata, lubię takie. - na jego słowa wybuchłam niepochamowanym śmiechem, sama nie wiem dlaczego, bo w sumie przyzwyczaiłam się do tego rodzaju tekstów w moją stronę.
-Cześć wam. - oh, bardzo dobrze znam ten głos. Spojrzałam niepewnie na blondyna, który tylko mrugnął do mnie lewym okiem.
-Hej Roxy. - odpowiedziałam i starałam się uśmiechnąć jak najbardziej naturalnie. Ruda natychmiast mnie przytuliła, a ja miałam wrażenie, że zaraz wbije mi nóż w plecy.
-Pogadamy po wyścigu, bo muszę załatwić coś z Alex, narka. - powiedziała i odeszła, a ja odetchnęłam z ulgą. Teraz w mojej głowie powstało kolejne pytanie, co ona musi załatwić z Alex, z dziewczyną, z którą sypiał Niall i która tak bardzo mnie nienawidzi? Długo nie musiałam czekać na pierwszą myśl...
-Dobra z Ciebie aktorka. - rzekł niebiekooki i uśmiechnął się łobuziarsko.
-Nie lepsza niż z niej. - odpowiedziałam i stelepałam się na myśl o rudej.
-Wiedziałem, że mu wybaczysz, zawsze to robisz. - i kolejna bardzo znana mi osoba. Czego on ode mnie chce? Znowu chce się kłócić?
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać Paul. - powiedziałam i spojrzałam na niego z lekką pogardą. Boże, co z tobą Mel, ty nigdy tego nie robisz.
-Myślę, że powinniśmy. - odpowiedział i położył dłoń na moim ramieniu, którą szybko strąciłam.
-Powiedzaiała Ci, że nie ma ochoty z tobą rozmawiać, której części tego zdania nie rozumiesz? - wtrącił się blondyn. Byłam mu za to wdzięczna, bo na prawdę nie chcę w tej chwili rozmawiać z brunetem, jeszcze złość mi nie przeszła.
-O proszę, obrońca swojej morderczyni. - zesztywniałam, jeśli on powie coś w tym temacie, to nigdy w życiu się do niego nie odezwę. On nie może tego zrobić.
-Jesteś pojebany, siadło Ci na mózg, chodź Mel. - moje serce przyśpieszyło, gdy Paul rzucił szybkie "nie tak szybko".
-Melanie, nie masz nic do powiedzenia swojemu chłoptasiowi? No proszę, kto prosił mnie abym zabił Horana? Już zapomniałaś? - w tej chwili to mam ochotę zabić Ciebie Paul. W tym momencie uświadomiłam sobie, że tej przyjaźni nie da się uratować, ale co gorsze nie chcę stracić znajomości z Niallem. Matko Boska.

--------------------------------------------------------------------------
Hej skarby <3
Już niedługo znowu szkoła, zabijcie mnie ;/
Jak wrażenia po rozdziale?
Pamiętajcie, że każdy komentarz bardzo motywuje :)
Do następnego :*

@Niall_potato69

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Chapter 13


-Oby. - jak najszybciej wybiegłam z sali bankietowej. Co ja mam teraz robić, miałam być silna, ale nie dam rady. Może powinnam popełnić samobójstwo? Tak byłoby najlepiej, prawda? Przy życiu trzyma mnie tylko mój braciszek i tato. Boże, nie wiem czy bardziej bolą mnie słowa Niall'a, czy osoby, której ufałam praktycznie od samego początku?

Biegłam ile sił w nogach, potykałam się po drodze, poczułam szarpniecie w ramie, przestraszyłam się, myślałam ze to Niall. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam bruneta.
-Hej mała, co się stało? -zapytał z widocznym zmartwieniem. Fajnie jest mieć osobę która się o ciebie troszczy.
-Ja... po prostu tęsknię za domem, a ci ludzie na bankiecie mnie przerażają. -powiedziałam. Było to kłamstwem ale w pewnym sensie tez prawdą.
 -Nie martw się, ja ci pomogę,  zawsze będę przy tobie. - mogę powiedzieć, że poczułam się odrobinę lepiej.
- Dziękuję - odpowiedziałam, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.
-Idź do apartamentu i odpocznij, ja muszę wracać na bankiet. Zajrzę do Ciebie później. - powiedział i powoli się oddalał.
Zrobiłam tak, jak mi polecił. Założyłam swoją słodką piżamę z różowym pieskiem, który ma kokardkę na głowie, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka, ale oczywiście moje próby zaśnięcia poszły na marne, więc usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor.  Mniej więcej o godzinie 3 nad ranem kluczyk w drzwiach się przekręcił. Ujrzałam pijanego blondyna z rozpiętą koszulą.
-Kurwa wystawiłaś mnie. - powiedział i na chwilę stracił równowagę. Powolnym krokiem zbliżał się w moją stronę.
-Niall idź spać, jesteś kompletnie pijany - uważaj Melanie, on na pewno Cię posłucha.
-Nie mów mi co mam robić.  - powiedział i usiadł obok mnie po czym pochylił się nade mną.
-Urocza piżamka-położył rękę na mojej nodze i sunął nią w górę i w dół.
-Uroczy oddech-powiedziałam, a w tym samym czasie mnie pocałował,  na początku oddałam pocałunek,  ale gdy Horan zaczął ściągać moje spodenki szybko sie wyrwałam i odsunelam, ale on znowu się przesunął i zaczął ściągać moją koszulkę. Spanikowałam, nie chcialam aby on w ogole mnie dotykal, jest zwykłym  zdrajcą. Ponownie go odepchnęłam, ale to na nic, Horan jest za silny.
-Zostaw mnie!  - krzyknęłam w końcu, lecz usłyszałam jego śmiech.
-Wiem, że mnie pragniesz tak samo, jak ja Ciebie. - odpowiedział i zaczął bawić się gumką moich majtek. Proszę, aby to był tylko zły sen.
-Masz chore urojenia po tym alkoholu, puszczaj mnie ty zboczeńcu! - ponownie próbowałam się wyrwać i ponownie nic mi to nie dało. Jego usta zaatakowały moje, a jego ręce powędrowały na moje boki. Przysięgam, że on zaraz mnie zgwałci.
-Cze... - usłyszałam znajomy głos Paula. Bogu niech będą dzięki.
-Pomo..- nie dokończyłam, bo niebieskooki zatkał moje usta swoją dłonią.
-Horan co ty odpierdalasz, jesteś pijany, zejdź z niej! - krzyknął, po czym pobiegł do niego i zaczął go odciągać.
-Nie jestem pijany, spierdalaj ona tej nocy jest moja. - ja nie jestem rzeczą, boże nie wierzę. Jak wielkie jest jego ego?
-W snach. - rzuciłam oschle.
-Zabieram ją z tąd, a ty wytrzeźwiej. - powiedział Paul i owiną swoją rękę w okół moich ramion. Poczułam się z nim bezpiecznie, tym bardziej, że wyszliśmy z apartamentu. Chłopak otworzył mi drzwi, których próg szybko przekroczyłam i zajęłam miejsce na kanapie, zwijając się w kulkę. Łzy spływały po moich policzkach bez opanowania. 
-Nie chcę tam wracać, nigdy. - wyszeptałam, gdy Paul objął mnie swoim ramieniem.
-Nie wrócisz, jeśli nie będziesz chciała. - odpowiedział tak delikatnie i kojąco. Nigdy więcej nie chcę dzielić apartamentu z Horanem, nienawidzę go z całego serca i na prawdę się go boję.
-On chciał mnie zgwałcić. - powiedziałam, po czym wybuchłam jeszcze większym płaczem, cała się trzęsłam.
-On jest nieobliczalny, tym bardziej, że się najebał kochanie. Tutaj jesteś bezpieczna. - poczułam ciepło przechodzące przez moje ciało. Miłe ciepło. Może to właśnie ten moment, aby powiedzieć mu o sytuacji na bankiecie?
-Jest jeszcze coś. - wypowiedziałam ledwo słyszalnie, boję się o tym mówić.
-Słucham Cię uważnie. - powiedział z troską w głosie i podał mi niebieski kocyk.
-Jak wybiegłam z tego bankietu, to nie do końca powiedziałam Ci prawdę. Podsłuchałam rozmowę Niall'a i Roxy...Paul, oni chcą mnie zabić. Roxy powiedziała, że czeka na moją śmierć już tyle lat, o co jej chodzi? Proszę, pomóż mi. - ponownie wybuchłam płaczem i trzęsłam się jeszcze bardziej. "Przyjaciółka" wbiła mi nóż w plecy, sojusznicy chcą mnie zabić. Już dawno powinnam być martwa.
-Co kurwa... - brunet wypowiedział tylko tyle, chyba jest w jeszcze większym szoku niż ja.
-Zanim oni mnie zabiją, chcę zrobić jedną rzecz i ty musisz mi w tym pomóc. - powiedziałam ocierając czerwone policzki.
-Nie zabiją, nie pozwolę na to. - powiedział to strasznie szybko, po wypowiedzeniu moich słów.
-Doceniam to, ale prędzej czy później mnie zabiją, w sumie już dawno powinnam być martwa. Pomóż mi w jednej sprawie. - spojrzałam w jego oczy pełne przerażenia.
-Cokolwiek. - odpowiedział i przeczesał dłonią swoje włosy.
-Jutro, chcę jutro zabić Horana. - jego tęczówki przybrały rozmiar pięciozłotówek. Nie spodziewał się takiej prośby z mojej strony, dziewczynki, która boi się zabić komara.
-Dobrze, spełnię twoją prośbę. Czy możesz spełnić też moją? - zamarłam na chwilę w bezruchu. O co on może mnie poprosić.
-Cokolwiek. - jestem mu dłużna, więc postaram się zrobić wszystko.
-Mogę Cię pocałować? - nie wiedziałam co mam zrobić, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi. Nie czuję do Paula nic więcej...chyba.
-No dobrze. - odpowiedziałam i skinęłam głową. Po chwili jego delikatne usta złożyły pocałunek na moich. Nie będę się oszukiwać, że mi się nie podobało. Było bajecznie, Paul całuje świetnie (wypowiada się dziewczyna, która całuje się z trzecim chłopakiem w życiu) i wkłada w to dużo uczucia. Ten pocałunek na pewno różnił się od tego z blondynem, ale czy był lepszy?
-Musiałem to zrobić, chociaż raz. Jutro będzie niebezpiecznie, w końcu to zamach na Horana. Jesteś tego pewna? - jego pierwsze słowa były słodkie i nie żałuję, że to zrobiłam.Chłopak szybko zmienił temat i ma trochę racji. Jeśli zabijemy Niall'a to "mój sojusz" zabije nas oboje. Już nigdy nie zobaczę braciszka i taty...ale czuję taką potrzebę, nie potrafię tego wytłumaczyć. To chore i straszne równocześnie. Boże, co się ze mną dzieje?
-Jestem pewna. - i starałam się wypowiedzieć te słowa z jak największą pewnością. Przetarłam oczy i zakryłam usta dłonią ziewając.
-Jesteś zmęczona, powinnaś się położyć, w końcu jutro ciężki dzień. Możesz spać w mojej sypialni, a ja prześpię się w salonie. - Paul jak zwykle ma racje. Skinęłam głową.
-Dziękuję, dobranoc. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.
-Dobranoc. - weszłam po schodach na górę do jego sypialni i położyłam się pod aksamitną pościelą i zaraz odpłynęłam.
*

Obudziłam się rano z bólem brzucha. Bardzo boję się dzisiejszego wyścigu, nawet bardziej niż tego pierwszego. Zeszłam na dół po schodach i pierwsze go zobaczyłam, to Paul pijący sok winogronowy. Na prawdę cieszę się, że go widzę. Czy jestem uczciwa narażając dzisiaj jego życie bardziej niż zwykle robi to w wyścigach?
-Dzień dobry Mel. - powiedział a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Na zawsze zapamiętam ten uśmiech.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Co chcesz na śniadanie? - zapytał biorąc do jednej ręki chleb, a do drugiej patelnię.
-Dzięki, nie jestem głodna. - uśmiechnęłam się smutno.
-Piękna, musisz coś jeść. Nie martw się, nie pozwolę abyś została martwa. - i tak zostanę prędzej czy później.
-Jesteś kochany, ale na prawdę nie jestem głodna. Muszę iść po mój strój na wyścig do apartamentu, zaraz wrócę. - powiedziałam i zrobiłam parę kroków w stronę drzwi wyjściowych, ale Paul zagrodził mi drogę.
-Nie pójdziesz tam sama. - powiedział i zmarszczył brwi.
-Proszę, on pewnie śpi po wczorajszym, dam radę, Proooszę. - ciągnęłam dalej, aż jego twarz nie złagodniała.
-Jeśli nie wrócisz w ciągu 20 minut, to tam przyjdę. - to słodkie, że jest taki opiekuńczy.
-Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem i wyszłam z jego apartamentu.
-Uważaj na siebie. - usłyszałam jego krzyk, ale nic nie odpowiedziałam. Drzwi do apartamentu były otwarte. Czemu mnie to nie dziwi? Pospiesznie weszłam do środka i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy na najbliższe dni. Już miałam wychodzić, kiedy ujrzałam jego. To moje pokichane szczęście.
-Wyprowadzasz się? - prychnął i przeczesał dłonią włosy.
-Po tym co działo się wczoraj? Owszem. - odpowiedziałam i chciałam go ominąć, co oczywiście mi nie wyszło.
-O co Ci kurwa chodzi? - nie powiem mu o tym, że podsłuchałam jego rozmowę z Roxy, bo zabije mnie na miejscu.
-W nocy, próbowałeś mnie zgwałcić, a teraz przepuść mnie. - niebieskooki zmarszczył brwi i wpatrywał się we mnie.
-Co ty pierdolisz? - powiedział w końcu i rozłożył wcześniej skrzyżowane ręce.
-Pewnie, teraz udawaj, że nie pamiętasz. - burknęłam i spuściłam wzrok. A co jeśli na prawdę nie pamięta, bo był aż tak pijany? Ale to i tak nie zmienia faktu, że chce mnie zabić razem z Roxy.
-Takie bajeczki to kurwa wciskaj Paulowi, ja nic nie zrobiłem. - nie wiem czy on udaje czy na prawdę tego nie pamięta.
-Nie muszę, to on mnie uratował. - powiedziałam wpatrując się w podłogę, która nagle stała się bardzo interesująca.
-O proszę, książę na białym rumaku. - odpowiedział z sarkazmem. Na prawdę mam ochotę go teraz uderzyć.
-Przynajmniej nigdy nie próbował mnie zgwałcić. - powiedziałam i podniosłam wzrok, który skierowałam na blondyna.
-Kurwa, byłem najebany, nic nie pamiętam. Poczekaj, pamiętam jedynie, że wystawiłaś mnie na bankiecie księżniczko. - "księżniczko" wypowiedział w tak nienawistnym tonie, że na prawdę zaczęłam się bać, tym bardziej, że zaczynał się do mnie zbliżać.
-Jjja...miałam powód. - powiedziałam i zrobiłam krok w tył.
-I wiesz co? Zupełnie mnie to nie obchodzi. Wiem, że przeprowadzasz się do Paula, co też zupełnie mnie nie obchodzi, ale pamiętaj, że mamy umowę, której nie możesz unieważnić. Uśmiechnął się łobuziarsko i zniknął w jednym z pomieszczeń. Czułam wielką gulę w gardle i przypomniałam sobie, dlaczego Niall tak bardzo nienawidzi Paula. Czy ja na pewno dobrze robię? Mel, teraz nie ma odwrotu.

**

Razem z Paulem ustawiłam się na starcie. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, tak bardzo się boję. Blondyn patrzył na mnie prawie cały czas, boże ja nie potrafię go zabić, nawet z myślą, że on chce zabić mnie. Postanowiłam też nie dać poznać po sobie, że podsłuchałam tą rozmowę i dalej zachowywać się przyjaciółka dla Roxy i czekać na jej dalsze ruchy.
-Gotowa? - zapytał chłopak i potarł ręką moje plecy. Od razu zauważyłam morderczy wzrok Horana.
-Nie, ja nie potrafię. - powiedziałam i wypuściłam z siebie głośny oddech.
-Mam zrobić to sam? Wiesz, że mogę. - teraz zadaję sobie jedno pytanie "czy ja na prawdę chcę śmierci Niall'a?" i powoli dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie.
GOTOWI
I rozległ się pierwszy sygnał. Paul mrugnął do mnie okiem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
DO STARTU
Ten głos silników jest dla mnie jak budzik do piekła.
START
-Zrobię to. - to były ostatnie słowa chłopaka, który ruszył na przód za niebieskooki.
-Nie! - krzyknęłam, ale dam sobie głowę uciąć, że tego nie usłyszał. Boże, co mam robić?  Jedyne co przyszło mi na myśl to spróbować do dogonić i nie dać się zabić po drodze, co graniczy z cudem. Oni są na samym przodzie, widzę ich, ale z daleka. Paul powoli się do niego zbliża, a ja czuję jak moje policzki stają się wilgotne. Staram się ich dogonić, ale na prawdę nie daję rady. Dotarło do mnie, że mimo wszystkich okoliczności nie chcę stracić żadnego z nich. Dlaczego mój cholerny motor nie może jechać szybciej?! Mogę uratować ich obu tylko w jeden sposób. Zbliżyłam się do dziewczyny jadącej obok mnie. Szybko Melanie, bo osoba, której nie chcesz stracić zaśnie wiecznym sem. Wyciągnęłam rękę i pchnęłam ją. Spadła idealnie pod moje koła, które totalnie ją zmiażdżyły. Słychać było odgłos łamanych kości, tak samo, jak dźwięk, że uczestnik zginął. Dojechałam na metę i nie mogłam się ruszyć. Bożę, ja właśnie zabiłam człowieka. Moje powieki od tamtego momentu nie mrugnęły ani razu. Cała się trzęsę i mam mokre policzki. Nawet nie wiem, jak ta dziewczyna miała na imię. Jestem mordercą.
-To ty ją zabiłaś? - poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu a następnie zobaczyłam twarz blondyna przed swoimi oczami. Patrzyłam się na niego, trzęsłam i płakałam.
-Jestem mordercą. - wyszeptałam po dłuższej chwili. Niall przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Jeszcze przed wyścigiem odepchnęłabym go i uciekła jak najdalej, ale po tym zdarzeniu nie mogę nawet mrugnąć, o biegu nie wspominając. Poczułam się dziwnie bezpiecznie. Tak, bezpiecznie w ramionach osoby, która chce mnie zabić, próbowała zgwałcić i okłamuje mnie.
-Uratowałaś mi życie księżniczko. - wyszeptał wprost do mojego ucha.

--------------------------------------------------------------------------
Cześć myszki <3
Jak rozdział? Mam nadzieję, że to nie pechowa "13" :)
Tak, wiem że pojawił się późno i obiecywałam go jeszcze przez moim wyjazdem do Bułgarii. Nie będę ściemniać, że internet mi nie działał, klawiatura się zepsuła czy jakieś inne pierdoły, które wciskają wam niektóre blogerki. Przyznaję, że po prostu się nie wyrobiłam. Przepraszam, zawiodłam (znowu). Miśki, ja o was nie zapomniałam, gdy piszecie "szkoda, że o nas zapomniałaś" to serce rozpada mi się na tysiąc kawałków. Było mi mega przykro, że nie wyrobiłam się w terminie i większość rozdziału napisałam w Bułgarii w notatkach w telefonie. Sprawdzałam rozdział, ale jeśli są tam jakieś błędy to przepraszam.
Do następnego <3

@Niall_potato69

wtorek, 8 lipca 2014

Chapter 12

-No to mi wytłumacz. - szepnęłam, ale zamiast mi odpowiedzieć zasmakował po raz drugi w życiu moich ust. Trochę za nimi tęskniłam, chyba jednak nie jest mi do końca obojętny. Ale czy mogę mu zaufać? Usłyszałam wystrzał fajerwerek. Niall delikatnie oderwał swoje usta od moich i objął mnie ramieniem spoglądając w kolorową stronę nieba. Już tęsknię za smakiem jego ust.
-Cześć kochani. - wszędzie rozpoznam głos rudej. Mimowolnie kąciki moich ust powędrowały ku górze.
-Hej Roxy. - delikatnie zdjęłam z siebie rękę chłopaka i przytuliłam swoją przyjaciółkę.
-Siema. - powiedział niechętnie Niall. O co mu chodzi?
-Podoba się Mel? - dziewczyna wskazała ręką na kolorowe niebo.
-Jest pięknie. - odpowiedziałam z entuzjazmem. Tego nigdy nie zobaczy się w wioskach niewoli. 
-Idziecie potem na imprezę w bankietowej? - zapytała ruda. W sumie dlaczego nie.
-Chyba tak. - odpowiedziałam, a Horan klepnął mnie w ramię.
-Chyba nie idziemy. - odpowiedział bardzo szybko. Co w niego wstąpiło? On? Król wszytkich imprez? Spojrzałam  na niego podejrzanie.
-No chodźcie, będzie fajnie. - zachęcała nas Roxy, ja nie mam nic przeciwko.
-Kiedy indziej. - Niall dalej upierał się przy swoim. Kurka chmurka, o co tu chodzi?
-Horan, co z Tobą nie tak? - zaśmiała się moja przyjaciółka. Oh, sama chciałabym wiedzieć.
-Chcę się wyspać przed jutrzejszym wyściegiem. - odpowiedział stanowczo niebieskooki. W to, to nawet ja nie uwierzę.
-Kręcisz, no ale niech Ci będzie. A ty idzesz Mel? - ja oczywiście jestem nastawiona pozytywnie, ale ktoś uprzedził mnie z odpowiedzią...
-Ona też nie idzie. - co się dzisiaj dzieje z tym chłopakiem? 
-Horan, nie Ciebie pytałam. - Roxy zmarszczyła brwi, a Niall zacisnął zęby. Jest teraz na prawdę wkurzony, może nie powinnam mu się sprzeciwiać?
-Wiesz, ja chyba też zostanę i się wyśpię. - Brown spojrzała na mnie dziwnie, a na twarzy blondyna zagościł triumfalny uśmiech.
-Jak sobie chcecie, to ja idę zapytać innych. - odpowiedziała i poszła w stronę naszych innych sojuszników. To wszystko wydaje się takie dziwne.
-Niall, co jest? - musiałam zapytać. Chłopak zmarszczył brwi.
-Po prostu chcę się wyspać, mówiłem już. - mhm, aż taka głupia nie jestem.
-Dobra, a tak serio? - zapytałam i założyłam ręce na pierci, oczekując na prawdziwą odpowiedź, której zapewne i tak nie otrzymam.
-Mówię serio. - skąd ja to wiedziałam. Westchnęłam głęboko, chłopak wie, że mu nie uwierzyłam.
-To dlaczego nie chcesz, żebym ja tam szła? - niebieskooki cały czas zachowywał powagę.
-Po prostu nie lubię przebywać sam. - sam się pogrąża, ale nie chcę się kłócić.
-Przecież będziesz spał. - spojrzałam w jego oczy ze śmiertelną powagą. Chyba po raz pierwszy zobaczyłam w nich zagubienie połączone ze złością.
-Mam swoje powody, skończmy ten temat. Jutro i tak jest bankiet. - bardzo szybko wywinął się od tego tematu, ale chyba dzisiaj nie będę go drążyć.
-Jaki bankiet? - zapytałm, gdy już odsunęłąm się od niego o jakieś dwa kroki.
-Dokładnie po jutrzejszym wyścigu zostanie 50 osób z 80. - boże, kiedy to minęło? Zginęło już 30 osób! Kiwnęłąm głową i ponownie spojrzałam w kolorowe niebo. Zaraz pokaz powinien się skończyć.

*

-Wracamy? - zapytałam niebieskookiego, gdy wszystkie kolory z nieba zniknęły. Szkoda, że trwało to tak krótko.
-Tak. - odpowiedział krótko i usiadł na motorze. Oczywiście, że on  kieruje. Nie zostało mi nic innego jak usiąść z tyłu i objąć go w pasie.
-Jestem głodna. - powiedziałam mniej więcej w połowie drogi. Tak, mam wyczucie.
-W apartamencie czeka kolacja. - Niall jest teraz strasznie mało rozmowny, nie poznaję go. 
Droga nie trwała długo, dojechaliśmy jako pierwsi więc szybko pobiegliśmy do apartamentu by uniknąć korków na korytarzach. Horan otworzył drzwi a ja oczywiście udałam się do kuchni by zjeść posiłek. Niedługo po rozpoczęciu jedzenia przyszedł blondyn i zajął miejsce naprzeciwko mnie. Oh, jak ja strasznie nie lubię jeść przy kimś.
-Smacznego. - powiedział z tym swoim uśmieszkiem. Melanie nie możesz się śmiać, bo wyplujesz jedzenie i zrobisz z siebie jeszce większe pośmiewisko.
-Dziękuję. - odpowiedziałam, gdy tylko przełnkęłam kawałek łososia. Kolacja jest pyszna, bardzo bym chciała, żeby mój brat tu przyszedł i wreszcie się najadł. Łzy napływają mi do oczu, gdy o tym myślę. Na moje nieszczęście zobaczył to Niall.
-Wszystko dobrze? - zapytał i zaczął bacznie mi się przyglądać. To trochę krępujące.
-Tak. - odpowiedziałam i delikatnie się uśmiechnęłam. Nie lubię rozmawiać na tematy, które sprawiają, że moje serce rozpada się na drobne kawałki.
-Myślisz o bracie. - jak on to robi? On umie czytać w moich myślach?
-Nie... - zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.
-Nie kłam, wiem że o nim myślisz. Jest dla Ciebie najważniejszy i wiem, jak bardzo się do niego przywiązałaś po śmierci matki. - czy on mnie śledził w wiosce niewoli? 
-Skąd ty... - ponownie mi przerwał, eh.
-Mam swoje źródła. Wiem jak się czułaś po śmierci matki, mi nie został nikt, ale już nauczyłem się mieć na to wyjebane. - o boże, nie wiem co jest gorsze: stracić wszystkich bliskich czy "mieć na to wyjebane".
-Niall, nie mów tak. Na pewno czujesz pustkę po ich stracie, to straszne. - nie wiem czy potrafiłabym tak żyć, bardzo możliwe, że zrobiłabym sobie coś głupiego.
-Nie czuję, z ojcem nigdy się nie dogadywałem, brat zawsze mnie gnębił, a mama....mama była dobrą kobietą, która nie została doceniona przez ojca. - co mam przez to rozumieć? Czy jego ojciec znęcał się nad matką?
-Czy twój ojciec...bił mamę? - odważyłam się na to pytanie. Nie wiem czy dobrze zrobiłam, że o to zapytałam.
-Żeby tylko. - odpowiedział szybko. Boże, ten chłopak musiał przejść koszmar. Tylko dlaczego on mówi to bez jakichkolwiek emocji?
-Wszyscy zginęli w wyścigu? - zapytałam nieśmiało, a Horan od początku naszej rozmowy nie odwracał ode mnie wzroku. 
-Tak, wszyscy w finale. - odpowiedział i sięgnął po szklankę wody. 
-Współczuję. - powiedziałam i położyłam dłoń na jego dłoni. Nie zdjął jej. Z moich oczu powoli wydobywały się łzy.
-Nie płacz. - odpowiedział i uśmiechnął się delikatnie. Ciekawe, czy powiedział to komuś kiedykolwiek.
-Ale to jest straszne, ja straciłam mamę i wiem co przeżywałam, a ty straciłeś wszystkich. - powiedziałam nie odrywając od niego wzroku. 
-Ojca to się nawet cieszę, że straciłem. - odpowiedział i pogładził moją dłoń. Ja pewnie cała się rozmazałam.
-Nie mów tak, mimo wszystko był Twoim ojcem. - powiedziałam ocierając wolną ręką łzy z policzków.
-Od zawsze miałem na niego wyjebane i po śmierci dalej tak zostało. On nigdy nie był moim ojcem, na pogrzeb też nie przyszedłem. - jezu, nie mogę sobie tego wyobrazić, tym bardziej, że na twarzy chłopaka nie było żadnych uczuć. Strasznie szkoda mi blondyna, z jednej strony go rozumiem, a z drugiej nie mogę pojąć. Prwada, nie wiem co to życie z takim ojcem, bo moja rodzina zawsze była dla siebie oparciem, ojciec strasznie kochał matkę i kocha mnie oraz Max'a.
-Pewnie też nienawidzisz osób, które zabiły twoich bliskich. - mięśnie chłopaka powoli się napinały. Przegięłam? Powiedziałam coś nie tak?
-Ojciec Paul'a zabił mojego brata, brat Paul'a zabił mojego ojca, a jego matka moją matkę. Nienawidzę całej rodziny twojego kurwa najlepszego przyjaciela. - powiedział zdenerwowany i zabrał swoją dłoń od mojej. Wstał i zaczął chodzić w kółko, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Teraz rozumiem jego nienawiść do tego chłopaka.
-Niall...ja nie wiedziałam...przepraszm. - zaczęłąm się jąkać. Paul to mój przyjaciel i nie wiem, czy będę potrafiła przestać z nim przebywać, zawsze gdy pokłóciłam się z Horanem był moim największymoparciem, uratował mi życie na pierwszym wyścigu, wiele razy oberwał przez to, że przebywał w moim towarzystwie.
-Od razu Ci mówię, żebyś nie miała pretensji. Chcę go zabić osobiście, ale nie od razu. Ma przeżyć do finałowej trójki, wtedy zginie z tych rąk. - chłopak wyciągnął przed siebie ręce. Przeszedł mnie dreszcz. Byłam przerażona, w oczach blondyna było tyle nienawiści.
-Dobrze Niall, myślę że powinieneś się przespać. - powiedziałam drżącym głosem. W jednej chwili ten chłopak przeobraził się z tego opowiadającym o śmierci bliskich, na tego, który pragnie zabijać.
-Nie chce mi się spać. - powiedział, a jego emocje sięgały zenitu. Boję się go teraz, jak jeszcze nigdy.
-To ja pójdę się położyć. - odpowiedziałam i wstałam z krzesła w kuchni. Chłopak podszedł do mnie.
-Boisz się mnie. - powiedział, stwierdzając fakty. 
-Dobranoc Niall. - odpowiedziałam i otworzyłam drzwi do swojej sypialni.
-Mel, nie jestem maszyną do zabijania. Chcę po prostu zabić tą rodzinę, nikogo więcej. - jego dłonie zaczęły się trzęść. Nie wiem czy to z tej nienawiści, czy z tego, że opowiedział mi o wszytskim. 
-Dobranoc Niall. - powtórzyłam się i zrobiłam coś, na co kiedyś bym się nie odważyła. Złożyłam na jego ustach którki pocałunek, chłopak się rozluźnił, przez co się uspokoiłam. Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Dobranoc Mel. - odpowiedział a ja delikatnie zamnkęłam drzwi do swojej sypialni. Jutro czeka mnie wyścig i bankiet.


**

Obudziłam się (chyba pierwszy raz) z pozytywnym nastawieniem. Pospiesznie udałam się do swojej łazienki, ubrałam się w kombinezon, zaplotłam kłosa i zrobiłam delikatny makijaż. Dzisiaj chcę wyglądać dobrze. Opuściłam swój pokój, po czym weszłam do kuchni. Służba nie zawodzi, na śniadanie podano naleśniki z bitą śmietaną i owocami.  Dziwi mnie tylko, że jeszcze nie ma tu Horana.  Zjadłam naleśniki, popiłam pomarańczowym sokiem i wyszłam, zamykając apartament. Może Niall wstał wcześniej i poszedł do chłoapków? No nie ważne. Teraz muszę dojść na tor, który na szczęście nie jest daleko.
-Hej piękna. - i znowu znajomy głos rudej.
-Hej Roxy. - cieszę się, że nie będę musiała iść sama na ten tor. 
-Szkoda, że wczoraj nie przyszłąś. Było na prawdę fajnie. - wcale nie żałuję. że mnie tam nie było.
-Byłam zmęczona. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Niech Ci będzie. Wiesz już, w czym idziesz na bankiet? - dobre pytanie, boże w co ja się ubiorę?
-Jeszcze nie. - odpowiedziałam, a dziewczyna kiwnęła głową.
Rozmawiałyśmy ze sobą do miejsca rozpoczęcia wyścigu. Na starcie oczywiście zobaczyłam Horana, który się do mnie uśmiechnął, podobnie jak Paul.
DO STARTU
Wszyscy wykonali czynność.
GOTOWI
Znajomy odgłos silników.
START
I pisk opon. Nie będę przedzierać się na przód, mam nadzieję, że nikt mnie nie zaatakuje. Zobaczyłam pojazd Paula, chłopak próbował strącić z motoru dziewczynę w blond lokach. Zaraz obok niego Roxy walczyła z jakimś chłopakiem, nie podjechałam do niej, ponieważ wygrywała. Ani jedno, ani drugie nie zdążyło doprowadzić do śmierci, bo usłuszeliśmy dźwięk, oznajmujący, że ktoś już zginął. Po zajechaniu na metę zobaczyłam wszystkich sojuszników, więc wszystkie najmniejsze zmartwienia odeszły. Drogę powrotną spędziłam razem z Roxy. Gdy otworzyłam drzwi do apatramentu, zauważyłam duże pudełko. Bez zastanowienia podeszłam do niego i otworzyłam. Była w nim piękna czarna sukienka z wycięciami po bokach. Nie zastanawiając się długo, pobiegłoam do łazienki by się w nią ubrać, zrobić makijaż i fryzurę na bankiet. Spędziłam w tym powieszczeniu około dwóch godzin, ale chyba było warto. Gdy weszłam do salonu, ujrzałam Horana wpatrzonego we mnie.
-Pięnie wyglądasz. - powiedział, a ja chyba się zarumnieniłam. Niall miał na sobie garnitur, w którym wyglądał zabujczo, no ale przecież mu tego nie powiem.
-Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem od ucha do ucha.
-Idziemy? - zapytał nie odwracając wzroku nawet na chwilę.
-Chodźmy, bo się spóźnimy - i wyszliśmy. Te wąskie korytarze prowadzące na sale bankietową są dobijające. Weszliśmy do środka i...no właśnie, co teraz?
-Idziemy do stołu, zaraz będzie toast. - oznajmił Horan z uśmiechem. No tak, alkohol to coś, co lubi najbardziej. Zajęliśmy miejsa przy stoliku, trochę szkoda, że nie siedziałam obok Roxy, ale myślę, że z samym Niall'em jakoś dam radę.
-Witam najlepszą 50-siątkę. - głos zabrał organizator wyścigów śmierci. Nienawidzę tego człowieka.
-Długo będzie gadał? - zapytałam szeptem niebieskookiego, siedzącego po mojej prawej stronie.
-On gada krótko i na temat, tak jak ja. - odpowiedział i uśmiechnął się zadziornie. 
-Tak więc wznoszę toast na waszą cześć. - powiedział podnosząc kieliszek szampana w górę. Wszyscy zrobili to samo, a następnie zanurzyli w nim usta. Z głośników zaczęła lecieć muzyka, aż zachciało mi się tańczyć.
-Zaraz wrócę, a wtedy zatańczymy, co ty na to? - zwrócił się do mnie Horan. Czyta w moich myślach.
-Dobrze. - powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam. Chłopak gdzieś poszegł,a ja zauważyłam osobę, z którą chciałam porozmawiać. Szybko wstałam i zaczęłam za nią iść. Kurcze, dlaczego idzie tak szybko? Muszę przyśpieszyć kroku. Dlaczego ta osoba weszła do schowka na miotły...i dlaczego jest tam też Niall? O co tu chodzi? Nie zamknęli do końca drzwi, wię postanowiłam to wykorzystać. Tak, wiem że nie ładnie jest podsłuchiwać.
-Ja chcę ją zabić. Teraz. Melanie tylko nam zawadza. - o boże, to nie może być prawda...
-Nie zabijajmy jej, ma dużo sponsorów i pomaga nam. - oh, dzieki Niall, że nie chcesz mnie teraz zabić. Czujecie ten sarkazm?
-Mam to w dupie. - płakać mi się chce.
-Jeszcze nie teraz, trzeba poczekać na odpowiedni moment. Wtedy nawet Ci pomogę. - Horan, boże...nie wierzę.
-Czekam już tyle lat. - o co w tym wszystkim chodzi?
-Więc poczekasz jeszcze torchę. Zapeniam Cię, że zginie z efektami specjalnymi. Każdy zapamięta każdą kroplę jej krwi. - nie wierzę, że te słowa padły z ust niebieskookiego. 
-Oby. - jak najszybciej wybiegłam z sali bankietowej. Co ja mam teraz robić, miałam być silna, ale nie dam rady. Może powinnam popełnić samobójstwo? Przy życiu trzyma mnie tylko mój braciszek. Boże, nie wiem czy bardziej bolą mnie słowa Niall'a, czy osoby, której ufałam praktycznie od samego początku?

------------------------------------------------------------------------
Hej <3
Przepraszam, że rozdział z opóźnieniem, ale miałam problemy z internetem :c
Jak wrażenia? Mam nadzieję, że wam się podoba xx
Miśki, wyjeżdżam na kolonię do Bułgarii 26 lipca i wracam 10 sierpnia (a 4 sierpnia mam urodzinki ^^ ), więc przed kolonią pojawi się jeszcze jeden rozdział, a następny dopiero po moim powrocie.
Do następnego :*
@Niall_potato69

sobota, 14 czerwca 2014

Chapter 11

-Zabiję Cię.  - usłyszałam zachrypnięty głos, który wywarł u mnie pisk. Poczułam, jak coś dotyka mojej głowy. Po chwili zorientowałam sobie, że nie ma w tym odrobiny żartu..
-Zostaw mnie! - krzyknęłam na tyle głośno, na ile byłam w stanie. Dostałam za to z pięści w nos. Zabolało. Poczułam wypływający płyn, który powoli spływa do moich ust. Smak krwi zawitał w moich ustach.
-Zamknij się szmato! Zabiję Cię! -zaczęłam się trząść ze strachu. Ten głos wydaje się taki znajomy, tak przerażająco znajomy. Stałam tyłem do postaci, która właśnie chce mnie zabić, więc nie mogłam zobaczyć twarzy. Pomocy.
-Przecież Cię nie doty.... - do pokoju wszedł Horan z latarką. Pierwszy raz w życiu cieszę się, że widze tego blond narcyza. Tylko czy on mi pomoże?
-Wyjdź, bo zabiję ją szybciej niż zamierzam! - modliłam się w myślach, żeby w grożącą mi postać jakimś cudem uderzył piorun. Eh czasami warto mieć nadzieję.
-Spokojnie, odłóż broń. - cała się trzęsę, jest ciemno, ktoś chce mnie zabić a Horan stoi bezradny z jedną, marną latarką, czy może być gorzej?
-Nie! Wyjdź, bo Ciebie też zabiję!-  poczułam jak broń bardziej wbija mi się w skronie.
-Proszę zostaw mnie, zrobię co zechcesz, ale zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam głośniejszym szeptem.
-Nic nie możesz zrobić jebana księżniczko! - coraz bardziej odczuwalny był oddech postaci na skórze mojej szyi.
-Jeszcze nie czas na to, niech trochę się tutaj pomęczy. Życie jest gorsze niż śmierć. - powiedział blondyn. Czy mi się wydaje, czy on wie o co w tym wszystkim chodzi?! Nienawidzę ludzi.
-Teraz Ci się upiekło, ale wiedz, że wrócę po ciebie. - postać popchnęła mnie, przez co opadłam na podłogę, a sama wybiegła z pomieszczenia. Dziwne, że akurat gdy zniknęła światła się zaświeciły. Oparłam się o brzeg łóżka i schowałam głowę mędzy kolana. Usłyszałam, że drzwi do sypialni zamykają się.
-Zaczekaj! - krzyknęłam do blondyna.
-Hm? - wrócił się otwierając drzwi.
-Ty wiesz kto to był. - powiedziałam pewnie, ocierając łzy z policzków.
-To bez znaczenia. - bez znaczenia? Serio? O co w tym wszystkim chodzi?!
-Jak to bez znaczenia? Mogłam już nie żyć. - powiedziałam ze strachem w głosie.
-Wszyscy kiedyś umrzemy. - pocieszające Horan, ugh jak można być tak bezuczuciowym?!
-Ale nie wszyscy w wieku 18 lat z pistoletu przy skroni Niall! - krzyczałam i płakałam równoczenśnie. Kto aż tak mnie nienawidzi? Amanda? Alex?
-To wyścig ŚMIERCI dziewczynko. - podkreślił słowo "śmierci". Nienawidzę tego słowa, przyprawia mnie o dreszcze.
-Powiedz mi kto to był. - powiedziałam podnosząc się i opierając o ścianę.
-Niech twój Paul Ci powie. - powiedział i posłał mi jeden ze swoich złośliwych uśmieszków.
-Nienawidzę Cię! - krzyknęłam i zsunęłam się po ścianie zakrywając twarz dłońmi.
-A ja Ciebie nie. - i wyszedł, po prostu wyszedł. Nienawidzę go z całego serca. On wszystko wie, jest w to zamieszany. Kto wie, czy on nie planuje mojej śmierci z innymi sojusznikami. On jest taki cholernie tajemniczy. Położyłam się na łóżko, wcześniej zmieniajc opatrunek na ręce, ale mimo wszytstko wiedziałam, że nie zasnę. To zdecydowanie będzie bezsenna noc, w ciągu której będę męczyć się pytaniami "kto?", "dlaczego?" , "czy i kiedy to się powtórzy?" , "co robi teraz mój kochany braciszek i tato?" , "czy jeszcze kiedykolwiek ich zobaczę?" , "co ukrywa Niall?" .

*

Budzik zadzwonił punkt 7:30. Przez całą noc nie zmróżyłam oka, przez co podkowy pod moimi oczami były jeszcze bardziej widoczne niż na codzień. Policzki były podpuchnięte od płaczu, usta popękane, ale dziwnie mnie to nie obchodziło. Wyszłam z pokoju, żeby napić się wody, niestety los chciał, żebym spotkała siedzącego tam niebieskookiego. Wyglądał na zmęczonego a w ręce trzymał szklankę whisky. Czyżby też nie mógł spać w nocy? Eh nie obchodzi mnie to, przynajmniej nie powinno. Marzę, żeby zobaczyć Paul'a i Roxy, aby móc im opowiedzieć o wczorajszym incydencie.
-Nie spałaś. - powiedział Niall, przyglądając mi się, gdy nalewałam wody do szklanki.
-Nie twój interes. - odpowiedziałam zachypniętym głosem, biorąc łyk wody.
-Możesz to przyznać, twoja twarz mówi sama za siebie. Ja też nie spałem. - czyli miałam dobre przeczucia.
-Średnio interesuje mnie corobiłeś w nocy. - najgorzej jest udawać obojętność, przecież obojętność jest gorsza od nienawiści.
-Boisz się wyścigu? - co mam mu odpowiedzieć, "tak Niall, strasznie boję się, że osoba, która była tu wczoraj załatwi mnie na starcie wyścigu, proszę obroń mnie?".
-Czemu tak nagle zaczęła obchodzić Cię moja osoba? Odpuść sobie. - powiedziałam i opuściłam kuchnię. Nie chciało mi się robić makijażu, więc po prostu ubrałam się w odpowiedni strój i wyszłam z apartamentu. Byłam jedną z pierwszych na mecie, więc czułam strach. Strach przed śmiercią.
-Cześć Mel. - obajrzałam się i ujrzałam Roxy. Boże, dziękuję Ci.
-Roxy! - nie zastanawiając się nad niczym, rzuciłam jej się na szyję. Potrzebowałam poczucia wsparcia.
-Co się stało? Wyglądasz strasznie. Nie spałaś całą noc? - wiedziałam, że zada to pytanie, ale potrzebuję wyrzucić to z siebie. Ona i Paul są moimi jedynymi, prawdziwymi przyjaciółmi.
-Więc zacznę od początku... - opowiedziałam jej zdarzenia z wczorajszej nocy i poczułam ulgę, że mogłam się tym z kimś podzielić. Jest mi odrobinę lepiej. Ludzie powoli zchodzili się na metę, tworząc uczucie ciasności.
-Ja pierdole. Spokojnie, wszystko będzie dobrze, będę przy tobie. Horan to dupek. - przytuliłam ją w geście podziękowania. Ona mnie rozumie. W oddali ujrzałam zaniepokojonego Paul'a spoglądającego na mnie, ale gestami dałam mu znać, że opowiem mu potem...jeśli dożyję.
-Cześć dziewczyny. - o proszę, przyszedł blond debil. Odwróciłam się do niego tyłem.
-Ty masz jeszcze czelność przychodzić tu po tym wszystkim?! - krzyknęłą Roxy. Dziękuję, że ją mam.
-Ale... - ruda nie dała mu skończyć. Powinnam się od niej uczyć, jak zachowywać się w stosunku do Niall'a. Ja w porównaniu do niej jestem mięczakiem.
-Spierdalaj. - krótko i na temat. Narcyz musiał odejść.
DO STARTU
O tak ,pierwsza komenda. To tak, jak pierszy krok do śmierci. Wszyscy zajęli swoje motory, te wszystkie miny są przerażające. Jedni są cali w strachu jak ja, a drudzy mają minę typu "zaraz umrzesz złotko".
GOTOWI
Czasami gdy słyczę tą komendę mam ochotę wykrzyczeć "nie jestem i nigdy nie byłam gotowa".
START
I jak zwykle wszystkie motowy ruszyły z piskiem opon. Postanowiłam nie jechać na przodzie, tam jest zbyt niebiezpiecznie, szczególnie dla mnie w tej sytuacji. Serce biło mi niemiłosiernie, z każdą sekundą denerwowałam się coraz bardziej. Nagle zauważyłam coś dziwnego. Motor zawodnika przede mną jechał zdecydowanie za wolno niż powinien, prawie się zatrzymał. Jeden motor z boku go potrącił. Spadł. Następny zawodnik po nim przejechał. Nie wiedziałam co mam robić, to było straszne. Nie mogę zchodzić z pojazdu, aler nawet jeśli bardzo bym chciała to zrobiło się za późno. Usłyszałam znajomy dźwięk, oznaczający śmierć. Kolejna śmierć na moich oczach. Zajechałam na metę będąc w lekkim szoku. Niby powinnam przyzwyczaić się do tego widoku...Horan miał rację, jestem za słaba na ten wyścig. Zeszłam z pojazdu i powitał mnie mój przyjaciel Paul. Przytuliłam go na przywitanie. Kątem oka zauważyłam, że Niall się nam przygląda, ale to chyba żadna nowość.
-Powiesz mi co się stało? - spoglądnęłam w jego zmartwione, pełne troski oczy.
-Ten zawodnik zginął na moich oczach i... - zaczęłam mówić o tym, botak bardzo nie chciałam go martwić zdarzeniem z poprzedniej nocy. Przed wyścigiem myślałam, że jemu będzie mi o tym najłatwiej opowiedzieć. Może to dlatego, że mi na nim zależy....bo zależy, prawda?
-Dobrze wiesz, że nie chodzi o to. Już przed wyścigiem byłaś...wiesz o co mi chodzi. - chyba jednak będę musiała mu o tym powiedzieć.
-Spokojnie możesz powiedzieć, że już przed wyścigiem wyglądałam jak czarwnica. - tymi słowami sprawiłam, że kąciki ust chłopaka uniosły się ku górze.
-Ale piękna czarownica. - teraz to moje usta przybrały uśmiech.
-Zostałabym tylko przy czarownicy. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem.
-Powiesz mi o co chodzi? - wiedziałam, że nie odpuści, ugh nie chcę go martwić.
-Tak, ale nie tutaj. - rozglądnęłam się dookoła, było tu mnóstwo ludzi.
-Może porozmawiamy w ogrodach apartamentowych? - zapytał. Przytaknęłam i udaliśmy się w wyznaczone miejsce.

**

Zajęliśmy jeden ze stolików przy żywopłocie. W ogrodzie nie było nikogo oprócz nas, więc to chyba dobre miejsce na rozmowę, której tak bardzo się obawiam.
-Teraz mi opowiesz? - wzięłam głęboki oddech i przygotowałam się do opowieści.
-Teraz tak. - odparłam i z małymi utrudnieniami opowiedziałam mu tą całą, pokręconą historię.
-I Niall wie, kto  to był? - zapytał ze zdumieniem.
-Chyba tak, ale on twierdzi, że ty też wiesz. - jego oczy przybrały wielkość pięciozłotówek.
-Przysięgam Ci, że nic nie wiem na ten temat. - dlaczego miałabym mu nie wierzyć?
-Wierzę Ci. - odpowiedziałam po krótkiej chwili zastanowienia.
-Nigdy bym Cię nie skrzywdził. - powiedział i położył swoją rękę na mojej.  Uśmiechnęłam się do niego.
-Dzsiaj trening parami, a ja nie mam zamiaru się na niego spóźnić przez Ciebie i twojego kochasia. - tak, zgadliście, to nik inny jak Niall James Horan wypowiedział te słowa.
-Idę! - krzyknęłam do niego i przewróciłam oczami. -Zobaczymy się potem Paul.
-Pamiętaj, ja nigdy bym Cię nie skrzywdził. - był tak bardzo przekonujący. Po prostu nie sposób mu nie wierzyć.
-Wierzę, że nigdy mnie nie skrzywdzisz. - odpowiedziałam i odeszłam. Przecież pan Horan nie będzie czekał.

***

Szłam za blondynem na tor treningowy. Nie odzywaliśmy się do siebie praktycznie przez całą drogę, ale może to i lepiej.
-Ja prowadzę. - powiedział, gdy stanęliśmy przy motorze.
-Niech Ci będzie. - cały czas starałam się uniknąć jego spojrzenia.
-Wiesz gdzie dzisiaj jedziemy na treningu? - czyli jednak będzie podejmował próbę rozmowy ze mną, ugh.
-Nie obchodzi mnie to, chcę mieć to już za sobą. - odpowiedziałam stanowczo i usiadłam z tyłu (niestety) obejmując go w pasie.
-Aż tak mi ufasz? - czy on musi być tak pewny siebie?
-Nie ufam ci. - starałam się brzmieć przekonująco. Czy komuś takiemu jak on można zaufać?
-Kłamiesz. - odpowiedział zaśmiał się. Wiedziałam, że tak będzie.
-Powiesz mi, kto chce mnie zabić? - musiałam zadać to pytanie, choć pewnie i tak nie otrzymam na nie odpowiedzi.
-Prawie wszyscy tutaj. - żartowniś. Prawie śmieszne. Idealnie wymigał się od odpowiedzi.
-Żarcik Ci się wyostrzył. - teraz ja nie powstrzymałam śmiechu. Zawsze śmieję się w najmniej odpowiednich momentach.
-Czy jestem aż taki zabawny? - zapytał ukazując mi swoje idealnie białe zęby.
-Mieszasz się w tłumie. - kurde, wygrał. Podjęłam z nim rozmowę.
-Chyba nie do końca. Tłum jest obojętny dla ludzi, a ja wiem, że nie jestem Ci obojętny. - znowu się zaczyna.
-Masz rację, ja Cię nienawidzę. - chociaż obojętność chyba boli bardziej.
-Wiem, że wcale tak nie jest. - ta jego pewnośc jest męcząca.
-Więc kto był wczoraj wieczorem u nas w apartamencie i chciał mnie zabić. Niall ja pytam serio. - po co się trudzę, przecież i tak mi nie odpowie.
-Powiem tyle, że to bliska Ci osoba. - tego kitu mi nie wciśnie.
-Zostaw Paul'a w spokoju. - to pierwsze co przyszło mi na myśl.
-Czy ja powiedziałem, że to Paul? Chcesz wiedzieć, gdzie jedziemy? - rozmowa o wczorajszej nocy chyba nie ma sensu.
-Chcę. - odpowiedziałam  w końcu.
-To Ci nie powiem. - dzięki blondasku.
-Chamsko. - zaśmiałam się i uderzyłam go w ramie.
-No dobrze, jedziemy na pokaz sztucznych ogni i będzie jakiś filmik z poległymizawodnikami. - nie wiem, czy chcę zobaczyć twarze ludzi, których już z nami nie ma.
-Ok, to jedziemy? - na prawdę wolę mieć to już za sobą.
-Nie poznaję Cię, jeszcze nie dawno piszczałaś, żebym nie odpalał silnika, pamiętasz? - chłopak się zaśmiał. Czy on będzie mi to teraz cały czas wypominał?
-Grabisz sobie, jedźmy już. - na moje słowa ruszyliśmy i nie zatrzymywaliśmy się aż do punktu obserwacji "przedstawienia". Zsiedliśmy i stanęliśmy obok siebie obok barierki. Może powinnam iść do Paul'a? 
-Zaraz się zacznie. - powiedział Niall. Znając życie zacznie się od filmiku z poległymi. Zgadłam.
-Mieli całe życie przed sobą. - szepnęłam do niebieskookiego. To cholernie przykre.
-Niektórzy muszą zakończyć je wcześmniej niż by chcieli. - odpowiedział mi chłopak. Już niedługo ja również zakończę swoje życie.
-Mnie też czeka wczesna śmierć, jestem tylko ciekawa kto mnie zabije. - jedna łza spłynęła po moim prawym policzku. Ku mojemu zdziwieniu Niall ją otarł.
-Wszyscy możemy umrzeć wczesną śmiercią, tu nikt nie zna dnia i godziny. - blondyn ma chyba największe szanse na przetrwanie.
-Ludzie krzywdzą ludzi. - powiedziałam prawie niesłyszalnie.
-Ja Cię nie skrzywdzę. - na te słowa zamarłam, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki.
-Już to zrobiłeś. - żeby to było tylko raz...
-Nie rozumiesz niektórych rzeczy i powagi niektórych spraw. Nie rozumiesz wyborów, które trzeba podejmować. Nie znasz tajemnic, które zabierają życie grupom  ludzi. Nie znasz i nie rozumiesz życia. - powiedział i nie oderwał w tym czasie ode mnie oczu.
-No to mi wytłumacz. - szepnęłam, ale zamiast mi odpowiedzieć zasmakował po raz drugi w życiu moich ust. Trochę za nimi tęskniłam, chyba jednak nie jest mi do końca obojętny. Ale czy mogę mu zaufać? Usłyszałam wystrzał fajerwerek. Niall delikatnie oderwał swoje usta od moich i objął mnie ramieniem spoglądając w kolorową stronę nieba.
Już tęsknię za smakiem jego ust.
--------------------------------------------------------------------------------
Hej misiaczki x
Po pierwsz ebardzo was przepraszam (znowu)
Wiem, że długo czekawiście na rozdział, ale moja mama zabrała mi tabletai lapropa, więc moim jedynym dostępem do internetu był telefon, na którym codziennie starałam się coś napisać. Dodaję rozdział 0 23:37 , żeby pokazać wam, jak bardzo mi na was zależy i żeby rodział był jak najwsześniej. Przpraszam za wszystkie błędy.
Jak wrażenia po nim? <3
Proszę, niech każdy, kto go przeczyta zostawi po sobie ślad w komentarzu. Jaki kolwiek, bo chcę zobaczyć czy mam wiernych czytelników, którzy zostają przy mnie po miesięcznej przerwie.
Kocham was <3
Ci co zostali, wiedzcie, że jesteście najlepsi :*
Od wakacji rozdziały będą dodawane regularnie, więc do następnego :)

sobota, 17 maja 2014

Chapter 10

-Wyjdź, nie chcę Cię znać, rozumiesz? - powiedziałam, a mój głos się załamał.
-Chciałem porozmawiać. - powiedział niepewnie.
-Ale ja nie chcę z Tobą rozmawiać, nie będzie tak jak ty chcesz. Wynoś się! - krzynknęłam i cała schowałam się pod kołdrę. Prosze, niech on sobie pójdzie. Mam do niego straszny żal.
-Chciałem... - nie pozwoliłam mu skończyć. Nie pozwolę mu na to, by po raz kolejny mnie skrzywdził.
-Ale ja nie chcę! - krzyknęłam z pod pieżyny.
-Nawet nie wiesz, co chciałem powiedzieć. - teraz pewnie ma minę typu "wtf".
-Nie chcę wiedzieć. - powiedziałam i jedną, zdrową ręką otarłam łzy.
-Nie to nie. - wyszedł trzaskając drzwiami. Niech sobie idzie, tak będzie najlepiej. Zanknęłam oczy i powoli odpłynęłam w krainę głębokiego snu.

*

Rano obudził mnie budzik oznajmujący, że za pół godziny rozpoczyna się wyścig śmierci. Nie chcę tam iść, szczególnie teraz, gdy wyglądam jak wrak człowieka. Niechętnie podniosłam się z łóżka, ubrałam w strój motorowy i ogarnęłam trochę włosy. Zmieniłam opatrunek, co wcale nie przyszło tak łatwo. Już miałam wychodzić, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. O nie.
-Idź sobie, w dalszym ciągu nie chcę Cię widzieć. - powiedziałam zdenerwowana. Drzwi do sypialni otworzyły się i ku mojemu zdziwieniu ukazał się w nich Paul. Bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyję, na chwilę zapominając o bolącej ręce.
-Już myślałem, że nie chcesz mnie widzieć. - chłopak uśmiechnął się szeroko.
-Myślałam, że to Niall. - odpowiedziałam, podkreślając ostatnie słowo.
-Na szczęście to tylko ja. - powiedział, a uśmiech nie schodził z jego ust.
-Cieszę się, że Cię widzę. Jak się czujesz? - zapytałam zmartwiona, bo Paul nie wyglądał najlepiej pod względem zdrowotnym.
-Dobrze, a jak Twoja ręka? - mhm dobrze, kłam dalej...
-Widzę, że nie czujesz się najlepiej. - zignorowałam jego pytanie.
-Na prawdę wszystko jest w jak najlepszym porządku. - zapewniał mnie chłopak.
-Niech Ci będzie. Idziemy? Zaraz zacznie się wyścig. - powiedziałam spoglądając na zegarek. Zaraz będziemy spóźnieni.
-Idziemy. - odpowiedział i opuściliśmy apartament.

**
Na starcie przywitałam się z Roxy, która była jakaś przybita. Muszę z nią porozmawiać po wyścigu, bo ewidentnie dzieje się z nią coś złego. Zobaczyłam  też Amande, która śliniła się na widok Horana, który obecnie flirtował z jakimiś dziewczynami. Chyba mnie nie widział... z resztą nie obchodzi mnie to. 
-Teraz, byle żeby przeżyć. - z rozmyśleń wyrwał mnie Paul.
-Co? - zamyśliłam się i nie usłyszałam do końca, co powiedział.
-Mówiłem, że musimy to przeżyć. - przydało by się. W sumke to teraz nie wiem, czy Niall dalej będzie mnie chronił przed niebezpieczeństwami na torze. Po nim mogę spodziewać się wszystkiego, nawet tego, że mnie zabije. Chociaż, czy posunął by się aż tak daleko?
-Mhm. - tylko na taką odpowiedź było mnie stać.
-Co się dzieje? Coś z Tobą nie tak. - powiedział zmartwiony chłopak.
-Ja po prostu...wszystko dobrze. - nie będę mu się zwierzać na torze.
-Myślisz, że w to uwierzę? Jeśli chodzi o Horana, to absolutnie się nie przejmuj, on nie jest wart Twoich myśli. - łatwo powiedzieć, trudniej zastosować w praktyce.
-Staram się. - powiedziałam lekko zachrypniętym głosem.
-On o Tobie nie myśli. - dzieki, podniosłeś mnie na duchu. Chociaż, nie powinno mnie obchodzić o czym Niall myśli.
-Skąd wiesz? - zapytałam marszcząc brwi. Z resztą, nie zależy mi...chyba.
-On nie ma uczuć, to taki typ człowieka. - powiedział Paul, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Każdy człowiem ma uczucia, ale nie każdy je okazuje. - westchnęłam.
-Czy on Cie chociaż przeprosił? - może chciał to zrobić wczoraj, a ja nie dałam mu szansy? Ale chyba dobrze zrobiłam, po tym jak mnie potraktował. Eh mam mieszane uczucia.
-Nie dałam mu na to szansy. - odpowiedziałam, poprawiając włosy.
-Dobrze zrobiłaś. - zdążyłam tylko kiwnąć głową, bo usłyszałam pierwszy sygnał rozpoczęcia dzisiejszego wyścigu. Zajęłam miejsce na swoim motorze i czekałam na kolejne znaki.
DO STARTU
Wszystkie silniki wydały z siebie specyficzny dla motorów dźwięk.
START
I wszyscy ruszyli jak oparzeni. Nie chciałam się pchać na przód, tym bardziej, że z raną na ręce nie kierowało mi się komfortowo. Jechałam ze średnią prędkością i wszystko było w porządku. Tym razem nikt nie próbował mnie zabić, po około 20 minutach usłyszałam znajomy wystrzał. Zajechałam na metę, ale nigdzie nie mogłam znaleźć Roxy, z którą chciałam porozmawiać. Zobaczyłam Toma i podbiegłam w jego kierunku. Nie znam go za dobrze, ale w końcu mam z nim sojusz.
-Cześć Tom, wiesz gdzie jest Roxy? - zapytałam. W końcu są z jednej wioski.
-To ty nie wiesz kto zginął? - zapytał, a moje oczy powiększyły się do niewyobrażalnych rozmiarów, a serce jakby na chwilę przestało bić.
-C...c...co? - jakby wielka gula utknęła w moim gardle.
-Nie, spokojnie, to nie Roxy. Jej najlepszy przyjaciel, którego tutaj poznała, coś typu ty i Paul. -  moje mięśnie rozluźniły się, a serce złapało normalny rytm. Tom nie zdaje sobie sprawy jak bardzo mnie przestraszył.
-Dlaczego nie powiedziałeś od razu?! Prawie miałam zawał! - krzyknęłam i zdrową ręką uderzyłam go w ramię.
-Przepraszam? - to przmiało bardziej jak pytanie.
-Nie ważne, gdzie ona jest? - zapytałam, poprawiając włosy, które zasłoniły mi oczy.
-Przy punkcie weryfikacji zwłok. - chyba wiem, gdzie to jest.
-Dzięki. - powiedziałam i pobiegłam we wskazane miejsce. Po chwili zobaczyłam Roxy, przed budynkiem. Była skulona i płakała. Usiadłam obok niej i mocno przytuliłam, nic nie mówiąc. Siedziałyśmy tak chyba 40 minut.
-Melanie? - usłyszałam jej cichy głos.
-Tak? - zapytałam, ocierając kciukiem jej łzy.
-Przepraszam. - zdziwiły mnie słowa rudej.
-Za co mnie przepraszasz? - nie ukrywałam swojego zdziwienia.
-Ostatnio Cię zaniedbałam. - odpowiedziała, patrząc w jakiś punkt w oddali.
-To ja przepraszam, ja Cię zaniedbałam. - spojrzałam na nią, ale w dalszym ciągu wpatrywała się w dal.
-Idziemy? Robi się chłodno? - zapytała moja przyajciółka. Było mi strasznie smutno patrzeć, jak cierpi.
-Mogę o coś zapytać? - spojrzałam na Roxy pytająco.
-Zawsze. - odpowiedziała.
-On był dla Ciebie ważny? - nie wiedziałam, czy dobrze zrobiłam zadając to pytanie.
-Bardzo. Melanie, o co pokłóciłaś się z Horanem? - wieści szybko się rozchodzą.
-Skąd o tym wiesz? - nikomu o tym nie mówiłam z wyjatkiem Paul'a.
-Niall przyszedł w nocy do Toma i razem pili. Wspominał coś, że się pokłóciliście. - nie ma to jak topić problemy w alkoholu.
-Zaczęło się od na prawdę drobnej sprzeczki a skończyło...tak jak się skończyło. - szczerze, to nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać i obarczać ją swoimi problemami, szczególnie teraz, gdy straciła przyjaciela.
-Wracajmy, jestem głodna. - tak zrobiłyśmy.


***

Zjadłam kolację razem z Roxy, trochę porozmawiałyśmy i obie uznałyśmy, że jesteśmy zmęczone. Otworzyłam drzwi do apartamentu i zastałam jakąś brunetkę przechadzającą się w szlafroku. Chyba nie muszę pytać, co tutaj robi. Czy niebieskookiemu nigdy się to nie znudzi. O wilku mowa..
-To Twoja sojuszniczka, kotku? - zwróciła się do Niall'a i wskazała na mnie palcem.
-Trochę kultury. - powiedziałam, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Jestem Alex. - powiedziała i wzruszyła ramionami. Czy wszystkie kochani Horana mają imię na "A"? Bezczelna jest a Niall po prostu stał i się patrzył. Miał na sobie tylko spodnie, więc domyślam się, co tu się działo pod moją nieobecność.
-Melanie. - odpowiedziałam bez żadnych emocji.
-Wiem. Melanie, zrobisz nam kolację? - moje usta utworzyły literę "O". Tego się nie spodziewałam. Jest jeszcze bardziej bezczelna niż wygląda. Parsknęłam śmiechem.
-Żarcik Ci się wyostszył. - powiedziałam i rzuciłam jej mroźne spojrzenie.
-Nie. Najlepiej by było, gdybyś sobie poszła. - ona stara się wyprosić mnie z MOJEGO apartamentu?! Jej bezczelnośc nie zna granic.
-To mój apartament. - odpowiedziałam i starałam się uspokoić.
-I Niall'a. - dodała brunetka.
-Właśnie, mój i Niall'a, nie Twój, więc łaskawie wyjdź. - podkresliłam ostatnie słowo.
-Nie ty tu rządzisz, prawda Niall? - uśmiechcęła się do blondyna. Jak "słodko". Zdenerwowałam się. Bardzo się zdenerwowałam.
-Będzie lepiej jak już pójdziesz. - przynajmniej w tym się zgadzamy Horan.
-Jesteście siebie warci. - powiedziała i wyszła trzaskając drzwiami. Mało brakowało i padło by z moich ust nieco więcej niegrzecznych słów.
-Nie życzę sobie, żebyś sprowadzał tutaj takie panienki. - podkresliłam swoje zdenerwowanie.
-To nie koncert życzeń. - chamsko.
-Nie mam zamiaru zaglądać Ci do łóżka, ale rób to w ich apartamentach, nie w naszym. - powiedziałam i weszłam do kuchni w celu napicia się wody. Blondyn wszedł za mną.
-Zazdrościsz mi, że mam w kim wybierać. - zakrztusiłam się wodą.
-Ja w przeciwieństwie to tych dziewczyn się szanuję. - mam ochotę uderzyć jego głową w ścianę.
-Jesteś warta Paul'a. - traktuję to jako komplement.
-A ty Alex. - na prawdę do siebie pasują ze wzglądu na charakter.
-Imię Paul kojarzy mi się z pałą. - zaśmiał się Niall. Żałosne.
-A mi imię Alex z psem. - uśmiechnęłam się złośliwie. Kurcze, ostatnio jestem chamska.
-Wiesz, że to było chamskie. - uśmiechnął się niebieskooki.
-Uczę się od najlepszych w tej dziedzinie. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-Masz na myśli mnie? - zapytał, opierając się o blat.
-Czyli jednak myślisz. - odpowiedziałam i odłożyłam szklankę na blat.
-Przestępcy muszą myśleć. - znowu się zaczyna.
-Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. Idę spać. - powiedziałam wychodząc z kuchni.
-Paul'owych snów! - usłyszałam krzyk za sobą, ale zignorowałam to. Usłyszałam też deszcz  uderzający w rynnę i odgłos błyskawicy. Po chwili wszystkie światła zgasły. Dlaczego mnie to spotyka? Strasznie boję siw ciemności, ale na pewno nie pójdę do Horana. Muszę po prostu dojść do sypialni. Dasz radę  Melanie. Otworzyłam drzwi (miejmy nadzieję) do mojej sypialni. Cały czas dotykałam jedną ręką ściany.
-Zabiję Cię. - usłyszałam zachrypnięty głos, który wywołał u mnie pisk. Poczułam,jak coś dotyka mojej głowy. Po chwili zorientowałam sobie, że nie ma w tym odrobiny żartu...










------------------------------------------------------------------
Hej skarby <3
Na wstępnie chciałam was bardzo przeprosić, że tak długo nie było rozdziału, ale teraz mam w szkole okres poprawiania wszystkich ocen :/
Przepraszam za wszystkie błędy w rozdziale, chciałam go dodać jak najszybciej.
Jak rozdział?
Kto może chcieć zabić Melanie?
Dziękuję za wszystkie komentarze i mam nadzieję, że będzie ich coraz więcej <3 
Jesteście najlepsi xx
Do następnego :)
@Niall_potato69