wtorek, 26 sierpnia 2014

Chapter 14

-Jestem mordercą. - wyszeptałam po dłuższej chwili. Niall przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Jeszcze przed wyścigiem odepchnęłabym go i uciekła jak najdalej, ale po tym zdarzeniu nie mogę nawet mrugnąć, o biegu nie wspominając. Poczułam się dziwnie bezpiecznie. Tak, bezpiecznie w ramionach osoby, która chce mnie zabić, próbowała zgwałcić i okłamuje mnie. 
-Uratowałaś mi życie księżniczko. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Zamknęłam oczy i milczałam, po prostu milczałam w jego ramionach. Teraz jakby nie liczyło się nic oprócz tego, że on żyje. Tkwiliśmy tak przez dłuższą chwilę (co mnie dziwiło, bo niespodziewałam się czegoś takiego po Horanie) i pewnie stalibyśmy dłużej, gdyby nie osoba, która mnie od niego odciągnęła. Tak zgadliście, to nik inny jak Paul.
-Odejdź od niego! - krzyknął i pchnął niebieskookiego w tył.
-Nie będziesz jej rozkazywał! I nie przeżywaj tak, bo potem mejtek nie dopieżesz. - krzyknął blondyn, który powrócił na swoje poprzednie miejsce i również pchnął chłopaka.
-Odezwał się gwałciciel. - prychnął brunet. To nie skończy się dobrze, czuję to.
-Pojebało Cię?! Chłopie ustaw się prostopadle do ściany, weź szybki rozbieg i zdrzemnij się trochę bo Dobranocka dopiero o 19 00.  -skrzywił się Niall, przez co rozumiem, że w dalszym ciągu podtrzymuje wersję "nic nie pamiętam".
-Ja nie próbuję gwałcić swojej sojuszniczki i oh, nie chcę jej zabić. - jestem prawie pewna, że moje serce przestało bić. Jezu, dlaczego on powiedział coś takiego. Obiecał mi, że ta sprawa nie ujrzy światła dziennego bez mojej zgody. W skrócie? Jestem matrwa przed zachodem słońca.
-Że Cię frajerze ksiądz w przedszkolu gumowym krokodylem molestował, to nie znaczy, że musisz się spinać na każdego. O co Ci kurwa chodzi, nie chcę jej zabijać! - wyrzucił ręce w górę, a następnie wskazał prawą dłonią na mnie. Gdyby nie chciał to nie mówiłby nic takiego Roxy...
-Więc na żarty rozmawiałeś z tą rudą suką? - o boże, nie wierzę że to powiedział. Paul, jak mogłeś mi to zrobić?! Oki, chcesz dla mnie dobrze ale tylko pogarszasz sytuację chłopie.
-O czym t... - i nagle nastała cisza, a oczy blondyna mało nie wypadły z oczodołów. Chyba właśnie uświadomił sobie o co tu chodzi.
-I co teraz chłopcze? Idziemy Mel. - powiedział ze sztucznym uśmieszkiem do blondyna i pociągnął mnie za sobą. Pewnie jest na mnie zły, w sumie sama na siebie jestem zła. I...ej zaraz, za Paula też jestem zła.
Chłopak nie odzywał się do mnie przez całą drogę do apartamentu. Gdy otworzył drzwi wskazał ręką na kanapę. Usiadłam na niej i czekałam na dalszy rozwój sytuacji.
-Mel ja mam takie jedno, podstawowe pytanko. Pojebało Cię?! - wiedziałam, że powie coś w tym rodzaju.
-Mogę zapytać o to samo. Dlaczego mu powiedziałeś o rozmowie z Roxy?! - wyczuwam nieprzyjemną  i wielką kłótnię. 
-Kiedyś musiał się o tym dowiedzieć. - mówił i starał się opanować, co niestety mu nie wychodziło. Mam ochotę po prostu wstać i wyjść, nawet zaraz to chyba zrobię.
-Kiedyś i niekoniecznie od Ciebie. - powiedziałam mróżąc oczy i odwracając głowę w drugą stronę.
-A miał się dowiedzieć od Ciebie? Przecież jesteś zbyt niewinna żeby mu o tym powiedzieć i tak byś sobie żyła w tych tajemnicach czekając kurwa na śmierć. - to wszystko i tak nie zmienia faktu, że miał trzymać język za zębami.
-Myślałam, że się przyjaźnimy, a przyjaciele dotrzymują tajemnic, a poza tym to nie twój interes kiedy umrę, mogę się zabić sama i to nawet zaraz, a ciebie to powinno gówno obchodzić. - zdenerwowałam się i owszem, zachowałam się jak wredna dziewczynka.
-Jesteśmy przyjaciółmi i nie mów tak...chociaż zapomniałem, że to Niall jest tym najważniejszym. Możemy się przyjaźnić, całować a nawet pieprzyć, a ty i tak polecisz do niego i wybaczysz mu wszystko co zrobił. Może ty się w nim zakochałaś? Oh nie może, tylko na pewno...wiesz, najlepiej teraz leć do niego, znowu. - podkreślił słowo "znowu". Całą tą swoją wypowiedzią podniósł mi ciśnienie, mało brakowało, a moja ręka powędrowałaby na jego twarz. 
-Jak możesz?! Zabiłam tą dziewczynę w wyścigu, bo i ty i Niall jesteście dla mnie cholernie ważni! Nie wiem dlaczego, ale tak już po prostu jest! Zabieram swoje rzeczy i nie waż się do mnie odzywać nigdy więcej. Oh i wiesz co? Już nie jesteś dla mnie ważny. - zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z apartamentu trzaskając drzwiami. Boże co za człowiek. Czy to na pewno był ten Paul? Zaraz mnie rozsadzi, cała trzęsę się z tej złości.
Otworzyłam drzwi do swojego apartamentu, żeby zobaczyć Horana siedzącego w fotelu i wpatrującego się we mnie. Jeszcze tego brakowało, pewnie zaraz wyciągnie paralizator z kieszeni. Położyłam swoje rzeczy w sypialni, usiadłam na łóżku i ujrzałam chłopaka stojącego w drzwiach, boże why?
-Dlatego to zrobiłaś? Dlatego uciekłaś z bankietu? - Melanie, przecież wiedziałaś, że w końcu tu przyjdzie i o to zapyta. Zbierz w sobie choć tyle odwagi na rozmowę z nim, jak będzie chciał to i tak cie zabije.
-Tak. Nie wiem dlaczego poszłam za Tobą. - odpowiedziałam wpatrując się w podłogę.
-I mimo wszystko uratowałaś mnie dzisiaj? - nie spojrzałam na niego, ale domyślam się, że wyraz jego twarzy przybrał zdziwienie.
-Przecież żyjesz, więc odpowiedź jest oczywista. - powiedziałam i zaczęłam bawić się palcami.
-Trochę nie rozumiem. - przecież nie odpowiem mu "ja też", to byłoby jeszcze dziwniejsze niż ta cała sytuacja.
-Nie prościej mnie teraz zabić? - zapytałam i podniosłam głowę, by go zobaczyć. Chciał coś powiedzieć, ale zawahał się na chwilę.
-Nie mogę, mamy umowę. - tak, bo Niall Horan nigdy nie złamał umowy.
-Z tego co wiem, to z Roxy też masz umowę. - powiedziałam cicho, ale słyszalnie.
-Jebać ją. - usłyszałam w odpowiedzi,  co wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej.
-Jej pewnie mówisz to samo o mnie. - odpowiedziałam i powróciłam do zabawy swoimi palcami u rąk.
-Pokłóciłaś się z Paulem? - nie odpowiedział, co było odpowiedzią dla mnie. I niech mi ktoś powie, że to nie było oczywiste.
-Nie twój interes. - powiedziałam nawet na niego nie spoglądając, w jednej chwili wszystko stało się tak strasznie obojętne. Nagle poczułam jak łóżko obok mnie się ugina, a po policzku spływa jedna łza, którą szybko wytarłam. Czy on nie może po prostu ospuścić i sobie pójść? Odgarnął część moich włosów za ucho i pocałował mój policzek, po czym wstał i wyszedł zostawiając mnie samą w pokoju. Już nic nie rozumiem. Położyłam się i odpłynęłam.

*

Jak zwykle rano zaczął dzwonić budzik, ale tak bardzo chciało mi się spać, że go wyłączyłam. W tym momencie zupełnie nie obchodziło mnie co będzie, jeśli nie stawię się na wyścig i wszystko byłoby świetnie, gdybym nie zobaczyła nad sobą blond czupryny i nie poczuła jak mnie łaskocze. Tak, oczywiście że mam łaskotki i to bardzo wyczulone.
-Przestań, proszę. - powiedziałam, gdy na chwilę opanowałam śmiech. W sumie, to cieszę się, że do mnie przyszedł. Z seri "ogarnij Mel".
-Ale masz wstać, bo się spóźnisz. - to trudne, gdy łóżko krzyczy "zostań, tu jest twoje miejsce na ziemi" i dodam, że grawitacja wciąż działa.
-Dobrze, dobrze. - powiedziałam i niechętnie wstałam, udałam się do łazienki, gdzie wykonałam poranną toaletę i kurde, dostałam okres. Może dlatego wczoraj wszystko drażniło i smuciło mnie dwa razy bardziej? Udałam się do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie i coś jeszcze...Niall stał przy stole z bukietem białych róż, co jest grane? Niepewnie podeszłam do niego.
-Proszę, są dla ciebie. - powiedział i wręczył mi bukiet.
-Dziękuję, ale nie mam dzisiaj urodzin. - odpowiedziałam i powąchałam jednego kwiatka.
-Mel, bo ja..chciałem cię...prze...prze...przep - o proszę, jaka miła niespodzianka z samego rana. Zachichotałam.
-Czy Niall Horan próbuje mnie przeprosić? - podobno nigdy tego nie robi.
-Nie...no tak trochę. - powiedział i przeczesał dłonią włosy. Zawsze to robi gdy się denerwuje albo chce kogoś poderwać, tak zauważyłam to.
-Przepraszasz mnie za to, że chcesz mnie zabić? - spojrzałam na niego i zmarszczyłam brwi.
-Nie mogę...nie chcę Cię zabijać. - niebieskooki trochę się speszył, bo cały czas wpatrywał się w podłogę.
-Kiedyś będziesz musiał. Powiesz mi o co chodzi Roxy? - nie powinnam mu ufać tak samo jak nie powinnam przyjmować przeprosin...chociaż, czy przepraszałby gdyby było by mu to obojętne? Może to po prostu kolejne świetne aktorskie zagranie?
-Dowiesz się w swoim czasie. - powiedział, uniósł wzrok i ponownie przeczesał dłonią włosy. Tym razem to ja wlepiłam wzrok w podłogę. Zawsze, gdy ja pytam o coś, co jest dla niego niewygodne to tak to się kończy. Unika odpowiedzi, ale ja zawsze muszę odpowiadać, ugh co za człowiek.
-W takim razie nie przyjmuję przeprosin. - odpowiedziałam i położyłam róże na stole obok niego. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i wpatrywałam się w jego niezrozumiały wyraz twarzy. Niall Horan pierwszy raz kogoś przeprosił i pierwszy raz ktoś nie przyjął jego przeprosin, ale nie mogłam postąpić inaczej. On robi ze mną co chce, nie będę kolejnym pionkiem w jego grze, wystarczy, że jestem pionkiem w wyścigu śmierci.
-Nie możesz. - wydusił w końcu z siebie. Uniosłam brwi w zdumieniu.
-Owszem, mogę. - odpowiedziałam i w nie zmieniłam swojej poprzedniej pozycji.
-Nie mogę Ci powiedzieć, musisz to usłyszeć od Roxy, ale jeszcze nie teraz, bo to może się tragicznie skończyć. - powiedział po czym ponownie wziął kwiaty do ręki i skierował w moją stronę.
-Mam żyć w ciągłych tajemnicach z dodatkową obawą, że "przyjaciółka" przyjdzie do mnie w nocy i poderżnie mi gardło? - zapytałam, nie wyciągając wcześniej ręki, aby odebrać kwiaty.
-W zasadzie tak. - powiedział i uśmiechnął się do mnie.
-Magiczne słowo. - rzekłam spoglągając na bukiet białych róż, który dalej spoczywał w jego wyciągniętej w przód dłoni.
-Prze...prze...przep...kurwa, nie karz mi tego znowu powtarzać. - odpowiedział i potrząsnął roślinami.
-Nie powiedziałeś tego słowa w pełni nawet raz. - powiedziałam i mimowolnie kąciki moich ust poędrowały ku górze.
-Przep...przepraszam, okey? Za wszystko. - zarumienił się, widzę to. Proszę państwa Niall James Horan powiedział przepraszam. Może jestem łatwoufna i łatwowierna, ale wzięłam te kwiaty z jego ręki z triumfalnym uśmiechem.
-Niech Ci będzie Horan, przeprosiny przyjęte. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie, co odwzajemnił. Nalałam wody do pierwszego flakonu jaki znalazłam i wstawiłam do niego białe róże.

-Więc o co pokłóciłaś się z tym czarnym palantem, który chciał mnie zabić? - zapytał blondyn, gdy byliśmy już w połowie drogi na tor. W zasadzie to ja zleciłam jego zabójstwo, ale mu tego nie powiem, tym bardziej, że dopiero się pogodziliśmy, czego nie chcę niszczyć...przynajmniej na razie.
-Nieważne. - odpowiedziałam i smutno się uśmiechnęłam. Pokłóciłam się z przyjacielem, który wspierał i był dla mnie od samego początku, to nie jest fajne uczucie, ale halo miałam do tego powód.
-Ściemniasz. - powiedział i szturchnął moje lewe ramie, ugh nie mogę mu powiedzieć o co poszło.
-Ty nie powiedziałeś mi o Roxy to ja nie powiem Ci o Paulu. - odpowiedziałam i pokazałam mu język przez co z jego ust wydobył się śmiech.
-Zachowujesz się jak dziecko. - powiedział i uszczypnął mój policzek. Oh i kto to mówi?
-To nie ja z naszej dwójki mam mentalnie pięć lat, mam Ci przypomnieć? - rzekłam i tym razem to ja uszczypnęłam jego policzek. Faktycznie, zabawa jak w przedżkolu.
-To mentalnie pięcioletnie dziecko, z którym obecnie rozmawiasz codziennie obrania Cię na torze. - powiedział i przeczesał dłonią swoje włosy. Boże, ile razy można to robić?
-Wczoraj role się odwróciły. - prychnęłam, przez co zostałam popchnięta.
-Pyskata, lubię takie. - na jego słowa wybuchłam niepochamowanym śmiechem, sama nie wiem dlaczego, bo w sumie przyzwyczaiłam się do tego rodzaju tekstów w moją stronę.
-Cześć wam. - oh, bardzo dobrze znam ten głos. Spojrzałam niepewnie na blondyna, który tylko mrugnął do mnie lewym okiem.
-Hej Roxy. - odpowiedziałam i starałam się uśmiechnąć jak najbardziej naturalnie. Ruda natychmiast mnie przytuliła, a ja miałam wrażenie, że zaraz wbije mi nóż w plecy.
-Pogadamy po wyścigu, bo muszę załatwić coś z Alex, narka. - powiedziała i odeszła, a ja odetchnęłam z ulgą. Teraz w mojej głowie powstało kolejne pytanie, co ona musi załatwić z Alex, z dziewczyną, z którą sypiał Niall i która tak bardzo mnie nienawidzi? Długo nie musiałam czekać na pierwszą myśl...
-Dobra z Ciebie aktorka. - rzekł niebiekooki i uśmiechnął się łobuziarsko.
-Nie lepsza niż z niej. - odpowiedziałam i stelepałam się na myśl o rudej.
-Wiedziałem, że mu wybaczysz, zawsze to robisz. - i kolejna bardzo znana mi osoba. Czego on ode mnie chce? Znowu chce się kłócić?
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać Paul. - powiedziałam i spojrzałam na niego z lekką pogardą. Boże, co z tobą Mel, ty nigdy tego nie robisz.
-Myślę, że powinniśmy. - odpowiedział i położył dłoń na moim ramieniu, którą szybko strąciłam.
-Powiedzaiała Ci, że nie ma ochoty z tobą rozmawiać, której części tego zdania nie rozumiesz? - wtrącił się blondyn. Byłam mu za to wdzięczna, bo na prawdę nie chcę w tej chwili rozmawiać z brunetem, jeszcze złość mi nie przeszła.
-O proszę, obrońca swojej morderczyni. - zesztywniałam, jeśli on powie coś w tym temacie, to nigdy w życiu się do niego nie odezwę. On nie może tego zrobić.
-Jesteś pojebany, siadło Ci na mózg, chodź Mel. - moje serce przyśpieszyło, gdy Paul rzucił szybkie "nie tak szybko".
-Melanie, nie masz nic do powiedzenia swojemu chłoptasiowi? No proszę, kto prosił mnie abym zabił Horana? Już zapomniałaś? - w tej chwili to mam ochotę zabić Ciebie Paul. W tym momencie uświadomiłam sobie, że tej przyjaźni nie da się uratować, ale co gorsze nie chcę stracić znajomości z Niallem. Matko Boska.

--------------------------------------------------------------------------
Hej skarby <3
Już niedługo znowu szkoła, zabijcie mnie ;/
Jak wrażenia po rozdziale?
Pamiętajcie, że każdy komentarz bardzo motywuje :)
Do następnego :*

@Niall_potato69

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Chapter 13


-Oby. - jak najszybciej wybiegłam z sali bankietowej. Co ja mam teraz robić, miałam być silna, ale nie dam rady. Może powinnam popełnić samobójstwo? Tak byłoby najlepiej, prawda? Przy życiu trzyma mnie tylko mój braciszek i tato. Boże, nie wiem czy bardziej bolą mnie słowa Niall'a, czy osoby, której ufałam praktycznie od samego początku?

Biegłam ile sił w nogach, potykałam się po drodze, poczułam szarpniecie w ramie, przestraszyłam się, myślałam ze to Niall. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam bruneta.
-Hej mała, co się stało? -zapytał z widocznym zmartwieniem. Fajnie jest mieć osobę która się o ciebie troszczy.
-Ja... po prostu tęsknię za domem, a ci ludzie na bankiecie mnie przerażają. -powiedziałam. Było to kłamstwem ale w pewnym sensie tez prawdą.
 -Nie martw się, ja ci pomogę,  zawsze będę przy tobie. - mogę powiedzieć, że poczułam się odrobinę lepiej.
- Dziękuję - odpowiedziałam, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.
-Idź do apartamentu i odpocznij, ja muszę wracać na bankiet. Zajrzę do Ciebie później. - powiedział i powoli się oddalał.
Zrobiłam tak, jak mi polecił. Założyłam swoją słodką piżamę z różowym pieskiem, który ma kokardkę na głowie, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka, ale oczywiście moje próby zaśnięcia poszły na marne, więc usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor.  Mniej więcej o godzinie 3 nad ranem kluczyk w drzwiach się przekręcił. Ujrzałam pijanego blondyna z rozpiętą koszulą.
-Kurwa wystawiłaś mnie. - powiedział i na chwilę stracił równowagę. Powolnym krokiem zbliżał się w moją stronę.
-Niall idź spać, jesteś kompletnie pijany - uważaj Melanie, on na pewno Cię posłucha.
-Nie mów mi co mam robić.  - powiedział i usiadł obok mnie po czym pochylił się nade mną.
-Urocza piżamka-położył rękę na mojej nodze i sunął nią w górę i w dół.
-Uroczy oddech-powiedziałam, a w tym samym czasie mnie pocałował,  na początku oddałam pocałunek,  ale gdy Horan zaczął ściągać moje spodenki szybko sie wyrwałam i odsunelam, ale on znowu się przesunął i zaczął ściągać moją koszulkę. Spanikowałam, nie chcialam aby on w ogole mnie dotykal, jest zwykłym  zdrajcą. Ponownie go odepchnęłam, ale to na nic, Horan jest za silny.
-Zostaw mnie!  - krzyknęłam w końcu, lecz usłyszałam jego śmiech.
-Wiem, że mnie pragniesz tak samo, jak ja Ciebie. - odpowiedział i zaczął bawić się gumką moich majtek. Proszę, aby to był tylko zły sen.
-Masz chore urojenia po tym alkoholu, puszczaj mnie ty zboczeńcu! - ponownie próbowałam się wyrwać i ponownie nic mi to nie dało. Jego usta zaatakowały moje, a jego ręce powędrowały na moje boki. Przysięgam, że on zaraz mnie zgwałci.
-Cze... - usłyszałam znajomy głos Paula. Bogu niech będą dzięki.
-Pomo..- nie dokończyłam, bo niebieskooki zatkał moje usta swoją dłonią.
-Horan co ty odpierdalasz, jesteś pijany, zejdź z niej! - krzyknął, po czym pobiegł do niego i zaczął go odciągać.
-Nie jestem pijany, spierdalaj ona tej nocy jest moja. - ja nie jestem rzeczą, boże nie wierzę. Jak wielkie jest jego ego?
-W snach. - rzuciłam oschle.
-Zabieram ją z tąd, a ty wytrzeźwiej. - powiedział Paul i owiną swoją rękę w okół moich ramion. Poczułam się z nim bezpiecznie, tym bardziej, że wyszliśmy z apartamentu. Chłopak otworzył mi drzwi, których próg szybko przekroczyłam i zajęłam miejsce na kanapie, zwijając się w kulkę. Łzy spływały po moich policzkach bez opanowania. 
-Nie chcę tam wracać, nigdy. - wyszeptałam, gdy Paul objął mnie swoim ramieniem.
-Nie wrócisz, jeśli nie będziesz chciała. - odpowiedział tak delikatnie i kojąco. Nigdy więcej nie chcę dzielić apartamentu z Horanem, nienawidzę go z całego serca i na prawdę się go boję.
-On chciał mnie zgwałcić. - powiedziałam, po czym wybuchłam jeszcze większym płaczem, cała się trzęsłam.
-On jest nieobliczalny, tym bardziej, że się najebał kochanie. Tutaj jesteś bezpieczna. - poczułam ciepło przechodzące przez moje ciało. Miłe ciepło. Może to właśnie ten moment, aby powiedzieć mu o sytuacji na bankiecie?
-Jest jeszcze coś. - wypowiedziałam ledwo słyszalnie, boję się o tym mówić.
-Słucham Cię uważnie. - powiedział z troską w głosie i podał mi niebieski kocyk.
-Jak wybiegłam z tego bankietu, to nie do końca powiedziałam Ci prawdę. Podsłuchałam rozmowę Niall'a i Roxy...Paul, oni chcą mnie zabić. Roxy powiedziała, że czeka na moją śmierć już tyle lat, o co jej chodzi? Proszę, pomóż mi. - ponownie wybuchłam płaczem i trzęsłam się jeszcze bardziej. "Przyjaciółka" wbiła mi nóż w plecy, sojusznicy chcą mnie zabić. Już dawno powinnam być martwa.
-Co kurwa... - brunet wypowiedział tylko tyle, chyba jest w jeszcze większym szoku niż ja.
-Zanim oni mnie zabiją, chcę zrobić jedną rzecz i ty musisz mi w tym pomóc. - powiedziałam ocierając czerwone policzki.
-Nie zabiją, nie pozwolę na to. - powiedział to strasznie szybko, po wypowiedzeniu moich słów.
-Doceniam to, ale prędzej czy później mnie zabiją, w sumie już dawno powinnam być martwa. Pomóż mi w jednej sprawie. - spojrzałam w jego oczy pełne przerażenia.
-Cokolwiek. - odpowiedział i przeczesał dłonią swoje włosy.
-Jutro, chcę jutro zabić Horana. - jego tęczówki przybrały rozmiar pięciozłotówek. Nie spodziewał się takiej prośby z mojej strony, dziewczynki, która boi się zabić komara.
-Dobrze, spełnię twoją prośbę. Czy możesz spełnić też moją? - zamarłam na chwilę w bezruchu. O co on może mnie poprosić.
-Cokolwiek. - jestem mu dłużna, więc postaram się zrobić wszystko.
-Mogę Cię pocałować? - nie wiedziałam co mam zrobić, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi. Nie czuję do Paula nic więcej...chyba.
-No dobrze. - odpowiedziałam i skinęłam głową. Po chwili jego delikatne usta złożyły pocałunek na moich. Nie będę się oszukiwać, że mi się nie podobało. Było bajecznie, Paul całuje świetnie (wypowiada się dziewczyna, która całuje się z trzecim chłopakiem w życiu) i wkłada w to dużo uczucia. Ten pocałunek na pewno różnił się od tego z blondynem, ale czy był lepszy?
-Musiałem to zrobić, chociaż raz. Jutro będzie niebezpiecznie, w końcu to zamach na Horana. Jesteś tego pewna? - jego pierwsze słowa były słodkie i nie żałuję, że to zrobiłam.Chłopak szybko zmienił temat i ma trochę racji. Jeśli zabijemy Niall'a to "mój sojusz" zabije nas oboje. Już nigdy nie zobaczę braciszka i taty...ale czuję taką potrzebę, nie potrafię tego wytłumaczyć. To chore i straszne równocześnie. Boże, co się ze mną dzieje?
-Jestem pewna. - i starałam się wypowiedzieć te słowa z jak największą pewnością. Przetarłam oczy i zakryłam usta dłonią ziewając.
-Jesteś zmęczona, powinnaś się położyć, w końcu jutro ciężki dzień. Możesz spać w mojej sypialni, a ja prześpię się w salonie. - Paul jak zwykle ma racje. Skinęłam głową.
-Dziękuję, dobranoc. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.
-Dobranoc. - weszłam po schodach na górę do jego sypialni i położyłam się pod aksamitną pościelą i zaraz odpłynęłam.
*

Obudziłam się rano z bólem brzucha. Bardzo boję się dzisiejszego wyścigu, nawet bardziej niż tego pierwszego. Zeszłam na dół po schodach i pierwsze go zobaczyłam, to Paul pijący sok winogronowy. Na prawdę cieszę się, że go widzę. Czy jestem uczciwa narażając dzisiaj jego życie bardziej niż zwykle robi to w wyścigach?
-Dzień dobry Mel. - powiedział a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Na zawsze zapamiętam ten uśmiech.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Co chcesz na śniadanie? - zapytał biorąc do jednej ręki chleb, a do drugiej patelnię.
-Dzięki, nie jestem głodna. - uśmiechnęłam się smutno.
-Piękna, musisz coś jeść. Nie martw się, nie pozwolę abyś została martwa. - i tak zostanę prędzej czy później.
-Jesteś kochany, ale na prawdę nie jestem głodna. Muszę iść po mój strój na wyścig do apartamentu, zaraz wrócę. - powiedziałam i zrobiłam parę kroków w stronę drzwi wyjściowych, ale Paul zagrodził mi drogę.
-Nie pójdziesz tam sama. - powiedział i zmarszczył brwi.
-Proszę, on pewnie śpi po wczorajszym, dam radę, Proooszę. - ciągnęłam dalej, aż jego twarz nie złagodniała.
-Jeśli nie wrócisz w ciągu 20 minut, to tam przyjdę. - to słodkie, że jest taki opiekuńczy.
-Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem i wyszłam z jego apartamentu.
-Uważaj na siebie. - usłyszałam jego krzyk, ale nic nie odpowiedziałam. Drzwi do apartamentu były otwarte. Czemu mnie to nie dziwi? Pospiesznie weszłam do środka i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy na najbliższe dni. Już miałam wychodzić, kiedy ujrzałam jego. To moje pokichane szczęście.
-Wyprowadzasz się? - prychnął i przeczesał dłonią włosy.
-Po tym co działo się wczoraj? Owszem. - odpowiedziałam i chciałam go ominąć, co oczywiście mi nie wyszło.
-O co Ci kurwa chodzi? - nie powiem mu o tym, że podsłuchałam jego rozmowę z Roxy, bo zabije mnie na miejscu.
-W nocy, próbowałeś mnie zgwałcić, a teraz przepuść mnie. - niebieskooki zmarszczył brwi i wpatrywał się we mnie.
-Co ty pierdolisz? - powiedział w końcu i rozłożył wcześniej skrzyżowane ręce.
-Pewnie, teraz udawaj, że nie pamiętasz. - burknęłam i spuściłam wzrok. A co jeśli na prawdę nie pamięta, bo był aż tak pijany? Ale to i tak nie zmienia faktu, że chce mnie zabić razem z Roxy.
-Takie bajeczki to kurwa wciskaj Paulowi, ja nic nie zrobiłem. - nie wiem czy on udaje czy na prawdę tego nie pamięta.
-Nie muszę, to on mnie uratował. - powiedziałam wpatrując się w podłogę, która nagle stała się bardzo interesująca.
-O proszę, książę na białym rumaku. - odpowiedział z sarkazmem. Na prawdę mam ochotę go teraz uderzyć.
-Przynajmniej nigdy nie próbował mnie zgwałcić. - powiedziałam i podniosłam wzrok, który skierowałam na blondyna.
-Kurwa, byłem najebany, nic nie pamiętam. Poczekaj, pamiętam jedynie, że wystawiłaś mnie na bankiecie księżniczko. - "księżniczko" wypowiedział w tak nienawistnym tonie, że na prawdę zaczęłam się bać, tym bardziej, że zaczynał się do mnie zbliżać.
-Jjja...miałam powód. - powiedziałam i zrobiłam krok w tył.
-I wiesz co? Zupełnie mnie to nie obchodzi. Wiem, że przeprowadzasz się do Paula, co też zupełnie mnie nie obchodzi, ale pamiętaj, że mamy umowę, której nie możesz unieważnić. Uśmiechnął się łobuziarsko i zniknął w jednym z pomieszczeń. Czułam wielką gulę w gardle i przypomniałam sobie, dlaczego Niall tak bardzo nienawidzi Paula. Czy ja na pewno dobrze robię? Mel, teraz nie ma odwrotu.

**

Razem z Paulem ustawiłam się na starcie. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, tak bardzo się boję. Blondyn patrzył na mnie prawie cały czas, boże ja nie potrafię go zabić, nawet z myślą, że on chce zabić mnie. Postanowiłam też nie dać poznać po sobie, że podsłuchałam tą rozmowę i dalej zachowywać się przyjaciółka dla Roxy i czekać na jej dalsze ruchy.
-Gotowa? - zapytał chłopak i potarł ręką moje plecy. Od razu zauważyłam morderczy wzrok Horana.
-Nie, ja nie potrafię. - powiedziałam i wypuściłam z siebie głośny oddech.
-Mam zrobić to sam? Wiesz, że mogę. - teraz zadaję sobie jedno pytanie "czy ja na prawdę chcę śmierci Niall'a?" i powoli dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie.
GOTOWI
I rozległ się pierwszy sygnał. Paul mrugnął do mnie okiem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
DO STARTU
Ten głos silników jest dla mnie jak budzik do piekła.
START
-Zrobię to. - to były ostatnie słowa chłopaka, który ruszył na przód za niebieskooki.
-Nie! - krzyknęłam, ale dam sobie głowę uciąć, że tego nie usłyszał. Boże, co mam robić?  Jedyne co przyszło mi na myśl to spróbować do dogonić i nie dać się zabić po drodze, co graniczy z cudem. Oni są na samym przodzie, widzę ich, ale z daleka. Paul powoli się do niego zbliża, a ja czuję jak moje policzki stają się wilgotne. Staram się ich dogonić, ale na prawdę nie daję rady. Dotarło do mnie, że mimo wszystkich okoliczności nie chcę stracić żadnego z nich. Dlaczego mój cholerny motor nie może jechać szybciej?! Mogę uratować ich obu tylko w jeden sposób. Zbliżyłam się do dziewczyny jadącej obok mnie. Szybko Melanie, bo osoba, której nie chcesz stracić zaśnie wiecznym sem. Wyciągnęłam rękę i pchnęłam ją. Spadła idealnie pod moje koła, które totalnie ją zmiażdżyły. Słychać było odgłos łamanych kości, tak samo, jak dźwięk, że uczestnik zginął. Dojechałam na metę i nie mogłam się ruszyć. Bożę, ja właśnie zabiłam człowieka. Moje powieki od tamtego momentu nie mrugnęły ani razu. Cała się trzęsę i mam mokre policzki. Nawet nie wiem, jak ta dziewczyna miała na imię. Jestem mordercą.
-To ty ją zabiłaś? - poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu a następnie zobaczyłam twarz blondyna przed swoimi oczami. Patrzyłam się na niego, trzęsłam i płakałam.
-Jestem mordercą. - wyszeptałam po dłuższej chwili. Niall przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Jeszcze przed wyścigiem odepchnęłabym go i uciekła jak najdalej, ale po tym zdarzeniu nie mogę nawet mrugnąć, o biegu nie wspominając. Poczułam się dziwnie bezpiecznie. Tak, bezpiecznie w ramionach osoby, która chce mnie zabić, próbowała zgwałcić i okłamuje mnie.
-Uratowałaś mi życie księżniczko. - wyszeptał wprost do mojego ucha.

--------------------------------------------------------------------------
Cześć myszki <3
Jak rozdział? Mam nadzieję, że to nie pechowa "13" :)
Tak, wiem że pojawił się późno i obiecywałam go jeszcze przez moim wyjazdem do Bułgarii. Nie będę ściemniać, że internet mi nie działał, klawiatura się zepsuła czy jakieś inne pierdoły, które wciskają wam niektóre blogerki. Przyznaję, że po prostu się nie wyrobiłam. Przepraszam, zawiodłam (znowu). Miśki, ja o was nie zapomniałam, gdy piszecie "szkoda, że o nas zapomniałaś" to serce rozpada mi się na tysiąc kawałków. Było mi mega przykro, że nie wyrobiłam się w terminie i większość rozdziału napisałam w Bułgarii w notatkach w telefonie. Sprawdzałam rozdział, ale jeśli są tam jakieś błędy to przepraszam.
Do następnego <3

@Niall_potato69