-Oby. - jak najszybciej wybiegłam z sali bankietowej. Co ja mam teraz robić, miałam być silna, ale nie dam rady. Może powinnam popełnić samobójstwo? Tak byłoby najlepiej, prawda? Przy życiu trzyma mnie tylko mój braciszek i tato. Boże, nie wiem czy bardziej bolą mnie słowa Niall'a, czy osoby, której ufałam praktycznie od samego początku?
Biegłam ile sił w nogach, potykałam się po drodze, poczułam szarpniecie w ramie, przestraszyłam się, myślałam ze to Niall. Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam bruneta.
-Hej mała, co się stało? -zapytał z widocznym zmartwieniem. Fajnie jest mieć osobę która się o ciebie troszczy.
-Ja... po prostu tęsknię za domem, a ci ludzie na bankiecie mnie przerażają. -powiedziałam. Było to kłamstwem ale w pewnym sensie tez prawdą.
-Nie martw się, ja ci pomogę, zawsze będę przy tobie. - mogę powiedzieć, że poczułam się odrobinę lepiej.
- Dziękuję - odpowiedziałam, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.
-Idź do apartamentu i odpocznij, ja muszę wracać na bankiet. Zajrzę do Ciebie później. - powiedział i powoli się oddalał.
Zrobiłam tak, jak mi polecił. Założyłam swoją słodką piżamę z różowym pieskiem, który ma kokardkę na głowie, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka, ale oczywiście moje próby zaśnięcia poszły na marne, więc usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Mniej więcej o godzinie 3 nad ranem kluczyk w drzwiach się przekręcił. Ujrzałam pijanego blondyna z rozpiętą koszulą.
-Kurwa wystawiłaś mnie. - powiedział i na chwilę stracił równowagę. Powolnym krokiem zbliżał się w moją stronę.
-Niall idź spać, jesteś kompletnie pijany - uważaj Melanie, on na pewno Cię posłucha.
-Nie mów mi co mam robić. - powiedział i usiadł obok mnie po czym pochylił się nade mną.
-Urocza piżamka-położył rękę na mojej nodze i sunął nią w górę i w dół.
-Uroczy oddech-powiedziałam, a w tym samym czasie mnie pocałował, na początku oddałam pocałunek, ale gdy Horan zaczął ściągać moje spodenki szybko sie wyrwałam i odsunelam, ale on znowu się przesunął i zaczął ściągać moją koszulkę. Spanikowałam, nie chcialam aby on w ogole mnie dotykal, jest zwykłym zdrajcą. Ponownie go odepchnęłam, ale to na nic, Horan jest za silny.
-Zostaw mnie! - krzyknęłam w końcu, lecz usłyszałam jego śmiech.
-Wiem, że mnie pragniesz tak samo, jak ja Ciebie. - odpowiedział i zaczął bawić się gumką moich majtek. Proszę, aby to był tylko zły sen.
-Masz chore urojenia po tym alkoholu, puszczaj mnie ty zboczeńcu! - ponownie próbowałam się wyrwać i ponownie nic mi to nie dało. Jego usta zaatakowały moje, a jego ręce powędrowały na moje boki. Przysięgam, że on zaraz mnie zgwałci.
-Cze... - usłyszałam znajomy głos Paula. Bogu niech będą dzięki.
-Pomo..- nie dokończyłam, bo niebieskooki zatkał moje usta swoją dłonią.
-Horan co ty odpierdalasz, jesteś pijany, zejdź z niej! - krzyknął, po czym pobiegł do niego i zaczął go odciągać.
-Nie jestem pijany, spierdalaj ona tej nocy jest moja. - ja nie jestem rzeczą, boże nie wierzę. Jak wielkie jest jego ego?
-W snach. - rzuciłam oschle.
-Zabieram ją z tąd, a ty wytrzeźwiej. - powiedział Paul i owiną swoją rękę w okół moich ramion. Poczułam się z nim bezpiecznie, tym bardziej, że wyszliśmy z apartamentu. Chłopak otworzył mi drzwi, których próg szybko przekroczyłam i zajęłam miejsce na kanapie, zwijając się w kulkę. Łzy spływały po moich policzkach bez opanowania.
-Nie chcę tam wracać, nigdy. - wyszeptałam, gdy Paul objął mnie swoim ramieniem.
-Nie wrócisz, jeśli nie będziesz chciała. - odpowiedział tak delikatnie i kojąco. Nigdy więcej nie chcę dzielić apartamentu z Horanem, nienawidzę go z całego serca i na prawdę się go boję.
-On chciał mnie zgwałcić. - powiedziałam, po czym wybuchłam jeszcze większym płaczem, cała się trzęsłam.
-On jest nieobliczalny, tym bardziej, że się najebał kochanie. Tutaj jesteś bezpieczna. - poczułam ciepło przechodzące przez moje ciało. Miłe ciepło. Może to właśnie ten moment, aby powiedzieć mu o sytuacji na bankiecie?
-Jest jeszcze coś. - wypowiedziałam ledwo słyszalnie, boję się o tym mówić.
-Słucham Cię uważnie. - powiedział z troską w głosie i podał mi niebieski kocyk.
-Jak wybiegłam z tego bankietu, to nie do końca powiedziałam Ci prawdę. Podsłuchałam rozmowę Niall'a i Roxy...Paul, oni chcą mnie zabić. Roxy powiedziała, że czeka na moją śmierć już tyle lat, o co jej chodzi? Proszę, pomóż mi. - ponownie wybuchłam płaczem i trzęsłam się jeszcze bardziej. "Przyjaciółka" wbiła mi nóż w plecy, sojusznicy chcą mnie zabić. Już dawno powinnam być martwa.
-Co kurwa... - brunet wypowiedział tylko tyle, chyba jest w jeszcze większym szoku niż ja.
-Zanim oni mnie zabiją, chcę zrobić jedną rzecz i ty musisz mi w tym pomóc. - powiedziałam ocierając czerwone policzki.
-Nie zabiją, nie pozwolę na to. - powiedział to strasznie szybko, po wypowiedzeniu moich słów.
-Doceniam to, ale prędzej czy później mnie zabiją, w sumie już dawno powinnam być martwa. Pomóż mi w jednej sprawie. - spojrzałam w jego oczy pełne przerażenia.
-Cokolwiek. - odpowiedział i przeczesał dłonią swoje włosy.
-Jutro, chcę jutro zabić Horana. - jego tęczówki przybrały rozmiar pięciozłotówek. Nie spodziewał się takiej prośby z mojej strony, dziewczynki, która boi się zabić komara.
-Dobrze, spełnię twoją prośbę. Czy możesz spełnić też moją? - zamarłam na chwilę w bezruchu. O co on może mnie poprosić.
-Cokolwiek. - jestem mu dłużna, więc postaram się zrobić wszystko.
-Mogę Cię pocałować? - nie wiedziałam co mam zrobić, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi. Nie czuję do Paula nic więcej...chyba.
-No dobrze. - odpowiedziałam i skinęłam głową. Po chwili jego delikatne usta złożyły pocałunek na moich. Nie będę się oszukiwać, że mi się nie podobało. Było bajecznie, Paul całuje świetnie (wypowiada się dziewczyna, która całuje się z trzecim chłopakiem w życiu) i wkłada w to dużo uczucia. Ten pocałunek na pewno różnił się od tego z blondynem, ale czy był lepszy?
-Musiałem to zrobić, chociaż raz. Jutro będzie niebezpiecznie, w końcu to zamach na Horana. Jesteś tego pewna? - jego pierwsze słowa były słodkie i nie żałuję, że to zrobiłam.Chłopak szybko zmienił temat i ma trochę racji. Jeśli zabijemy Niall'a to "mój sojusz" zabije nas oboje. Już nigdy nie zobaczę braciszka i taty...ale czuję taką potrzebę, nie potrafię tego wytłumaczyć. To chore i straszne równocześnie. Boże, co się ze mną dzieje?
-Jestem pewna. - i starałam się wypowiedzieć te słowa z jak największą pewnością. Przetarłam oczy i zakryłam usta dłonią ziewając.
-Jesteś zmęczona, powinnaś się położyć, w końcu jutro ciężki dzień. Możesz spać w mojej sypialni, a ja prześpię się w salonie. - Paul jak zwykle ma racje. Skinęłam głową.
-Dziękuję, dobranoc. - odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnął się.
-Dobranoc. - weszłam po schodach na górę do jego sypialni i położyłam się pod aksamitną pościelą i zaraz odpłynęłam.
*
Obudziłam się rano z bólem brzucha. Bardzo boję się dzisiejszego wyścigu, nawet bardziej niż tego pierwszego. Zeszłam na dół po schodach i pierwsze go zobaczyłam, to Paul pijący sok winogronowy. Na prawdę cieszę się, że go widzę. Czy jestem uczciwa narażając dzisiaj jego życie bardziej niż zwykle robi to w wyścigach?
-Dzień dobry Mel. - powiedział a kąciki jego ust uniosły się ku górze. Na zawsze zapamiętam ten uśmiech.
-Dzień dobry. - odpowiedziałam i również się uśmiechnęłam.
-Co chcesz na śniadanie? - zapytał biorąc do jednej ręki chleb, a do drugiej patelnię.
-Dzięki, nie jestem głodna. - uśmiechnęłam się smutno.
-Piękna, musisz coś jeść. Nie martw się, nie pozwolę abyś została martwa. - i tak zostanę prędzej czy później.
-Jesteś kochany, ale na prawdę nie jestem głodna. Muszę iść po mój strój na wyścig do apartamentu, zaraz wrócę. - powiedziałam i zrobiłam parę kroków w stronę drzwi wyjściowych, ale Paul zagrodził mi drogę.
-Nie pójdziesz tam sama. - powiedział i zmarszczył brwi.
-Proszę, on pewnie śpi po wczorajszym, dam radę, Proooszę. - ciągnęłam dalej, aż jego twarz nie złagodniała.
-Jeśli nie wrócisz w ciągu 20 minut, to tam przyjdę. - to słodkie, że jest taki opiekuńczy.
-Dziękuję. - odpowiedziałam z uśmiechem i wyszłam z jego apartamentu.
-Uważaj na siebie. - usłyszałam jego krzyk, ale nic nie odpowiedziałam. Drzwi do apartamentu były otwarte. Czemu mnie to nie dziwi? Pospiesznie weszłam do środka i zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy na najbliższe dni. Już miałam wychodzić, kiedy ujrzałam jego. To moje pokichane szczęście.
-Wyprowadzasz się? - prychnął i przeczesał dłonią włosy.
-Po tym co działo się wczoraj? Owszem. - odpowiedziałam i chciałam go ominąć, co oczywiście mi nie wyszło.
-O co Ci kurwa chodzi? - nie powiem mu o tym, że podsłuchałam jego rozmowę z Roxy, bo zabije mnie na miejscu.
-W nocy, próbowałeś mnie zgwałcić, a teraz przepuść mnie. - niebieskooki zmarszczył brwi i wpatrywał się we mnie.
-Co ty pierdolisz? - powiedział w końcu i rozłożył wcześniej skrzyżowane ręce.
-Pewnie, teraz udawaj, że nie pamiętasz. - burknęłam i spuściłam wzrok. A co jeśli na prawdę nie pamięta, bo był aż tak pijany? Ale to i tak nie zmienia faktu, że chce mnie zabić razem z Roxy.
-Takie bajeczki to kurwa wciskaj Paulowi, ja nic nie zrobiłem. - nie wiem czy on udaje czy na prawdę tego nie pamięta.
-Nie muszę, to on mnie uratował. - powiedziałam wpatrując się w podłogę, która nagle stała się bardzo interesująca.
-O proszę, książę na białym rumaku. - odpowiedział z sarkazmem. Na prawdę mam ochotę go teraz uderzyć.
-Przynajmniej nigdy nie próbował mnie zgwałcić. - powiedziałam i podniosłam wzrok, który skierowałam na blondyna.
-Kurwa, byłem najebany, nic nie pamiętam. Poczekaj, pamiętam jedynie, że wystawiłaś mnie na bankiecie księżniczko. - "księżniczko" wypowiedział w tak nienawistnym tonie, że na prawdę zaczęłam się bać, tym bardziej, że zaczynał się do mnie zbliżać.
-Jjja...miałam powód. - powiedziałam i zrobiłam krok w tył.
-I wiesz co? Zupełnie mnie to nie obchodzi. Wiem, że przeprowadzasz się do Paula, co też zupełnie mnie nie obchodzi, ale pamiętaj, że mamy umowę, której nie możesz unieważnić. Uśmiechnął się łobuziarsko i zniknął w jednym z pomieszczeń. Czułam wielką gulę w gardle i przypomniałam sobie, dlaczego Niall tak bardzo nienawidzi Paula. Czy ja na pewno dobrze robię? Mel, teraz nie ma odwrotu.
**
Razem z Paulem ustawiłam się na starcie. Moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz, tak bardzo się boję. Blondyn patrzył na mnie prawie cały czas, boże ja nie potrafię go zabić, nawet z myślą, że on chce zabić mnie. Postanowiłam też nie dać poznać po sobie, że podsłuchałam tą rozmowę i dalej zachowywać się przyjaciółka dla Roxy i czekać na jej dalsze ruchy.
-Gotowa? - zapytał chłopak i potarł ręką moje plecy. Od razu zauważyłam morderczy wzrok Horana.
-Nie, ja nie potrafię. - powiedziałam i wypuściłam z siebie głośny oddech.
-Mam zrobić to sam? Wiesz, że mogę. - teraz zadaję sobie jedno pytanie "czy ja na prawdę chcę śmierci Niall'a?" i powoli dochodzę do wniosku, że chyba jednak nie.
GOTOWI
I rozległ się pierwszy sygnał. Paul mrugnął do mnie okiem. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco.
DO STARTU
Ten głos silników jest dla mnie jak budzik do piekła.
START
-Zrobię to. - to były ostatnie słowa chłopaka, który ruszył na przód za niebieskooki.
-Nie! - krzyknęłam, ale dam sobie głowę uciąć, że tego nie usłyszał. Boże, co mam robić? Jedyne co przyszło mi na myśl to spróbować do dogonić i nie dać się zabić po drodze, co graniczy z cudem. Oni są na samym przodzie, widzę ich, ale z daleka. Paul powoli się do niego zbliża, a ja czuję jak moje policzki stają się wilgotne. Staram się ich dogonić, ale na prawdę nie daję rady. Dotarło do mnie, że mimo wszystkich okoliczności nie chcę stracić żadnego z nich. Dlaczego mój cholerny motor nie może jechać szybciej?! Mogę uratować ich obu tylko w jeden sposób. Zbliżyłam się do dziewczyny jadącej obok mnie. Szybko Melanie, bo osoba, której nie chcesz stracić zaśnie wiecznym sem. Wyciągnęłam rękę i pchnęłam ją. Spadła idealnie pod moje koła, które totalnie ją zmiażdżyły. Słychać było odgłos łamanych kości, tak samo, jak dźwięk, że uczestnik zginął. Dojechałam na metę i nie mogłam się ruszyć. Bożę, ja właśnie zabiłam człowieka. Moje powieki od tamtego momentu nie mrugnęły ani razu. Cała się trzęsę i mam mokre policzki. Nawet nie wiem, jak ta dziewczyna miała na imię. Jestem mordercą.
-To ty ją zabiłaś? - poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu a następnie zobaczyłam twarz blondyna przed swoimi oczami. Patrzyłam się na niego, trzęsłam i płakałam.
-Jestem mordercą. - wyszeptałam po dłuższej chwili. Niall przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Jeszcze przed wyścigiem odepchnęłabym go i uciekła jak najdalej, ale po tym zdarzeniu nie mogę nawet mrugnąć, o biegu nie wspominając. Poczułam się dziwnie bezpiecznie. Tak, bezpiecznie w ramionach osoby, która chce mnie zabić, próbowała zgwałcić i okłamuje mnie.
-Uratowałaś mi życie księżniczko. - wyszeptał wprost do mojego ucha.
--------------------------------------------------------------------------
Cześć myszki <3
Jak rozdział? Mam nadzieję, że to nie pechowa "13" :)
Tak, wiem że pojawił się późno i obiecywałam go jeszcze przez moim wyjazdem do Bułgarii. Nie będę ściemniać, że internet mi nie działał, klawiatura się zepsuła czy jakieś inne pierdoły, które wciskają wam niektóre blogerki. Przyznaję, że po prostu się nie wyrobiłam. Przepraszam, zawiodłam (znowu). Miśki, ja o was nie zapomniałam, gdy piszecie "szkoda, że o nas zapomniałaś" to serce rozpada mi się na tysiąc kawałków. Było mi mega przykro, że nie wyrobiłam się w terminie i większość rozdziału napisałam w Bułgarii w notatkach w telefonie. Sprawdzałam rozdział, ale jeśli są tam jakieś błędy to przepraszam.
Do następnego <3
@Niall_potato69