poniedziałek, 30 grudnia 2013

Chapter 3

-Trzymaj się mocno kochanie. - powiedział i odpalił motor. Pomińmy fakt, że nie miałam kasku. Zaczęłam piszczeć. Pędził z niewiarygodną prędkością. Bałam się, że spadnę. Z każdą chwilą coraz mocniej obejmowałam Horana. Niall tylko się śmiał. Nienawidzę motorów. Ciarki mnie przechodzą na myśl, że za kilka dni rozpoczyna się wyścig śmierci.
-Niall, proszę zatrzymaj się. - poprosiłam cienkim głosem. Na moją prośbę chłopak przyśpieszył. To nie możliwe.
-Trzymaj się, zaraz mocny zakręt. - krzyknął, a ja zamknęłam oczy. Słyszałam jego śmiech. Wiatr wiał prosto w moją twarz, rozwiewając przy tym włosy. Modliłam się w myślach.
-Niall! - krzyknęłam.
-Co? - zapytał.
-Zatrzymaj się. Proszę. - nawet nie wiecie, jak bardzo pragnęłam, żeby moje stopy dotknęły ziemi.
-Nie. - odpowiedział bezczelnie się przy tym śmiejąc. Powoli otworzyłam oczy.
-Niall! Zaraz wjedziesz w drzewo! - zaraz dostanę zawału. Nie chcę zginąć przed rozpoczęciem wyścigu/
-Nie pękaj. - krzyknął w odpowiedzi. Drzewo było coraz bliżej. Zaczęłam piszczeć. On skręcił kilka milimetrów przed nim i zaczął się głupkowato śmiać. Nienawidzę go.
-Jesteś nienormalny! - krzyknęłam oburzona.
-A ty zbyt przewrażliwiona. - prawie nas zabił, a ja jestem zbyt przewrażliwiona?!
-Zatrzymaj się, albo skoczę z tego motoru. - mam go dość. Wredny, pyskaty bydlak.
-Skacz. Nagrobek marmurowy? - zaśmiał się i przyśpieszył, o ile jest to jeszcze możliwe.
-Nienawidzę Cię! - krzyknęłam z oburzeniem.
-To fajnie. - odpowiedział bez żadnych emocji.
-Dlaczego jesteś taki podły? - nigdy nie spotkałam się z kimś takim.
-Dlaczego jesteś taka wkurwiająca? - nienawidzę, gdy ktoś na moje pytanie odpowiada pytaniem.
-Proszę zatrzymaj się. Chcę odpocząć. - już nie wiem, czy mam prosić, błagać czy zacząć krzyczeć.
-Siedzisz na tym motorze niecałe pięć minut. W wyścigu śmierci nie ma odpoczynków - powiedział, nawet nie zwalniając.
-Proszę. - ta, i tak nic mi to nie da.
-Rozluźnij się. Patrz tam leżą petardy. - pokazał ręką w lewo. On kierował jedną ręką. Zawał.
-Jak się nie zatrzymasz to wsadzę Ci je w dupę. - po raz pierwszy używam takich słów. Coś jest ze mną nie tak.
-Robi się ostro. - zaśmiał się niebieskooki. Teraz na prawdę mam ochotę wsadzić mu w dupę te petardy.
-Wal się. - odpowiedziałam z zażenowaniem.
-Z tobą? - zapytał pewny siebie.
-Psychol. - odpowiedziałam. Co on sobie myśli? Prędzej dobrowolnie wsiądę na motor niż się z nim prześpię.
-Jesteś dziewicą? - nie ma to jak rozmawiać na takie tematy z osobą, którą znasz dwa dni i to jeszcze na motorze.
-Nie powinno Cię to obchodzić. Prowadź, a nie ze mną rozmawiasz. - już nie mam ochoty z nim rozmawiać.
-Dlaczego zgrywasz taką niedostępną? - zapytał blondyn. Prędkość motoru nie zmalała nawet trochę.
-Ja po prostu jestem sobą. Zostaw mnie w spokoju. - powiedziałam i delikatnie poluzowałam uścisk. Chłopak gwałtownie zahamował. Moje ręce automatycznie zacisnęły się na jego torsie. Co za debil.
-Sama ściskasz mnie najmocniej jak potrafisz i mówisz zostaw mnie w spokoju. Gdzie tu logika? - spojrzał w moją stronę z zadziornym uśmieszkiem.
-Gdyby nie nasza umowa, nigdy więcej nie wsiadłabym z Tobą na motor i nigdy bym się do Ciebie nie odezwała. - powiedziałam stanowczo. Zastanawiam się, dlaczego ja dalej siedzę na tym motorze. Przecież się zatrzymał.
-Za jakiś czas nie będziesz potrafiła żyć beze mnie.Gwarantuję. Jestem jak narkotyk. Wszystkie laski na mnie lecą. - tak, tak, wmawiaj sobie.
-Ja nie jestem wszystkie. - odpowiedziałam, na co niebieskooki tylko się uśmiechnął.
-Teraz ty prowadzisz. -no chyba nie.
-Nie..nie jestem jeszcze na to gotowa. - odpowiedziałam niepewnie.
-Kiedyś trzeba się nauczyć mądralo. - powiedział złośliwie. Zamieniłam się z nim miejscami. To będzie najgorszy moment w moim życiu, zaraz po śmierci mamy.
-Ehe..co teraz? - zapytałam. Nie wiem nic o jeździe na motorze.
-Połóż ręce na kierownicy. Z prawej masz hamulec a z lewej gaz. Tylko patrz na drogę. - powiedział i dał mi znać, że mam jechać. Coś czuję, że to się źle skończy. Niepewnie wcisnęłam gaz. Motor zaczął jechać. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie. Do czasu... W sumie potem nie było tak źle. Nabierałam coraz większej prędkości. Co dziwne, radziłam sobie świetnie. Motory, których tak bardzo się bałam okazały się o wiele mniej straszne. Jeździłam na motorze około trzech godzin bez przerwy. W końcu się zatrzymałam i zsiadłam z niego, by wyprostować nogi. Niall spojrzał na mnie podejrzanie.
-Czemu tak na mnie patrzysz? - zapytałam w końcu.
-Bo mówiłaś, że nienawidzisz motorów i podobno panicznie się ich boisz.  - motory już nie są takie straszne, ale zawsze będą kryły ból związany z mamą.
-Bo tak było. W sumie po części dalej jest. - odpowiedziałam niepewnie. 
-W takim razie masz talent. To rzadko się zdarza. - czy Niall Horan właśnie powiedział coś miłego i powiedział to szczerze? 
-Jestem głodna. - powiedziałam w końcu. 
-Teraz ja prowadzę. - wyrwał się blondyn.
-Czy chcesz prowadzić tylko dlatego, że muszę Cię objąć? - popatrzyłam na niego podejrzanie.
-Nie posądzaj mnie o takie rzeczy. - odpowiedział z uśmiechem i usiadł na miejscu kierowcy.
-Nienawidzę Cię. - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem.
-Wiesz, że właśnie jesteś niemiła? - powiedział i oparł się o kierownicę.
-Myślisz, że nie potrafię? - w sumie, to ja zawsze byłam miła. Zrobiło mi się trochę głupio.
-Dużo rzeczy myślę. - odpowiedział pewnie. Wsiadłam na motor i objęłam Horana. Ruszyliśmy w drogę.

*2 dni później*
Przez dwa dni nie działo się zbyt wiele. Moje codzienne sprzeczki z niebieskookim, treningi, rozmowy z sojusznikami i nic poza tym. Niall przespał się już z pięcioma dziewczynami. Ma chłopak tupet. Nie wiem, jak one mogą być takie bezmyślne. Zaraz rozpocznie się wyścig śmierci. Stałam na starcie tuż obok swojego motoru. Z prawej strony stał Niall, a z lewej Roxy. Zaraz zacznie się walka na śmierć i życie.
-Nie pękaj. - zaśmiał się blondyn, widząc, że jestem spięta. Cały czas po głowie chodził mi tato i brat.
-Łatwo Ci mówić. - odpowiedziałam bez żadnych emocji.
-Horan odwal się od niej. - krzyknęła Roxy. Dziękuję.
-Roxy, nie wtrącaj się. - krzyknął w odpowiedzi.
-Może ja chcę, żeby Roxy się wtrącała. - powiedziałam patrząc w jego niebieskie tęczówki. Pojawiła się w nich cholerna złość.
-Zachowujesz się jak mała dziewczynka. - powiedział i zacisnął szczękę.
-Ja przynajmniej mam uczucia. - odpowiedziałam pewnie. To jeszcze bardziej go rozzłościło.
-Wolę być zimnym chujem, niż chłopczykiem, który nie wie co ma zrobić ze swoim życiem. - powiedział i tym razem zacisnął pięści.
-Twierdzisz, że nie wiem co zrobić se swoim życiem? - mam go już na prawdę dosyć.
-Twierdzę, że zabłąkana z Ciebie pizda. - odpowiedział. O nie. To nie przejdzie. Miałam ochotę podejść i go zabić, ale nie zdążyłam, bo rozległ  się głos.
UCZESTNICY 27 WYŚCIGU ŚMIERCI PROSZENI O ZAJĘCIE MOTORÓW.
Na środek wyszła dziewczyna w wielką chorągiewką. Co jakiś czas patrzyłam na wkurzonego blondyna. Gdyby mógł zabiłby wszystkich wokół.
NA MIEJSCA
Położyłam ręce na kierownicy. Przeszły mnie ciarki.
GOTOWI, ODPALIĆ SILNIKI
Odpaliłam silnik i czekałam na ostatni znak. "Wrócisz żywy, albo nie wrócisz wcale"
START

-------------------------------------------------------------------------
Cześć kochani <33
Jak minęły wam święta? 
Już jutro sylwester :) 
Mam nadzieję, że się podobało :D
Komentujcie i do następnego <33
PS: Nie upijcie się picolo :*



sobota, 21 grudnia 2013

Chapter 2

-Jesteś miękka, a to w wyścigu śmierci Cię zniszczy. - odpowiedział i wyszedł z mojego pokoju. Tak, on ma rację. Jestem miękka,  ale nie potrafię tego zmienić. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Leżałam i płakałam chyba przez godzinę. Tak strasznie tęskię za moim braciszkiem i tatą. Usłyszałam chrząknięcie. Automatycznie podniosłam się wycierając przy tym twarz.
-Tak? - zapytałam grzecznie.
-Długo będziesz się tak mazać? - zapytał obojętnie blondyn.
-Ja nie płakałam. - ta, i kogo ja chcę tu oszukać
-Nie rób ze mnie idioty. - odpowiedział oschle Horan.
-Ale nawet jeśli, to mój płacz mało powinien Cię obchodzić. -powiedziałam nieśmiale.
-Gówno mnie obchodzi twój płacz. Idę spotkać się z naszymi sojusznikami i chcialem zapytać czy ty też idziesz. - dlaczego on jest taki podły?
-Muszę? -zapytałam.
-Nikt nic nie musi. - niebieskooki krótko odpowiedział na moje pytanie.
-Idę, ale na chwilę. - odpowiedziałam.
-Idź sie ogarnij, bo jesteś rozmazana, a w takim stanie się z Tobą nie pokażę. - ta, to bardzo podniosło mi samoocenę. Pospiesznie wstałam z łóżka udając się w stronę łazienki. Umyłam twarz i pomalowałam rzęsy. Pozostałam w dresach i luźnej bluzie. W skrucie po 5 minutach wyszłam z łazienki.
-Okey, idziemy. - powiedziałam do Niall'a siedzacego na fotelu w moim pokoju. Chłopak obczaił mnie wzrokiem.
-Serio? - zapytał z lekkim śmiechem.
-Ale co? - zapytałam,  gdyż nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Na prawdę chcesz tam iść w dresach i bluzie? - spojrzałam na chłopaka. Miał na sobie przetarte jeansy, białą koszulkę i na to rozpiętą koszulę w kratę. Jego włosy były idealnie postawione. Wyglądał znakomicie w poruwnaniu ze mną.
-A to źle? - zapytałam nieśmiało.
-Ja pierdole...twój styl jest na poziomie zerowym. Gdzie masz torbę z ubraniami? - zapytał wstając z fotela.
-Po co Ci moja torba? - zapytałam lekko skrępowana.
-Wybiorę Ci coś do ubrania, tam będą same seksowne dziewczyny. Jak mnie zobaczą z taką tobą to będzie przypał. - odpowiedział jakby to było oczywiste.
-Pod łóżkiem. - odpowiedziałam cicho.
-Tylko tam mów trochę głośniej. -powiedział i syciągnął moją torbę spod łóżka. Otworzył ją i zaczął przeglądać moje rzeczy. Nie powiem, było to trochę krępujące.
-Oni są tacy jak ty czy trochę bardziej mili? - zapytałam niepewnie.
-Twierdzisz, że nie jestem miły? - chłopak podniósł się z podłogi i staną ze mną twarzą w twarz.
-A jesteś? - zapytałam ledwo przełykając ślinę. Boję sie go. Patrzył prosto w moje oczy.
-Dla tych, którzy zasłużyli. - powiedział nie spuszczając wzroku. Ja nie spojrzałam w inną stronę, bo po prostu się bałam.
-Rozumiem. - odpowiedziałam ze strachem.
-Jak bardzo się mnie boisz? - zapytał blondyn delikatnie się uśmiechając.
-A jak bardzo powinnam? - odpowiedziałam pytaniem.
-Tego nie da opisać się słowami. - odpowiedział ze złośliwym uśmieszkiem. Następnie ponownie schylił się do mojej torby. Odetchnęłam z ulgą.
-Znalazłeś już coś? - zapytałam w końcu.
-Ty w sumie nie masz nic takiego, jeśli chodzi o dół. Seme dresy i spodnie. Z twoich spodni zrobimy krótkie spodenki, a bluzki masz spoko. Ubierzesz tą. - chłopak położył na łóżku bluzkę na jedno ramie i mone spodnie. Następnie wyciągnął nożyczki, którymi uciął nogawki moich spodni.
-Ja mam się w to ubrać? - zapytałam z niedowieżaniem.
-Tak, już gotowe. -odpowiedział wskazujac na ubrania.
-Będę wyglądać jak...jak dziwka. - po raz pierwszyy w życiu użyłam tego słowa.
-I o to chodzi. - zaraz, stop. Co?!
-Nie ubiorę tego. - po raz pierwszy mu się sprzeciwiłam. Niall wstał, popchnąl mnie na ścianę i stanął tak blisko mnie, tak mocno ściskając nasze ciała, że nie mogłam się ruszyć.
-Chcesz jeszcze kiedyś zobaczyć brata i ojca? - zapytał surowo.
-Tak. - odpowiedziałam prawie niesłyszalnie.
-To bierz te ubrania i zapierdalaj w podskokach do łazienki i ubierz się w nie. - tylko pokiwałam głową, wzięłam ubrania i pobiegłam do łazienki najszybciej jak potrafiłam. Pospiesznie ubrałam się w nie i wyszłam z pomieszczenia.
-Już. - odpowiedziałam niepewnie.
-Widzisz, jak chesz, to potrafisz. - powiedział. Podszedł do mnie i zaczął bawić się moimi włosami. Tak strasznie się boję.
-Idziemy? -zapytałam w pośpiechu.
-Tak szybko chcesz ode mnie uciec? - zapytał z tym swoim uśmkeszkiem.
-Od Ciebie nie da się uciec. Idziemy? -ponowiłam swoje pytanie.
-Idziemy. - odpowiedział Horan śmiejąc się pod nosem. Wyszlismy z apartamentu, kiedując się w stronę...no właśnie, w którą?
-Gdzie oni są? - zapytałam zdezorientowana.
-W sali bankietowej. - odpowiedział jakby to było oczywiste.
-Czyli gdzie? - skąd ja mam wiedzieć, gdzie jest sala bankietowa?
-Idź za mną. - powiedział i przewrócił oczami. Tak więc zrobiłam. Po chwili znajdowaliśmy się w ogdomnej, bogato zdobionej sali. Niall szedł dalej. Zatrzymał się przy stoliku, przy którym siedziały 3 dziewczyny 3 osoby płci przeciwnej.
-Horan! - krzyknął jeden i przybił mu piątkę. Tą samą czynność wykonali jeszcze dwaj następni.
-Nialler. - powiedziała jakaś blondynka i rzuciła mu się w ramiona. To samo zrobiła druga blondynka i jedna ruda. Horan ma branie.
-Ale mamy jeszcze jednego gościa. Patrzcie jaka ślicznotka. No Horan, ty zawsze umiałeś się ustawić. - odrzekł brunet. Niall objął mnie w pasie. Co to ma być?!
-Jestem Michael. - podszedł do mnie wysoki szatyn i pocałował w rękę.
-Melanie.  - odpowiedziałam z niepewnym uśmiechem.
-Miło cię poznać. Ja jestem Roxy. A to jest Cloe, Alice, Carlos i Tom. - powiedziała ruda dziewczyna. Oni są o wiele milsi niż Niall.
-Czego się napijecie? - zapytał...jak mu było...Carlos?
-Zrób nam niespodziankę.  -odpowiedziała Alice. Jest! Zapamiętałam jej imię. Carlos poszedł do baru. Ja nie mam zamiaru pić alkoholu.
-Gruby melanż się zapowiada. - powiedział Tom. No chyba dla Ciebie.
-Przyznaj się Melanie,  ile potrafisz wypić. -wtrąciła się Cloe.
-Ja nie piję. - odpowiedziałam a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Okey, żart Ci się udał, ale teraz tak na serio. - powiedziała Alice przez śmiech.
-Ja nie piję. - powtórzyłam. Wszyscy popatrzyli na mnie jak na idiotkę.
-Horan, ona żartuje? - zapytał Michael.
-Oczywiście. To uniej w domu były najgrubsze melanże. - odpowiedział Niall. Tak, tak.
-Masz poczucie humoru. - powiedziała Roxy, a kąciki jej ust uniosły się ku górze. Teraz Carlos wrócił z tacą drinków. Dla każdego po jednym. Przedemną stanęła szklanka z koloeowym napojem.
-Za wyścig śmierci. - Tom wzniósł toast.
-Do dna kochanie. - szepnął mi do ucha niebieskooki. Po moim ciele przeszły ciarki. Posłuchałam rozkazu i opróżniłam zawartość szklanki. Stelepało mnie. Okropne uczucie.
-Kto idzie tańczyć?- zapytała Roxy i wszyscy oprócz mnie i Horana poszli na parkiet. Napięcie zaczęło rosnąć, gdy Nialler zaczął ręką odgarniać moje włosy. Tak strasznie się bałam.
-Widzisz, jak chesz to potrafisz wszystko. - powiedział i zadziornie się uśmiechnął.
-Twoi znajomi są spoko. - starałam się zmienić temat.
-I tak nikt nie równa się ze mną. - odpowiedział.
-Skromny jesteś. - powiedziałam z sarkazmem.
-Idziemy tańczyć. - odrzekł Horan i podał mi rękę, abym wstała.
-Nie, ja nie umiem tańczyć.  - powiedziałam przecząco kiwając głową.
-To nie było pytanie. - odpowiedział i spojrzał na mnie wzrokiem "wstajesz dobrowolnie czy mam ci pomóc" .
-Okey. - powiedziałam i wstałam. Niall wyciągnął mnie na środek parkietu. Jak ja nienawidzę być w centrum uwagi. Zaczęła lecieć piosenka Jason Derulo - "Talk Dirty". No lepiej być nie mogło. Niebieskooki stanął za mną, złamał moje biospra i zaczął  nimi poruszać w rytm muzyki. Pytam się za jakie grzechy? Wszyscy obecni ustawili się w wielki koło. Oczywiście my byliśmy w środku. Ludzie zaczęli klaskać i gwizdać. Czuję się jak gwiazda porno.
-Pić mi się chce. - powiedziałam do blondyna, gdy piosenka nareszcie się skończyła.
-Wiedziałem, że zatęsknisz za wódką- odrzekł z zadowoleniem.
-Chyba za wodą. - odpowiedziałam. Chłopak zaśmiał się.
-Rośnie z Ciebie taka BadGirl. - powiedział Nialler. Tym razem i ja  nie powstrzymałam śmiechu.
-Idę na chwilę do apartamentu. - odpowiedziałam przez śmiech.
-Po co? - zapytał z zaciekawieniem.
-Muszę do toalety. - powiedziałam i zarumieniłam się.
-Okey, nie zgubisz się? - zapytał i zaczął się śmiać. Bardzo śmieszne.
-Nie, dobrze zapamiętałam drogę. - odpowiedziałam i wyszłam z sali. Po krótkiej chwili byłam w naszym apartamencie. A on myśli, że ja chcę do kibla...przyszłam, żeby położyć się spać. Frajer. Ubrałam się w moją piżamę i położyłam do miękkiego łóżka.
-Wstawaj Melanie. - usłyszałam głos chłopaka.
-Która godzina? - zapytałam ledwo patrząc na oczy.
-Po ósmej. Ruszaj dupę, idziemy na trening. - Nialler stał nad moim łóżkiem i bacznie mi się przyglądał.
-Teraz? - zapytałam wstając a następnie spowrotem kładąc się na łóżko.
-Jesteś bardziej leniwa niż ja. Myślałem, że nigdy nie poznam takiej osoby. Wstawaj, musisz nauczyć jeździć się na motorze. - niechętnie podniosłam się z mojego łóżka, które krzyczało "nie zostawiaj mnie".
-Dzisiaj mogę ubrać dresy i bluzę? - zapytałam z nadzieją.
-Tak, dzisiaj tak. - odpowiedział blondyn. Uradowana wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Ubrałam się, umyłam i zaplotłam kłosa na swoich włosach. 
-Jaka dresiara. - to właśnie usłyszałam od Niallera po wyjściu z łazienki.
-Dobre dresy nie są złe - odpowiedziałam. 
-Czemu wczoraj uciekłaś? - zapytał wpatrując się w moje oczy. Czy on zawsze musi mi to robic?!
-Nie uciekłam, poszłam spać. - powiedziałam z uśmiechem. 
-Później dokończymy tę rozmowę, bo teraz musimy iść na trening.  - odpowiedział niedokońca zadowolony niebieskooki. 
-Prowadź. - powiedziałam. 
-Do szafy. - i oboje weszlismy do szafy. Okey zaczyna robić się naprawdę dziwnie.
-Narni szukasz? - zaśmiałam się. Po chwili szafą coś potrząsnęło i zaczęliśmy zjeżdżać w dół? Serio? Winda w szafie?
-To ja otkryłem Narnię, zapamietaj to sobie.- powiedział Horan gdy wyszliśmy z "szafo-windy".
-Spoko. - odpowiedziałam niepewnie. Podeszliśmy do motorów,  mojego największego przrstrachu.
-Wsiadaj. - on chyba nie mówił poważnie...
-Ale, że teraz? - boję się. 
-Nie kurwa,  wczoraj. - pocieszające.
-Ale... - nie dane było mi skończyć. 
-Dobra, ja będę dzisiaj kierował, a ty będziesz pasażerem. - chłopak wsiadł na motor. Zrobiłam to samo.
-Okey. - powiedziałam zamykając oczy. 
-Obejmij mnie w pasie.  - powiedział blondyn.
-Co? - zapytałam. 
-Obejmij mnie w pasie. No chyba, że chcesz spaść.  - dlaczeho on musi być taki brutalny? Zrobiłam co kazał. Czułam, że na jego usach widniał uśmiech.
-Możemy jechać.  - powiedziałam cichutko.
-Trzymaj się mocno kochanie.  - odpowiedział i odpalił motor.

--------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani! :*
Przepraszam,  że rozdział nie pojawił się w tamtym tygodniu, ale miałam dużo nauki, bo poprawiałam dużo ocen.
Zsiastun pojaw się w okresie świątecznym. Moja przyjaciółka,  która ma go wykonać, ma popsuty progam do robienia zwiastunów. Obiecała, że wykona go podczas okrszu świąt.
WAŻNE !!!!!
Mam do was pytanie.
Co chcielibyście ode mnie na święta?
Oczywiście coś, co mogę zrobić. (np. wstawić swoje zdjęcie, dodać długi rozdział,  dać fakty o sobie) możecie chcieć ode mnie wszystko, co wykonalne. ♥ 
Pomysły piszcie pod tym postem lub napiszcke mi  na tt (Niall_potato69)
Kocham Was i do następnego ♥♥♥

niedziela, 8 grudnia 2013

Chapter 1

-Panie i Panowie! Oto reprezentanci naszej wioski! Uczestnicy 27 wyścigu śmierci.- zamarłam na te słowa. W tym momencie nie potrafiłam przełknąć nawet śliny. Wielka gula stanęła mi w gardle. Spoglądałam w tłum. W końcu dostrzegłam mojego płaczącego braciszka i mojego najdroższego tatę. Nie mogę nic zrobić. Muszę stanąć do wyścigu. Muszę się postarać. Dla Max'a.
-Teraz uczestnicy udadzą się do samolotu, który przewiezie ich w miejsce startu wyścigu śmierci! Życzmy im powodzenia! Niech przyniosą honor naszej wiosce! - zaraz po wypowiedzeniu tych słów przez Andy'ego strażnicy wyprowadzili mnie ze sceny. Zaprowadzili mnie prosto do samolotu. Nie miałam prawa się pożegnać.  To wszystko działo się tak szybko. Zanim się obejrzałam , samolot szybował w chmurach. Teraz wiem, jak musiała czuć się moja mama.
-Nie pękaj kotku. - usłyszałam głos, dochodzący z prawej strony. Odwróciłam się. Horan.
-Nie mów do mnie kotku. - mam swój honor. Tego nauczyła mnie mama.
-Coś ty taka sztywna?- zapytał kładąc rękę na moim udzie. Bezczelność.
-Zabieraj tą łapę zboczeńcu. - jestem bardzo nieśmiała i wypowiedzenie tych słów nie przyszło mi z wielką łatwością.
-Czuję, że będzie z Tobą ciężko. - on przechodzi samego siebie. Ale czego można było spodziewać się po Niall'u Horanie?
-Co chcesz przez to powiedzieć? - zawsze staram się być miła i zanim kogoś o coś o coś posądzę, muszę mieć do tego podstawy.
-Nie ważne. Jeździłaś kiedyś na motorze? - coś czuję, że się nie zaprzyjaźnimy.
-Nie. - odpowiedziałam,  na  o chłopak popatrzył na mnie jak na idiotkę.
-O stara. To ty chyba zginiesz tam pierwsza. - wsparcie to podstawa...
-Skąd ta pewność? - zapytałam,chcąc uzyskać konkretną odpowiedź.
-Nie wiem w jakim świecie ty żyjesz, ale dam Ci radę. Ja, mam mnóstwo kolegów, którzy biorą udział w tym wyścigu śmierci. Jak już wiesz, wszystkie chwyty są dozwolone. My najpierw zabijamy innych, a potem siebie nawzajem. A ty, sama, bez żadnego sojuszu, nieumiejąca nawet jeździć na motorze...no błagam. - wykpił mnie. W sumie, to ma trochę racji. Zabiją mnie jako pierwszą.
-No, i co  ja mam teraz zrobić? - nie mogę zginąć. Max nie może stracić drugiej już najważniejszej osoby w swoim życiu.
-A co ja jestem? Wróżka? - zapytał bezczelnie niebieskooki. Mam go dość.
-Uspokój się i wyrażaj się do mnie z szacunkiem. - na te słowa blondyn wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Życie z nim będzie trudniejsze niż myślałam.
-Dobre, dobre, powiedz to jeszcze raz. - najchętniej wyskoczyłabym z tego samolotu.
-Nie zamierzam zniżać się do Twojego poziomu. - odpowiedziałam, biorąc do ręki kubek wody.
-Teraz jest mi przykro. Przez Ciebie. - powiedział Niall, próbując nie wybuchnąć śmiechem. Czy on na prawdę uważa, że jestem taka głupia?
-Zrób przysługę sobie i mi i po prostu się nie odzywaj. - mam już go dość. Jest taki sam, jak ludzie w wiosce go opisywali. Bezczelny, pyskaty i zapatrzony w siebie.
-Mam propozycję. - no, nie wiem czy mam ochotę jej wysłuchać.
-Mów, byle szybko. - odpowiedziałam z pośpiechem.
-Przed rozpoczęciem wyścigu, są trzy dni na przygotowanie się. Nauczę Cię trochę jeździć na motorze. Ja i moi koledzy zawrzemy z Tobą sojusz, pasuje? - to wszystko wydaje się jakieś podejrzane.
-Gdzie haczyk? - zapytałam.
-Co? - niebieskooki popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Co ty z tego będziesz miał? - na pewno nie robi tego dlatego, że po prostu chce mi pomóc.
-Należysz do mojej wioski, musimy sobie pomagać. - ta, akurat.
-Jeszcze nie dawno mówiłeś co innego. - ewidentnie ściemnia.
-Dobra. Umowa jest taka. Ja będę osłaniał Cię przez cały wyścig. Postaram się to zrobić to finału. Czyli, żebyśmy zostali tylko ty i ja na torze. W ostatnim pojedynku Cię zabiję. - propozycja zabicia,  nie no super.
-W skrócie mówiąc tak czy tak zginę.- inteligencja.
-Ale zginiesz później. Finaliści, jako jedyni mają prawo przed finałem zobaczyć się z bliskimi. - mam szansę po raz ostatni w życiu zobaczyć Max'a i tatę.
-Wchodzę w to. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Ostrzegam, nie możesz złamać zasad tej umowy. - tym razem powiedział to bardzo poważnie.
-A jeśli zginiesz? - no bo w sumie wszystko jest możliwe.
-Nie zginę. - zaśmiał się niebieskooki blondyn.
-A jeśli? - jest zbyt pewny siebie.
-Jeśli zginę,  to nasza umowa jest unieważniona. Chyba logiczne. Ale podejrzewam, że jeśli zginę, a to się nie stanie, to ty też zginiesz. - zawsze prosiłam Boga, żeby nie zginąć na torze.
-Rozumiem. - odpowiedziałam kiwając głową.
-Więc umowa stoi? - chłopak chciał się upewnić. Wyciągną swoją rękę do przodu.
-Stoi. -odpowiedziałam i podałam mu rękę.
-Zuch dziewczyna. - powiedział niebieskooki wychodząc z kabiny dla uczestników.
Leciałam jeszcze 20 minut. Z każdą chwilą moje serce biło coraz szybciej. Przez głośniki słychać było komunikat, że zaraz lądujemy. Zamknęłam oczy czekając aż koła samolotu dotkną asfaltu. Horan jak wcześniej wyszedł z kabiny, tak do tej pory nie wrócił.
-Wylądowaliśmy, rusz dupe i idź za mną. - no i nagle się pojawił.
-Nie mów do mnie takim tonem. - odpowiedziałam marszcząc brwi.
-Melanie Miller, czy zechciałabyś łaskawie wysiąść z samolotu i dostojnym krokiem udać się za mną? Zadowolona? - nie o to mi chodziło, ale okey.
-Tak, jestem zadowolona. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. Niebieskooki przewrócił oczami. Ruszyłam za nim. Szliśmy przez mnóstwo korytarzy. Jedna rzecz mnie zastanawiała.
-Niall , mogę o coś zapytać? - chłopak odwrócił się do mnie z pytającym wzrokiem.
-Wal śmiało. - odpowiedział.
-Skąd wiesz, gdzie mamy iść? - zapytałam, a chłopak spojrzał na mnie groźnie.
-Byłem tu trzy razy. - odpowiedział oschle.
-Jak to? - zapytałam ze zdziwieniem.
-Mama, tato i brat. - powiedział bez żadnych emocji.
-Wszyscy wygrali wyścig śmierci? - jeśli tak, to szacun.
-Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy.  - odpowiedział, po czym podszedł do mnie i ścisnął moje nadgarstki.
-Puść mnie. - odpowiedziałam i jedna łza spłynęła po moim policzku. Z każdą chwilą Niall ściskał moje nadgarstki coraz mocniej.
-Boisz się mnie? - zapytał, dalej sprawiając mi ból.
-Tak. - odpowiedziałam cicho.
-I słusznie. - odpowiedział i puścił moje nadgarstki.
-Dlaczego taki jesteś? - zapytałam nieśmiało. Na prawdę się go boję.
-Kochanie, to ja tu zadaję pytania. Za mną. - burknął i ruszył do przodu. Po niedługim czasie zatrzymaliśmy się w holu. Pomieszczenie zdobiły pozłacane ściany, piękne rzeźby, bogate w pąki rośliny i olbrzymi żyrandol z kryształów. Pierwszy raz widzę takie drogie rzeczy.
-Moi podopieczni, witam. - powitał nas Andy.
-Dzień dobry. - oboje krzywo na mnie popatrzyli.
-Siema. - odburknął obojętnie Niall.
-Pokażę wam wasz apartament. - zaproponował nasz mentor.
-To my będziemy mieszkać razem? - zapytałam z przerażeniem.
-No tak. - odpowiedział Andy.
-Spokojnie, nie zgwałcę Cię. - zaśmiał się Horan. Zabawne...
-Za mną. - szliśmy za nim przez jakieś 5 minut. Po otworzeniu drzwi, nie mogłam uwierzyć własnym oczom. To było jeszcze piękniejsze niż hol. Odcienie szarości i bielu z zamieszkami srebra zdobiły podłogę i ściany. Jedna ze ścian była szklana. Piękny widok. Cały apartament był taki duży, że nie wiem, czy kiedyś się w nim odnajdę.
-Ja biorę pokój na piętrze.- powiedział niebieskooki.
-Mi to obojętne.  - odpowiedziałam.
-Jak pójdę na spotkanie mentorów i zostaniecie sami w apartamencie, to będziecie sobie go oglądać i wybierać pokoje, ale na razie usiądźcie na dupach i mnie słuchajcie. Jak pewnie wiecie, macie trzy dni na przygotowanie się do wyścigu. Nikogo nie obchodzi, czy przez ten czas będziecie ćwiczyć, czy będziecie leżeć i chlać wódę. Czwartego dnia musicie stawić się na starcie. Nie będę wam pierdolił, zasad, bo przecież je znacie. Jak już zginie jeden w jednym dniu, nie zatrzymujecie się koło niego, nie płaczecie, nie zsiadacie z motorów. Zrozumiano? Wyścig oczywiście kończycie danego dnia na mecie. Ten, kto dojedzie pierwszy,  otrzymuje za to jakąś rzecz, która może mu się przydać w wyścigu śmierci. Każdego dnia po skończeniu składowych wyścigów, wracacie tutaj. Nigdzie się nie szwendacie. Z mojej strony  to na razie tyle, do zobaczenia potem. -powiedział i wyszedł. Milutki...
-Jak już mówiłem, biorę pokój na piętrze. - powiedział Horan i wyszedł schodami na górę. Teraz ja muszę znaleźć swój pokój.  Otworzyłam pierwsze drzwi, moim oczom ukazała się piękna łazienka z ogromną wanną, umywalką i posrebrzanym sedesem. Następnie odkryłam przestrzenną kuchnię. W końcu dotarłam do swojej sypialni. Dwuosobowe łóżko z białą pościelą, srebrne etażerki* ,  biało czarne ściany, mięciutki dywan, wielkie lustro oraz duża szafa. Wow. Nie mogę w to uwierzyć.
-Jak wrażenia? - odwróciłam się i ujrzałam chłopaka z blond czupryną.
-Pięknie tu. - odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Jak zobaczysz tor, to będziesz stąd spierdalać. - powiedział Horan.
-Co my teraz mamy robić? -zapytałam nieśmiało.
-Co chcemy. - natychmiast otrzymałam odpowiedź. Czułam się trochę skrępowania jego obecnością.
-Będziesz tu tak stał? - zapytałam w końcu.
-Mogę usiąść jeśli chcesz. - on chyba nie zrozumiał, że starałam się go wyprosić.
-Chodzi mi o to, że chcę zostać sama. - odpowiedziałam delikatnie.
-Czy ty starasz się mnie wyprosić? - łza spłynęła mi po policzku. Nie chcę,  żeby uznał, że jestem niemiła.
-Nie, nie o to mi chodziło.  - zaczęłam się tłumaczyć, a chłopak uśmiechną się zadziornie.
-Jesteś miękka, a to w wyścigu śmierci Cię zniszczy. - odpowiedział i wyszedł z mojego pokoju.

*etażerka, to taki stolik nocny

-----------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani.
No więc rozdział 1 :D
Jak wrażenia?
Czekam na wasze opinie :D
Niedługo pojawi się zwiastun ;)
Kocham Was i do następnego ♥



niedziela, 1 grudnia 2013

Prolog

Dziś dzień losowania ludzi do 27 wyścigu śmierci. Bardzo się boję. Tak właśnie zginęła moja mama. Podziwiam mojego ojca. Sam wychowuje mnie i Max'a. Gdy zginęła moja mama, mój brat miał 3 latka. Staram się mu zapewnić jak najlepsze warunki, ale w wiosce niewoli nie jest to łatwe. To okropne. Trzymają nas w takich wioskach, wysyłają na przymusowe wyścigi śmierci, w których giniemy, a oni mają z tego zabawę. 
Ustawili nas w rzędach tuż przed ogromną sceną, na której stał zwycięzca 18 wyścigu śmierci. Po jego stronach stały dwie skrzynki z losami. W jednej losy z damskie, w drugiej męskie. Max spojrzał na mnie błagalnie.
-Spokojnie, nie wylosują nas. - starałam się go pocieszyć, mimo, że sama bardzo się bałam.
-Obiecujesz? - zapytał, a jedna łza spłynęła po jego różowym policzku.
-Obiecuję. - odpowiedziałam i pocałowałam go w czoło.
-Witam wszystkich na losowaniu do 27 wyścigu śmierci! - przywitał nas wszystkich zwycięzca 18 wyścigu śmieci. Miał na imię Andy. 
-Kocham Cię. - powiedział mój młodszy braciszek. 
-Ja Ciebie też. Najbardziej na świecie. - odpowiedziałam uśmiechając się do niego. 
-Losowanie zaczniemy od płci męskiej. - no tak, kobiety nic tu nie znaczą. Andy sięgną ręką do skrzynki, z której wyciągnął los. Otworzył go. 
-Boję się. - powiedział Max. 
-Niall Horan! To właśnie on stanie do walki w 27 wyścigu śmierci! - najlepszy motocyklista w naszej wiosce. Nie lubię go. Jest bezczelny i zapatrzony w siebie. Ale uspokoiłam się, ponieważ nie wylosowali mojego braciszka. 
-Mówiłam, że będzie dobrze. - przytuliłam Max'a, który się do mnie uśmiechnął. 
-Teraz czas na płeć słabszą. - wszyscy mężczyźni zaczęli się śmiać. Po moim policzku spłynęła łza.
-Będzie dobrze. - powiedział mój brat, ściskając moją dłoń.
-Drodzy państwo! Naszemu Niall'owi do przeciwników dorzucamy Melanie Miller! Gdzie jesteś Melanie? - czy ja dobrze usłyszałam? Ja?! Przecież ja nie umiem jeździć na motorze. Zginę jako pierwsza. 
-Uważaj na siebie Max. - powiedziałam i pocałowałam w czoło mojego brata, po czym wystąpiłam z szeregu. Usłyszałam za sobą jego płacz. Serce mi pęka. Wyszłam na scenę. Horan spojrzał na mnie z pogardą. 
-Panie i Panowie! Oto reprezentanci naszej wioski! Uczestnicy 27 wyścigu śmierci! 

------------------------------------------------------------------------------
No hej :D Prolog jak to prolog, jest krótki :) Mam nadzieję, że będziecie śledzić dalsze losy <3
Do następnego :*

Bohaterowie




Melanie Miller 
18-letnia dziewczyna, mieszkająca w wiosce niewoli. Ma ojca i brata. Matka zmarła w wyścigu śmierci. Boi się motorów i losowań do wyścigów śmierci. Jest bardzo nieśmiała. 



Niall Horan
19-letni chłopak, mieszkający w wiosce niewoli. Pyskaty i bezczelny. Wielki fan motorów i wyścigów śmierci.


Paul Anderson


Roxy Brown



Wyścig śmierci
Bierze w nim udział 80 wylosowanych osób z wybranych wiosek niewoli (przymusowe losowanie). Z każdej wioski 1 chłopak i 1 dziewczyna. W tym wyścigu jeździ się tylko na motorach. Każdego dnia musi umrzeć jedna osoba. Cały wyścig może przeżyć tylko jedna osoba.

Opowiadanie będzie zawierać wulgaryzmy i sceny +18. 
NIEKTÓRE wątki zaczerpnięte z Igrzysk Śmierci.