wtorek, 22 kwietnia 2014

Chapter 9

-Lepiej? - zapytał z jednym ze swoich uśmieszków.
-Bywało gorzej. - odpowiedziałam, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-Chodż. Trzeba to opatrzeć. - powiedział i ruchem ręki przekazał mi wiadomość, żebym szła za nim. Tak więc zrobiłam.

*


To trwa już przynajmniej 20 minut. Ten ból jest nie do wytrzymania. Niall wylał na moją ranę już chyba pół butelki wody utlenionej. Piszczałam co chwilę, z przerwami na jakieś....5 sekund? Wkońcu Horan założył na moją rękę opatrunek. To nie było aż tak bolesne.
-Widzisz? I po co było tyle krzyku? - serio? rzuciłam mu groźne spojrzenie.
-Może po to...że bolało mnie to strasznie? - trochę bardziej niż strasznie, ale to już szczegół.
-Nie przesadzaj. - czy on koniecznie chce się kłócić?
-Nie przesadzam. Przypominam, że to nie ty dostałeś nożem. - powiedziałam i przewróciłam oczami.
-Nie raz dostawałem gorzej. - nie wątpię.
-Ale to w sumie twoje życie. - odpowiedziałam i wzruszyłam ramionami.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytał i założył przy tym ręce na klatce piersiowej.
-Przecież jesteś przestępcą. - chyba mogę to tak nazwać?
-I to, że jestem przestępcą czyni mnie kimś gorszym? - ta rozmowa nie miała pójść w tą stronę.
-Rozmawialiśmy o ranach, a nie ocenach ludzi za to kim są. - teraz łatwo się z tego nie wyplączę.
-I chuj. Takie dziewczynki jak ty nic nie wiedzą o życiu. - znowu powtórka z rozrywki....
-Wiem o życiu więcej niż Ci się wydaje. Ja przynajmniej mam uczucia! - podkreśliłam wyraźnie ostatnie słowo.
-Uczucia są dla słabych. One Cię niszczą. - dlaczego on jest taki oschły? 
-Bez uczyć nie zazna się w życiu szczęścia. - choziaż co go to obchodzi?
-Nie potrzebuję szczęścia. Oh przepraszam, przestępcy nie potrzebują szcześcia. - powiedział i kopnął pobliskie krzesło.
-Nie o to mi chodzi... - oczywiście nie dał mi skończyć.
-Dobrze wiem o co Ci chodziło.  - z pewnością...
-Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. - powiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi.
-A spierdalaj. Idź do Paul'a. - rzuciłam mu zimne spojrzenie.
-A żebyś wiedział, że tak zrobię. - chwyciłam za klamkę od drzwi, ale ponownie usłyszałam słowa Horana.
-Idź, on nie jest przestępcą. - jaki on jest cholernie złośliwy. 
-Właśnie dlatego tam idę, coś jeszcze? - niebieskooki był nieźle wkurzony, z resztą ja też.
-Bawcie się dobrze. - powiedział blondyn i złośliwie się uśmiechnął.
-Będziemy. - powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami.

**

-Paul, pokłociłam  się z Niall'em. - powiedziałam zapłakana, gdy chłopak otworzył mi drzwi.
-Wejdż, zrobię kawę i wszystko mi opowiesz. - otarł opiekuńczo moje ramię i dodał mi otuchy uśmiechem. Przytaknęłam.

***

-No to nieżle się pożarliście. - skomentował całą sytuację Paul, gdy skończyłam mu o wszystkim opowiadać.
-Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. - powiedziałam wycierając łzy. 
-Zawarłaś z nim sojusz, a z tego raczej się nie wyplątasz. - racja. Dlaczego ja byłam taka głupia? Po co zawierałam z nim ten cholerny sojusz? Teraz mogłabym spokojnie być w sojuszu z Paul'em.
-Paul? - zapytałam spoglądając na niego.
-Tak Mel? - zapytał delikatnie zmartwiony.
-Mam prośbę. - położyłam głowę na jego ramieniu.
-Dla Ciebie wszystko. - to takie kochane. Chyba mam prawdziwego przyjaciela.
-Będziesz zmieniał mi opatrunki? Nie chcę żeby Niall to robił. - wskazałam na kawałek mojej zabandażowanej ręki.
-Oczywiście. - odpowiedział z uśmiechem. 
-Dziękuję. - Paul to zupełne przeciwieństwo Horana. Wiem, że na niego zawsze mogę liczyć.
-Nie ma za co. Jetseś głodna? - zapytał z szerokim uśmiechem. Aż sama się uśmiechnęłąm.
-Oczywiście. - zaczęłam się śmiać, sama nie wiem z czego.Nie jestem do końca normalna.
-Na co masz ochotę? - zapytał podnosząc się z kanapy.
-Pizza! Wczoraj zrobiłam sos czosnkowy, pójdę po niego. - powiedziałam i rówienież podniosłam się z kanapy.
-Pójdę z Tobą. - zaoferował się chłopak. To kochane.
-Dam radę. To tylko Niall. - powiedziałam i uśmiechnęłam się pogodnie.
-Uważaj na niego i zaraz wracaj. - kiwnęłam głową i wyszłam z apartamentu chłopaka.

****

 Weszłam do środka swojego apartamentu w celu udania się do kuchni. Było tak dziwnie cicho. Pewnie Niall wyszedł.
-Cześć. - usłyszałam głos za sobą. Serio? Ona?
-Cześć Amanda. - powiedziałam bez żadnych uczuć. Miała na sobie szlafrok...mogę się domyślić co działo się tutaj pod moją nieobecność.
-Wiesz może gdzie jest Niall? - dobra, to pytanie wybiło mnie z tropu.
-W sumie chciałam zapytać o to samo. - odpowiedziałam zdezorientowana.
-Chciałam mu zrobić niespodziankę i przyszłam tutaj, ale go nie zastałam. - ona na prawdę powinna się leczyć.
-Jak się tu dostałaś? - przecież klucze mam tylko ja i niebieskooki.
-Drzwi były otwarte. - to wiele wyjaśnia.
-Tak czy  inaczej nie wiem gdzie on jest i chyba nie chcę wiedzieć. Poszukaj w barze albo na trasie motorowej. - odwróciłam się w stronę lodówki i wyjęłam z niej sos.
-Pokłóciliście się? - zapytała kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. Dziwne, jeszcze wczoraj mnie wyzywała.
-Sorry, ale to nie twoja sprawa. Myślę, że powinnaś już iść. - dziewczyna kiwnęła głową i opuściła apartament. Zrobiłam to samo. Zamknęłam drzwi na klucz i udałam się w stronę pokoju Paul'a.
Mijałam kręte korytarze, które wydawały się nie mieć końca. Ujrzałam blond czuprynę idącą w moim kierunku. Nie, proszę nie.
-O proszę, Twój kochaś Cię wyrzucił? - złośliwości ciąg dalszy.
-Po pierwsze nie mój kochaś, a po drugie poszłam do sos, bo robimy pizzę...z resztą po co ja Ci się tłumaczę? - powiedziałam i starałam się go ominąć, ale oczywiście niebieskooki zagradzał mi drogę.
-Pozdrów go. - powiedział złośliwie.
-Jak mnie przepuścisz to to zrobię. - Niall zacisnął zęby i ustąpił mi miejsca.
-Tylko nie zapomnij pozdrowić. - dlaczego musiałam go poznać? Jeszcze rano wpajał się w moje usta. Boże...
-A ty pozdrów Amandę. - kurcze, robię się złośliwa.
-Nie mam z nią kontaktów, to historia. - powiedział i parsknął śmiechem.
-Dla niej chyba nie. - powiedziałam i ominęłam go zwinnie.
-O czym ty kurwa mówisz? - zapytał, łapiąc mnie za bark.
-Nie chcę mieć z Tobą nic wspólnego, porozmawiaj sobie z nią. - odpowiedziałam i zdjęłam jego rękę z mojego barku.
-Pierdol się. - powiedział mróżąc oczy.
-Wzajemnie. - odppowiedziałam i ponownie zmmirzałam w kierunku apartamentu Paul'a.

*****

-Jestem! - krzyknęłam , ale nie usłyszałam odpowiedzi. Krzyknęłam ponownie, ale znów nic. Zaniepokoiło mnie to. Zaczęłam biegać po jego apartamencie. O Boże. Paul leżał w salonie. Nie ruszał się. Zaczęłam miszczeć, zasłaniając przy tym usta. Szybko wezwałam pomoc, która zaczęła go cucić. Mijały minuty a on dalej leżał nieprzytomny. Krew leciała mu z nosa, miał podbite oko. Wyglądało to okropnie.  
-Proszę opuścić apartament. - powiedział jeden z "lekarzy".
-Ale co z nim? Zostaję tu. - moje ręce zaczęły się trząść. On musi z tego wyjść.
-Będzie dobrze. Serce pracuje, zaraz powinien odzyskać przytomność, ale musi pani opuścić ten apartament. - odetchnęłam z ulgą i opuściłam pomieszczenie. Kto mu to zrobił. Do głowy przyszła mi tylko jedna osoba. Niall.
Czym prędzej pobiegłam do naszego apartamentu. 
Drzwi były otwarte, Niall stał przy oknie i pił (tak podejrzewam) jakiś alkohol. Podbiegłam do niego i wytrąciłam mu z ręki szklankę.
-Co ty zrobiłeś?! Nienawidzę Cię! - zaczęłąm goszarpać, ale złapał mnie tak mocno, że musiałam przestać. Z moich ust wydobył się pisk, przypomninając o ranie na mojeje ręce.
-Pojebało Cię? - potrząsnął mną.
-Mogłeś go zabić! Z nikim się nie liczysz! On jest moim przyjacielem! Ty jak chcesz to żyj sobie w tej swojej cholernej samotności, ale zostaw ludzi, którzy robią coś ze swoim życiem! Jesteś cholernym dupkiem! - wykrzyczłam po czym schowałam głowę i zaczęłam głośno płakać.
-Ty na prawdę jesteś jebnięta! - powiedział i puścił moje ręce. Upadłam przy tym na podłogę.
-Nie chcę Cię znać. - powiedziałam słabym głosem.
-Z przestępcami się nie zadziera, Paul i ty zadarliście. Zapmoniałaś, że przestępcy nie mają uczuć? - powiedział po czym oparł się o parapet spoglądając na mnie.
-Mają, tylko nie chcą by ujrzało je światło dzienne. - odpowiedziałam podnosząc się z podłogi.
-Paul sobie na to zasłużył. - prychnął, depcząc szkło po rozbitej szklance na podłodze.
-Bo zadaje się ze mną? - zapytałam walcząc z równowagą.
-Przecież ty nie jesteś nic warta. - odpowiedział wzruszając ramionami. 
-No przeicież. - jego niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie. Spuściłam wzrok i szłam powolnym krokiem w stronę swojej sypialni.
-Czekaj, nie... - spojrzałam na niego, ale sam sobie przerwał. Weszłam do swojej sypialni, położyłam na łóżku i próbowałam zasnąć. Łzy leciały dobrowolnie. Już nic nie będzie jak kiedyś. Drzwi do mojej sypialni się otworzyły. Stał w nich nik inny jak niebieskooki. O nie. Nie mam ochoty z nim rozmawiać, a nawet na niego patrzeć. Wyraził swoje zdanie.
-Wyjdź, nie chcę Cię znać, rozumiesz? - powiedziałam, a mój głos się załamał. 

--------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani <3
Jak święta?
Jeszcze półtora miesiąca i wakacje, nareszcie! :)
Jak rozdział? Podobał wam się?
Przepraszam za wszystkie błędy :c
Bloga czyta ok. 100 osób i było by fajnie gdyby chociaż połowa komentwoała rozdziały :) Komentarze bardzo motywują xx
N twitterze możecie obserowoać już:
Melanie - @MelanieMillerFF
Niall - @NiallHoran__ff
Roxy - @RoxyBrown_ff
Amanda - @AmandaBlueFF

Do następnego :*

sobota, 29 marca 2014

Chapter 8

-To mnie przerasta - powiedziałam cicho. Niall zrobił coś, czego nigdy bym u niego nie podejrzewała. Przytulił mnie. Trzymał mnie mocno w swoich ramionach przez długi czas. Za nic na świecie nie chciał puścić. Czy to ten sam Niall Horan z przed kilku godzin?
-Tu nie ma miejsca dla słabych. Musisz być silna - powiedział łapiąc mnie za brodę i wycierając kciukiem część moich łez.
-Nie potrafię. Wolę umrzeć - nie sądziłam, że kiedyś to powiem, ale tak. Wolę umrzeć. Te wyścigi i wydarzenia po nich mnie przerastają. To za dużo.
-Poddajesz się bez walki? - ponownie usiadłam na fotelu i schowałam głowę między kolanami.
-Próbowałam walczyć - powiedziałam podnosząc na chwilę głowę. Próbowałam walczyć, ale to prawda, jestem za słaba.
-Chcesz, żeby Twój brat nie zobaczył Cię nigdy więcej żywej? - pomyślałam teraz o moim małym braciszku. On nie da sobie rady. Jestem beznadziejna.
-Jestem egoistką. Myślę o śmierci, żeby dłużej nie cierpieć, a tam cała moja rodzina nie daje sobie rady. - powiedziałam to wszystko na jednym oddechu.
-Więc ogarnij dupę i chodź - pociągnął mnie w stronę wyjścia. 
-Gdzie ty chcesz iść? - zapytałam lekko zszokowana. Czasami go nie ogarniam.
-Nauczę Cię zabijać - moje źrenice rozszerzyły się do niemożliwych rozmiarów a ciało zesztywniało. Co on powiedział?!
-C..c...co? - wyjąkałam po dłuższej chwili.
-Nauczę Cię zabijać. - powtórzył pewny siebie.
-Nigdzie nie idę - powiedziałam i przecząco pokręciłam głową. On już chyba zgłupiał do końca.
-I tak kiedyś będziesz musiała to robić. Zrozum, w wyścigach śmierci zabija się siebie nawzajem i tego nie zmienisz - odpowiedział i ponownie pociągnął mnie w stronę wyjścia.
-Kiedyś, ale jeszcze nie teraz - zatrzymałam się zaraz za drzwiami.
-A skąd wiesz, że jutro ktoś nie będzie usiłował Cię zabić? - popatrzył na mnie jak na małe dziecko.
-No...nie wiem tego - powiedziałam z opuszczoną głową. Jezu, dlaczego wylosowali tu akurat mnie?
-Właśnie, więc chodź - Niall podjął kolejną próbę pociągnięcia mnie na tor treningowy.
-Idę - powiedziałam cicho.

*

Po około dziesięciu minutach znaleźliśmy się na sali treningowej. Horan kazał mi stanąć na przeciwko "pluszaków do zabicia" i miałam go obserwować. Wsiadł na motor i spojrzał na mnie.
-Pokażę Ci teraz kilka sposobów zabijania - kiwnęłam głową i bacznie mu się przyglądałam. Odpalił motor i zaczął swój pokaz. Pierwszy sposób był prosty jak na niego. Rzucił w "pluszaka do zabijania" nożem. Drugi sposób to podjeżdżanie do przeciwnika i przebicie mu przedniej opony. Trzeci był nieco dziwny, polegał na skręceniu karku za pomocą jednej ręki. Byłam w szoku.
Po kilkudziesięciu pokazach śmierci blondyn w końcu zszedł z motoru i podszedł do mnie.
-Teraz jestem jeszcze bardziej przekonana, że nie chcę zabijać - powiedziałam z przerażeniem w głosie. Ja nie potrafię skrzywdzić drugiego człowieka.
-Teraz tak mówisz. Zrobisz to raz, drugi, trzeci i się przyzwyczaisz - powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
-Czy...czy zabiłeś kiedyś kogoś? - może głupie pytanie...
-Wiesz... - niebieskooki zaczął się śmiać i podrapał się po karku.
-Dobra, nie było pytania - wolę nie wiedzieć ile osób zabił, bo zabił, prawda?
-Teraz ty - wskazał na tor do zabijania.
-Nie, na pewno nie dzisiaj - pokręciłam głową. Nie jestem na to gotowa.
-No dawaj - podszedł do mnie bliżej. Zawsze gdy jest tak blisko mnie czuję się...dziwnie.
-Nie jestem gotowa - powiedziałam na tyle stanowczo, na ile pozwalał mi mój obecny stan.
-Tchórzysz? - powiedział i złożył krótki pocałunek na mojej szyi. Przeszły mnie ciarki i uderzyła mnie fala ciepła.
-T..tak - język plątał mi się niemiłosiernie. Horan spojrzał mi w oczy. Sparaliżowało mnie.
-Hej skarbie! - usłyszeliśmy krzyk i odwróciliśmy się. To ta Amanda? Tak, chyba tak.
-Czego chcesz? - zapytał zdenerwowany chłopak. 
-Kochanie, dlaczego jesteś dla mnie taki nie miły? - odciągnęła go ode mnie i pocałowała w policzek. Chciała posunąć się dalej, ale blondyn ją odepchnął.
-Pojebało Cię? - zapytał mrużąc oczy.
-O co Ci chodzi misiu? - zaczęła się bawić skrawkiem jego koszulki.
-Spierdalaj i nie mów ta do mnie - powiedział ponownie ją odpychając. Ja tylko stałam z boku i im się przyglądałam.
-Było nam tak dobrze, kocham Cię - robi się ciekawie.
-A ja Ciebie nie - powiedział i wzruszył ramionami.
-Kochasz, ale wstydzisz się swoich uczuć przy niej - wskazała palcem na mnie.
-W chwili obecnej nawet kijem bym Cię nie dotknął - ok, ten pocisk był dobry. Amanda się wkurzyła i rzuciła nożem w "pluszaka do zabijania". Trafiła prosto w serce. Zaczynam się jej bać. Serio.
-Porozmawiamy jutro, jak ochłoniesz. Pa kochanie - powiedziała i poszła. Co to było? To jakiś dramat.
-Jestem zmęczona. Ty sobie poćwicz a ja idę spać - powiedziałam i wybiegłam z sali treningowej.

**

Dobiegłam szybko do apartamentu i wskoczyłam pod prysznic. Chcę zapomnieć o całym dzisiejszym dniu. To był koszmar. A ta Amanda jest nienormalna. Umyłam ciało swoim ulubionym truskawkowym płynem. Następnie powycierałam ciało i wskoczyłam w swoją piżamę. Teraz chcę tylko jedno - spać.

***

Wszyscy ustawili się na starcie i zajmowali swoje motory. W oddali zobaczyłam uśmiechającego się Paul'a, który odwrócił się po zabójczym spojrzeniu Horana. Ujrzałam też Amandę posyłającą Niall'owi całuski. Trochę mi jej szkoda, bo chłopak odpowiedział jej środkowym palcem. Chyba na prawdę się zakochała. Gdyby mnie traktował takk jakiś chłopak to dawno bym odpuściła.
-Gotowa? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos niebieskookiego.
-Jak zawsze nie - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
Usłyszeliśmy komendę, po której wszyscy odpalili silniki. Zaraz po niej nastąpił "START" i motory ruszyły z piskiem opon. Jechałam na przodzie trochę dalej niż  Niall. Po chwili ujrzałam obok chłopaka. Wyciągnął nóż. Zdrętwiałam. Nie wiedziałam co mam robić. Chłopak uśmiechnął się złośliwie i podjechał bliżej. 
-Do zobaczenia w piekle - powiedział i zamachnął się do rzutu. Zabije mnie. Byłam na to przygotowana. Nie starałam się uciekać, nie dałabym rady.Rzucił. Trafił...w moją rękę. Ból był nie do opisania. Powoli traciłam kontrolę nad kierownicą. Zaraz potem zauważyłam, że chłopak, który we mnie trafił leżał na ziemi z nożem w klatce piersiowej. Horan go trafił. Boże, przeszedł mnie dreszcz strachu. Zajechałam na metę, zeszłam z motoru i zaczęłam płakać. Ręka bolała mnie tak strasznie.
-Trzymaj się - powiedział niebieskooki i wyciągnął bandaż z kieszeni. On zawsze nosi bandaż w kieszeni.
-Boli - powiedziałam prawie niesłyszalnie. 
-Zaraz przestanie - odpowiedział i wbił mi w rękę jakąś strzykawkę. Rzeczywiście, ból po chwili ustał, ale moja ręka nie wyglądała ciekawie. Niall owinął ją bandażem.
-Dziękuję - powiedziałam słabym głosem.
-Opatrzę ją całkowicie jak wrócimy do apartamentu, chodź - pociągnął mnie za ranną rękę. Myślałam, że umrę z bólu.
-Niall - pisnęłam. Chłopak gwałtownie się odwrócił.
-To ta ręka? - zapytał chyba po raz pierwszy nieśmiało.
-Tak - odpowiedziałam i starałam się uśmiechnąć, ale chyba nie wyszło mi to najlepiej. Rozejrzałam się wokół. Jak ludzie to robią? Już nikogo tu nie było.
-Boli? - zapytał i trochę zbladł.
-No tak trochę bardzo - odpowiedziałam i zaśmiałam się. Boże, mój śmiech jest koszmarny. Niall uśmiechnął się i podszedł do mnie. Był tak blisko. Spojrzał w moje oczy. Zawsze sztywniałam gdy to robił. Uśmiechnęłam się delikatnie a on zaatakował moje usta. Nigdy bym się tego nie spodziewała. Całował tak delikatnie. Dziwiłam się sobie, że to odwzajemniałam.
-Lepiej? - zapytał z jednym ze swoich uśmieszków.

--------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani <3
Jak się podoba rozdział?
I w ogóle co tam u was? xx
Przepraszam, że rozdziału nie było tak długo.
Dziękuję wszystkim za cierpliwość :*
Kocham Was i do następnego xoxo

@Niall_potato69



środa, 5 marca 2014

Twitterowe Postacie

Hej kochani xx
Mam do was pytanie :)
Chcielibyście prowadzić konta bohaterów Wyścigu Śmierci na twitterze?
@AwwMyNarry zgłosiła się na Melanie, więc pozostałe postacie możecie sobie wybrać <3

niedziela, 2 marca 2014

Chapter 7

PROSZĘ, PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM

-Niall źle Cię traktuje. Zmień sojusz na ten z moją grupą - pewność w jego oczach była trochę krępująca...
-Paul, Niall by na to nie pozwolił - odpowiedziałam w końcu z wielką niepewnością w głosie. Nie wiedziałam co mam robić.
-Na co nie pozwolę - usłyszałam za sobą głos, który był teraz w stanie zabić. Odwróciłam się i pożałowałam tego. Stał za mną nikt inny, jak Horan z morderczym spojrzeniem.
-Melanie zmienia sojusz - oznajmił Paul. Przecież ja nic takiego nie powiedziałam.
-Nie może, mamy umowę - oświeciło mnie. No tak, mam umowę z Horanem.
-Jaką umowę? - zapytał niepewnie chłopak. Teraz się zacznie.
-Przepraszam - szepnęłam. Niall uśmiechnął się triumfalnie i odszedł, ciągnąc mnie za sobą. Teraz mam przechlapanie, mimo tego, że nic nie zrobiłam.
-Jak mi to wyjaśnisz? Chcesz jeszcze żyć?! - Niall zaczął mną szarpać. Ja na prawdę nie wiem co robić.
-Ale ja nie chciałam zmienić tego sojuszu. - odpowiedziałam cicho ze łzami w oczach. Chyba go nie przekonałam.
-Nie kłam. Aż tak Ci źle w naszym?! - jego niebieskie tęczówki pociemniały. Spuściłam wzrok.
-Ja mówię prawdę - wyszeptałam, ale dalej go nie przekonałam. Gdyby nie Paul, to Niall byłby teraz dla mnie miły. On nic o nim nie wie.
-Gdyby nie nasza umowa, byłabyś martwa - powiedział podniesionym głosem. Łzy napłynęły mi do oczu.
-Ja nic złego nie zrobiłam, uwierz mi - powiedziałam prawie niesłyszalnie. W ostatniej części wypowiedzi mój głos się załamał. Niebieskooki pokręcił głową.
-Nie wierzę Ci. Jesteś nikim. - złapał moje nadgarstki i mocno zacisnął. Pisnęłam z bólu.
-Proszę, przestań - za co mnie to wszystko spotyka? Zawsze staram się być miła dla ludzi i im pomagać.
-Niech Twój kochaś Cię uratuje - uśmiechnął się złośliwie. Moje policzki stały się wilgotne.
-Ja nie chciałam zmieniać tego sojuszu. Tu mi naprawdę dobrze, a Paula nawet nie lubię - skłamałam w części, że go nie lubię, ale to tylko dlatego, żeby złagodzić sytuację.
-Masz mnie za idiotę? - zaśmiał się.
-Dlaczego taki jesteś? - zapytałam niepewnie. Ja zupełnie go nie rozumiem. Wczoraj był dla mnie taki miły.
-Jaki? - zapytał z surowością w oczach.
-Niall, odpuść. Ona nic nie zrobiła - usłyszałam głos Paul'a. Dzięki Bogu, bo zaraz by mnie zabił.
-A ty kim kurwa jesteś, żeby się mieszać w nie swoje sprawy? - znowu się zaczyna. To wszystko moja wina.
-Ona nie chciała zmieniać tego pieprzonego sojuszu - Horan puścił mnie od razu, ale nie spojrzał w moją stronę.
-Spieprzaj - powiedział blondyn, który był lekko zdezorientowany, ale dalej pewny siebie.
-Choć Mel - Paul pokazał ręką, żebym poszła z nim.
-Przypieprzyć Ci w tą rękę cegłą? - zapytał niebieskooki. Błagam, tylko nie bójka.
-Idę z nim - powiedziałam stanowczo...tyle, na ile potrafiłam.
-Nigdzie nie idziesz - zagrodził mi drogę. Powycierałam dłonią pojedyncze łzy na moich policzkach.
-Boję się Ciebie. Ochłoń - powiedziałam szeptem i pospiesznie go wyminęłam. Paul objął moje ramię i odeszliśmy jak najdalej od Niall'a. Jeszcze zmieni zdanie...

*
W apartamencie chłopaka było dosyć przytulnie, ale nie tak ładnie jak w moim. Znaczy moim i Niall'a. Zajęłam miejsce na purpurowej kanapie. Zaraz obok mnie znalazł się brunet. Zaczęłam dokładniej rozglądać się po siedzibie. Salon był w kolorach purpury i bieli. Sufit zdobił kryształowy żyrandol. Po prawej stronie salonu znajdował się mały staw z liliami. Mały w porównaniu do wielkości pomieszczenia. Staw w apartamencie? Cóż, kto bogatemu zabroni?
-Cała się trzęsiesz - powiedział Paul, kładąc przy tym rękę na moim ramieniu.
-Wszystko w porządku - wymusiłam uśmiech na swojej twarzy. Mhm, kogo ja oszukuję... Do moich oczu ponownie zaczęły napływać łzy.
-Tu jesteś bezpieczna - odpowiedział z troską w głosie.
-Ja chcę do domu - wyszeptałam i schowałam głowę między kolana. To wszystko mnie przerasta. Tak bardzo chcę przytulić brata i tatę. Czy ja na prawdę proszę o tak wiele?
-Wiem, nie płacz. Wrócisz do domu. - bardzo bym tego chciała, ale nie mogę. Cholerna umowa.
-Nie wrócę. Nie mogę - wyszeptałam podnosząc głowę. Przeszedł mnie nagły dreszcz chłodu.
-Wygrasz - chyba nie mogę mu powiedzieć o tej umowie z Niall'em, prawda?
-Nic nie rozumiesz, ja nie mogę wrócić - brunet był zdezorientowany. Sama też pewnie bym była, gdybym usłyszała coś takiego.
-To mi wytłumacz - powiedział proszącym, a wręcz błagalnym głosem. Gdyby to było takie proste...
-Nie mogę - niektóre sprawy nie powinny dostrzec dziennego światła.
-To ma związek z Horanem? - zapytał trochę mniej spokojnie niż poprzednio. Czy on nie rozumie, że nie chcę i nie mogę o tym rozmawiać?
-Pójdę już - oznajmiłam i wstałam z kanapy. Chciałam wyjść, ale Paul złapał moją dłoń. Staliśmy twarzą w twarz. Chłopak odgarnął moje włosy. Dzieliły nas milgimetry. Atmosfefa napięła się. Nie chciałam takiego obrotu sytuacji.
-Zostań - wyszeptał błagalnie jeszcze bardziej zmniejszając odległość między nami.
-Na prawdę muszę już iść - pospiesznie odsunęłam się od niego. Bardzo go lubię, ale to nic więcej. Nie mogę robić mu złudnych nadziei.
-Mel - powiedział niepewnie.
-Do jutra - kąciki moich ust uniosły się ku górze. Wtedy Paul trochę się rozluźnił. Myślał, że jestem na niego zła? Wyszłam z jego apartamentu i udałam się do swojego. Nacisnęłam klamkę drzwi. Powitała mnie nieznajoma, kobieca postać.
-Cześć... - powiedziałam niepewnie. Kim ona jest i co ona tu robi?
-Hej, jestem Amanda. - odpowiedziała dziewczyna po tym, jak przekroczyłam próg.
-Melanie. Tak w ogóle to co ty tu robisz? - starałam się uśmiechnąć. Na prawdę.
-Jestem....znajomą Niall'a - powiedziała lekko skrępowana. Teraz zauważyłam, że była w szlafroku. Czyli wszystko jasne. Więc Niall tak odreagowuje...
-Super, a gdzie on teraz jest? - zapytałam lekko zdenerwowana. Sprowadza sobie dziewczyny do naszego apartamentu pod moją nieobecność i podle je wykorzystuje, tak?
-Kąpie się. Wiesz, ja pójdę się ubrać i zbieram się. - zaraz po tych słowach blondynka zniknęła za zakrętem w korytarzu naszego mieszkania.

Niedługo po tym zdarzeniu...Amanda...tak chyba Amanda, wyszła. Siedziałam spokojnie na miękkim fotelu w salonie i oglądałam album ze zdjęciami. Chciałabym wrócić do momentów, w których mama jeszcze żyła.
-Płaczesz? - usłyszałam zachrypnięty głos. Niall. Super. Nie chcę się teraz kłócić.
-Pójdę do swojego pokoju - wstałam i chciałam odejść, ale powtórzyła się sytuacja, w której zostałam zatrzymana.
-Co się stało? - jego ton głosu był taki...delikatny. Szczerze to nie spodziewałam się tego.
-To mnie przerasta - powiedziałam cicho. Niall zrobił coś, czego nigdy bym u niego nie podejrzewała. Przytulił mnie. Trzymał mnie mocno w swoich ramionach przez długi czas. Za nic na świecie nie chciał puścić. Czy to ten sam Niall Horan z przed kilku godzin?

------------------------------------------------------------
Hej miśki ♥
Na początek sprawy organizacyjne.
Zrobiło się małe zamieszanie z tym informowaniem, więc każdy, kto chce być informowany o nowych rozdziałach niech zostawi kontakt do siebie >>>> http://wyscig-smierci.blogspot.com/p/informowani.html

Druga sprawa to bohaterowie. Zostali dodani nowi http://wyscig-smierci.blogspot.com/2013/12/bohaterowie.html#comment-form

Teraz chcę wam wszyatkim bardzo podziękować za 84 komentarze i prawie 18 tysięcy wyświetleń <3
Jesteście najlepsi i bardzo was kocham :*
Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej :)
Jak wrażenia po tym?

Do następnego xx

piątek, 14 lutego 2014

Chapter 6

TEN ROZDZIAŁ RÓWNIEŻ Z DEDYKACJĄ DLA @AwwMyNarry <3

-Widzisz. Twoje życie. Teraz ty rozdajesz karty - odpowiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.
-Siemaneczko - przywitała nas rudowłosa. Zaraz za nią stał Michael.
-Hej Roxy - uściskałyśmy się po raz kolejny tego dnia. Z brunetem wymieniłam się tylko uśmiechem. Nie ufałam mu zbytnio.
-Gdzie reszta? - myślałam, że Cie to nie obchodzi Horan.
-Parkują - odpowiedziała dziewczyna.
-Idziemy tańczyć - Michael pociągną za sobą rudowłosą. Znowu zostałam tylko ja i Niall. Super...
-Dwa razy to samo - chłopqk zwrócił się do barmana i ponownie podał mi drinka. Zabiję go.
-Czy ty chcesz mnie upić? - zapytałam wpatrując się raz to w szklankę, raz w blondyna.
-Skąd ten pomysł? - masz rację, odpowiedz mi pytaniem.
-Jesteś nieobliczalny -skomentowałam. Niebieskooki uśmiechnął się łobuzersko.
-Czy to źle? - wkurza mnie tymi "odpowiedziami-pytaniami". I ten uśmiech...
-Trochę... - odpowiedziałam niepewnie czekając na reakcję.
-To znaczy? - serio? Znowu?
-Wiesz, bycie nieobliczalnym ma swoje wady i zalety...Ugh, zmieńmy temat - to zabrzmiało dziwnie.
-Dlaczego? Lubie takie klimaty. Czy ty właśnie chciałaś mnie pochwalić? - zaczął dziwnie poruszać brwiami.
-Jeśli te brwi miały być seksowne, to coś ci nie wyszło. Bardziej przypominałeś małpę - serio. Nie kłamię.
-Wykręcaj się, dobrze Ci idzie - tylko spokojnie, tylko spokojnie.
-Jesteś nienormalny - totalny psychol.
-Normalność jest nudna - nienawidzę go. Spojrzałam na napój w swojej dłoni. Zapomniałam o nim przez chwilę. Szybko przechyliłam szklankę do ust i wypiłam zawartość do dna. Chłopak zaraz zrobił to samo. Trochę zakręciło mi się w głowie.
-Mocne to - wyrwało mi się z ust. Chwilowo straciłam równowagę, przez co musiałam oprzeć się o barek.
-Nie szalej tak - takie śmieszne, że aż wcale.
-Spać mi się chce - alkohol nie działa na mnie dobrze.
-Tak jakby impreza dopiero się zaczyna - mam to gdzieś, chce mi się spać.
-Trudno, zaraz wracam - odpowiedziałam, zatykając ręką usta przy ziewaniu.
-Jesteśmy na jednym motorze, nigdzie nie pojedziesz -i znów ten jego uśmieszek...
-To jedź ze mną -nie powiedziałam tego, prawda?
-Aż tak jesteś napalona? - te jego komentarze są żałosne.
-Tak, na łóżko - z każdej sytuacji jest takieś wyjście.
-Jeszcze chwile zostańmy - podszedł do mnie niebezpiecznie blisko. Czułam jego oddech na swojej skórze. Przeszedł mnie dreszcz.
-Mhm - tylko na tyle było mnie stać.
-Napijesz się jeszcze? - jaki napalony psychol. Myśli, że ja nie wiem o co mu chodzi?
-Chcesz mnie upić a potem wykorzystać? - dlaczego on stoi tak blisko? Nie nudzi mu się to. Wokół jest pełno dziewczyn pożerających go wzrokiem.
-Czyli za takiego mnie masz? - zaśmiał się zmniejszając odległość między nami.
-A mylę się? - przecież to oczywiste jaki on jest. Nie oszukujmy się.
-Czyli chcesz wracać? - mistrz zmieniania tematów.
-Tak - odpowiedziałam i odsunęłam się od niego. -Idziesz czy nie?

                                                        *

Niall powoli otwierał drzwi do naszego apartamentu. Nogi już mnie bolały od tych szpilek i tyłek od siedzenia na tym motorze, bo oczywiście Horan się zgubił. Czemu mnie to nie dziwi.
-Panie przodem - powiedział, gdy w końcu udało mu się otworzyć drzwi.
-Pełna kulturka panie Horan - odpowiedziałam przekraczając próg. Natychmiast ściągnęłam te okrpne buty i udałam się do swojej sypialni. Zaczęłam się rozbierać. Stałam w samiej bieliźnie, gdy usłyszałam głos za sobą.
-Nie kuś zboczeńcu - ja nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Ten niebieskooki blondyn jest zdolny do wszystkiego. Nawet nie miałam się czym zasłonić.
-Masz jakieś inne myśli niż erotyczne? Odkąd Cię znam to tylko o tym myślisz - przyznaję, że czuję się przy nim skrępowana w samej bieliźnie.
-Mam - powiedział nie przestając się uśmiechać.
-A tak w ogóle to wyjdź z mojej sypialni! Chcę się przebrać - to nurtujące, gdy ktoś patrzy na ciebie w takim stroju.
-Nie musisz. Tak wyglądasz znacznie lepiej - mam to uznać za komplement czy napływ energi seksualnej z jego strony?
-I tak nie poruchasz - nie wierze. Co on tu robi?
-Ja pierdole, przyczepiłeś się do nas jak smród do dupy - Horan, jaki pocisk.
-Nie z Tobą przyszedłem porozmawiać. - Paul go olał. Zaraz, zaraz.
-Czy łaskawie oboje możecie stąd wyjść bo chcę się przebrać?! - dwóch facetów patrzy się na mnie w tym stroju. Nie wkurzyłabyś się?
-Właśnie Paul, spierdalaj - niebieskooki mnie rozwala.
-Ciebie też to dotyczy - skarciłam go wzrokiem, ale i tak nie stracił pewności siebie.
-No dobra, ale nie rozmawiaj z tym pedałem za długo. Najlepiej w ogóle z nim nie rozmawiaj - powiedział i wyszedł, zamykając przy tym drzwi. Zazrdosny czy co? Ubrałam na siebie dresy i szeroką bluzę. Dobra, teraz trzeba z nimi porozmawiać. Ledwo otworzyłam drzwi i ujrzałam ich obu.
-Bo... - zaczęli obydwoje w tym samym czasie. Obdarzyli się zimnymi spojrzeniami.
-Po kolei - nie jest łatwo się zorientować kto czego chce, gdy mówią na raz.
-Dobra, powiem Ci jutro na wyścigu - powiedział Paul po czym cmoknął mnie w policzek i wyszedł. Ok, to było dziwne.
-Jakiś napalony grzyb - dobra, z blondyna nie dało się nie śmiać.
-A ty czego chciałeś? - zapytałamm gdy wreszcie przestałam się śmiać (a to wcale nie było takie łatwe).
-W sumie niczego - wzruszył ramionami. Mhm, ja posłucham...
-Ściemniasz - to było wiadome.
-Serio nic - nie to nie. Jestem jeszcze bardziej senna.
-W takim razie idę spać - już ciałam zamknąć drzwi, ale mnie zatrzymał.
-Nie pożegnasz się? - czy in ma coś konkretnego na myśli?
-Pa? - pomachałam niepewnie.
-Takie coś, to sobie wsadź w dupę - dzięki Niall.
-Ehh, dobranoc - stanęłam na palcach i cmoknęłam go w policzek. Nie wiem czemu to zrobiłam.
-Jest postęp. Z dnia na dzień robimy krok do przodu. - wmawiaj sobie.
-Tak, tak. Chyba cofasz się umysłowo. Dobranoc - powtórzyłam i zamknęłam drzwi. Położyłam się do łóżka i odpłynęłam.

                                                    **

Wszyscy ustawiliśmy się na lini startu. Zaraz zacznie się kolejny wyścig.
-Chyba już mniej się boisz niż poprzednio? - zapytał niebieskooki.
-No chyba tak - strach chyba będzie zawsze, nie?
NA MIEJSCA
Usłyszeliśmy pierwszą komendę, po czym zajęliśmy motory.
GOTOWI
Wszystkie silniki zostały odpalone.
-Powodzenia mała - powiedział z uśmiechem Horan.
-Nawzajem duży - jestem psychiczna.
START
Wszyscy ruszyli. Niall jak zwykle wyszedł na prowadzenie. Ja też nie obijałam się i byłam na przodzie. Zaraz po starcie zabrzmiał sygnał, że już ktoś zginął. Dobrze, że nie musiałam na to patrzeć. Przez to wyścig był skrócony, sięc szybko zajechałam na metę. Tak jak poprzednim razem zajechał obok mnie Paul. Pospiesznie ssiadłam z motoru i stanęłam z nim twarzą w twarz. Kątem oka widziałam Horana, który się nam przygląda.
-Chciałeś porozmawiać - ktoś musiał się odezwać pierwszy...
-No tak.. - czy na prawdę muszę mu powiedzieć, żeby zaczął mówić.
-Mów - byle szybko jeśli nie chce skończyć martwy przez wzrok blondyna.
-Zmień sojusz - ok, tego się nie spodziewałam.
-Co? - chciałam się upewnić, czy dobrze zrozumiałam jego wcześniejszą wypowiedź.
-Niall źle Cię traktuje. Zmień sojusz na ten z moją grupą. - pewność w jego oczach była teochę krępująca....










----------------------------------------------------

Hej aniołki <3
Rozdział to prezent z okazji walentynek :*
Podoba wam się?

Jak myślicie, co będzie dalej?

MAM PROŚBĘ
KAŻDY KTO PRZECZYTA YEN ROZDZIAŁ NIECH NAPISZE KOMENTARZ
WYSTARCZY ZWYKŁA KROPKA
CHCĘ SPDRAWDZIĆ ILE WAS JEST <3

Kocham was i do następnego xx

W razie pytań zapraszam na twittera - @Niall_potato69

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Chapter 5

ROZDZIAŁ Z DEDYKACJĄ DLA @AwwMyNarry :* 


-Zabiję Cię Horan! - drzwi do apartamentu otworzyły się. Stał w nich chłopak z pistoletem. 
-Mówiłem Ci, ze nie zawrzesz z nami sojuszu i o to się wkurwiasz? Jesteś za słaby. - Horan natychmiast oderwał się ode mnie i ruszył w stronę chłopaka. Zrobił to tak nagle i z zimną krwią. Rozwiewam wszystkie wątpliwości, ten chłopak w drzwiach to nie był Paul. 
-Potraktowałeś mnie jak śmiecia! Ani kroku dalej, bo strzele! - Niall jakoś zbytnio się tym nie przejął i stanął z nim twarzą w twarz. Ja chyba bym zemdlała. Cóz, ale ja nie nazywam sie Niall Horan.
-Bo jesteś śmieciem - blondyn wzruszył ramionami. Jak tak można? Nie rozumiem jego podejścia do życia.
-Zabiję Cie! - krzyczał chłopak a ręce mu się trzęsły. Ja po prostu nie wierzę.
-Gdybyś nie był takim tchórzem już dawno byś to zrobił - niebieskooki zaśmiał mu się prosto w twarz. Zbladł.
-Gdyby nie ona - wskazał palcem na mnie - To już dawno był byś martwy - powiedział i wyszedł. Niall uśmiechnął się łobuzersko i wrócił do mnie. Próbował złapać moja rękę, ale nie pozwoliłam mu na to. Powoli cofałam się do tylu.
-Nie dotykaj mnie! -  krzyknęłam, gdy wyraźnie nie reagował na moje znaki.
-Jeszcze przed chwilą Ci to nie przeszkadzało - odpowiedział z triumfalnym uśmiechem. Zarumieniłam się. Postanowiłam na to nie odpowiadać i wybiegłam z apartamentu. Muszę znaleźć Paula. Oczywiście Niall nie odpuszcza tak łatwo i wybiegł za mną. Bieganie w sukience i szpilkach po wąskich korytarzach zdecydowanie nie należy do moich ulubionych zajęć. Gdy tylko wbiegłam do sali bankietowej podbiegłam do rannego chłopaka.
-Nic Ci nie jest? - zapytałam z troska spoglądając na bruneta trzymającego lód przy twarzy.
-Mógłbym zapytać o to samo - powiedział spoglądając na wkurzonego Horana idącego w nasza stronę.
-Dam sobie rade. -odpowiedziałam i w sumie tylko tyle zdążyłam, bo zaraz moje nogi nie dotykały podłogi. . Niall podniósl mnie za ramiona. Jego szczeka była zaciśnięta a oczy ciemne. Wiedziałam, ze to nie wróży nic dobrego. Wszyscy powoli zaczęli opuszczać pomieszczenie. Nim się obejrzałam zostałam tylko ja, Niall i Paul. Świetnie.
-Horan puść ja! - krzyknął brunet podchodzący coraz bliżej.
-Mówiłem Ci, żebyś się nie wpierdalał pedale - blondyn dalej mnie trzymał. I to jeszcze mocniej. 
-Sam tego chciałeś - powiedział Paul, po czym zadał chłopakowi cios w plecy. Reakcja była natychmiastowa. Zostałam odstawiona na ziemie.
-O ty chuju! -  krzyknął niebieskooki i zadał brunetowi cios w krocze. Kurcze, musiało boleć. Paul położył się na podłodze. Niall tylko się uśmiechał i zmierzał w moja stronę. O cholera.
-Nie tak szybko - chłopak, który przed chwila leżał na podłodze odpowiedział tym samym ciosem. 
-Kurwa! - krzyknął Horan.
-Melanie uciekaj! - krzyknął Paul zanim z powrotem znalazł się na podłodze miażdżony przez Niall'a. Zero jakiegokolwiek opanowania. Obkładał go pięściami nie patrząc na nic. Ja nie posłuchałam jego prośby i patrzyłam na nich w osłupieniu. Nie jestem pewna, ale Paul chyba stracił przytomność. O mój Boże.
-Niall zabijesz go! - krzyknęłam podbiegając do niego i starając się go odciągnąć.
-O to chodzi kochanie - odpowiedział z zarozumiałym uśmieszkiem.
-Proszę Cię! - krzyczałam, błagałam, ale on nie przestawał. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Muszę zrobić wszystko, żeby go uratować. On mnie uratował.
-Ty płaczesz? - Niall podniósł głowę spoglądając na mnie. Jedyny plus, ze przez chwile przestał bić Paula.
-Zabijasz go, a on uratował mi życie - odpowiedziałam prawie szeptem zakrywając twarz dłońmi.
-Niby kiedy? - zapytał kpiącym głosem.
-W wyścigu - odpowiedziałam z nutą nadziei, ze przestanie.
-On nie ma prawa się do Ciebie zbliżać! - krzyknął z oburzeniem, wstając i podchodząc do mnie. Patrzył prosto w moje oczy.
-Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego znam - powiedziałam nie spuszczając wzroku.
-Dziewczyny kochają niegrzecznych chłopców - powiedział z "niegrzecznym" uśmieszkiem i delikatnie musnął moją szyję.
-Dla mnie jesteś po prostu dupkiem! - krzyknęłam i wybiegłam z pomieszczenia. Dopiero w połowie drogi zorientowałam się, ze zostawiłam tam Paula. Kurcze i nazwalam Niall'a dupkiem...chociaż to prawda. Postanowiłam pójść do Roxy. Weszłam, a raczej wbiegłam do jej apartamentu bez pukania.
-Boże, co się stało? Płakałaś? - po chwili zobaczyłam ją osobiście. Poczułam ulgę. Podbiegłam do niej i mocno przytuliłam.
-On go prawie zabił. Pomóż mi. - wyszeptałam ze strachem. Dziewczyna tylko wcisnęła jakiś przycisk na urządzeniu w ścianie i wytarła moje łzy.
-Spokojnie, zawiadomiłam jego ekipę - uspokoiła mnie.A co jeśli on...nie, muszę wykluczyć te myśli. Zapadła cisza.
-Dlaczego Niall tak go nienawidzi? - zapytałam w końcu, tym samym przerywając cisze.
-Myślę, ze to on powinien Ci powiedzieć - odpowiedziała z delikatnym uśmiechem. Roxy jest zupełnie inna niż Horan.
-Nie mam najmniejszej ochoty na niego patrzeć a co dopiero rozmawiać. - powiedziałam to wszystko na jednym oddechu. Eh..niestety tak szybko nie pozbędę się jego postaci.
-Wiesz, ze dzisiaj wieczorem jest trening w parach? I wiesz, ze jesteś w parze z Niall'em?- zapytała niepewnie. Co? Jak? Dlaczego zawsze ja mam takiego pecha?
-Powiedz mi, ze żartujesz - spojrzałam na nią błagalnie, lecz wiedziałam, ze nie to nie był żart.
-I na ten trening mamy się ubrać bardziej wyzywająco...a po treningu jest impreza...obowiązkowa  - czy mogło być gorzej? Nie. Nie mogło. Dlaczego nie mogę spokojnie siedzieć na kanapie pomiędzy moim bratem i tata? Za jakie grzechy mnie to spotyka?!


Niestety musiałam zaakceptować to co do mnie należy. Musze pojawić się na tym treningu. Po raz ostatni spojrzałam w lustro. Myślę, ze wyglądałam...dobrze. Miałam na sobie czarne, krótkie spodenki, delikatnie prześwitującą bluzkę i czarne szpilki z ćwiekami.Idealny strój na motor... Włosy pozostawiłam rozpuszczone i delikatnie pokręcone.  Jeśli chodzi o makijaż, to oczy miałam pomalowane eyeliner'em, rzęsy maskara, na policzki nałożyłam róż i pomalowałam usta truskawkowym błyszczykiem. Dalej byłam w apartamencie Roxy. Nie odważyłam się jak na razie powrócić do własnego.
-Idziemy? - z rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny.
-Tak, idziemy - odpowiedziałam niepewnie. Nie miałam najmniejszej ochoty tam iść. To jakieś piekło.
Przez cala drogę rozmyślałam, kto wymyślił ten beznadziejny trening aż ujrzałam jego...Tak, ujrzałam Horana. Jego włosy jak zwykle były idealnie postawione, miał na sobie przetarte jeansy, bluzkę i na to rozpiętą koszule. Tak, był przystojny, ale co z tego? Zauważył mnie. Szedł w moja stronę. Pomyślałam, że ucieczka i tak nic mi nie da, wiec zostałam na miejscu.
-Wyglądasz seksownie -powiedział pewnie, odgarniając przy tym moje włosy do tylu. Myśli, ze jego słowa robią na mnie jakieś wrażenie? To śmieszne. Widziałam jak inne dziewczyny patrzą na niego i pożerają go wzrokiem. Szczerze? Bierzcie go.
-Myślisz, ze zapomniałam o poprzednich wydarzeniach? Mylisz się. - odpowiedziałam stanowczo. Mam już dosyć jego wszelkiego rodzaju zagrywek.
-No daj już spokój. Żyje -powiedział i podszedł do mnie jeszcze bliżej. Dzieliła nas niebezpieczna odległość. Znowu...
-Czy ty na prawdę nie widzisz, ze nie mam ochoty z Tobą rozmawiać? - zapytałam z irytacją. On tylko się zaśmiał. Czy ja powiedziałam coś śmiesznego?
-Już niedługo będziesz pragnęła tego bardziej niż kiedykolwiek - szepnął mi do ucha. Przeszły mnie dreszcze.
-Wątpię - odpowiedziałam po dłuższej chwili namysłu. Niall wiedział, ze moja odpowiedz nie była w stu procentach pewna, wiec uśmiechnął się łobuzersko.
-Będziesz jęczała moje imię - ponownie szepnął mi do ucha, tym samym ponownie wywołując u mnie dreszcze.
-Zboczeniec - powiedziałam szybko. Może nawet trochę za szybko...
-I za to mnie lubisz - powiedział dumnie, dalej stojąc tak blisko mnie.
-Ja Cie nienawidzę - odpowiedziałam drwiąco. Kto mu powiedział, ze ja go lubię? To śmieszne.
-Oszukuj się dalej - powiedział patrząc mi prosto w oczy. Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ usłyszeliśmy komunikat, ze trening czas zacząć. Horan wsiadł na motor, a mi nie zostało nic innego, jak zrobić to samo. Objęłam go w pasie (musiałam). Czułam, ze kąciki jego ust powędrowały ku górze.
-Nie ciesz się tak, dla mnie to żadna przyjemność - nic nie odpowiedział, jedynie się zaśmiał. Na prawdę nie wiem, co go tak bawi.  
-Tak sobie wmawiaj - odpowiedział rozbawiony. Zaczyna mnie na prawdę denerwować jego pewność siebie. Horan odpalił silnik i ruszył przed siebie. Jak zwykle z niebywałą prędkością, jednak tym razem nie przeszkadzało mi to. Wiatr wiał w moje włosy rozrzucając je na wszystkie strony. Księżyc świecił w pełni.
-Teraz jedziemy na miejsce tej imprezy? - zapytałam w końcu. Nie lubię, gdy nikt nic nie mówi, nawet jeśli chodzi o Niall'a.
-Ta, już nie możesz się doczekać, prawda? - zapytał. Zarozumialec. Odpowiedziałam piskiem, bo ten idiota zaczął jechać na jednym, tylnym kole. Przez to moje ręce jeszcze bardziej ściskały jego tors. Prawie zawału dostałam.
-Jesteś nienormalny! - krzyknęłam uderzając go lekko, gdy motor obydwoma kołami dotykał podłoża.
-Normalność jest nudna - zaśmiał się. Czy jego nie boli szczęka od tego śmiania się?
-Ale bardziej bezpieczna.  Mogłeś nas zabić - ja wolę jeszcze chwilę pożyć.
-Jestem zbyt dobrym motocyklistą - odpowiedział, puszczając jedną rękę z kierownicy i klepiąc moje udo.
-Tak sobie wmawiaj - wykorzystałam jeden z jego tekstów. Kto bogatemu zabroni? I dlaczego on dalej trzyma rękę na moim udzie?
-Jestem lepszy niż myślisz - powiedział znowu się śmiejąc. Serio?
-Niewątpliwie - czujecie ten sarkazm? Pożałowałam tej wypowiedzi, bo teraz Horan zaczął wyprawiać niewyobrażalne triki. 
-Nie przestanę, do pułki nie powiesz, że jestem najlepszym motocyklistą! - krzyknął nie przestając. Piszczałam jak głupia.
-Dobra, jesteś najlepszym motocyklistą! - na te słowa zaśmiał się i przestał. Dzięki Bogu.
-Ze mną nie wygrasz skarbie -odpowiedział pewnie.


Niepewnie weszłam do lokalu, w którym miała odbyć się impreza. Powitał mnie zapach alkoholu i bardzo głośna muzyka. Na stołach było mnóstwo jedzenia. Ludzie jedli i wymiotowali, po czym znowu jedli. To takie niesprawiedliwe. Ludzie w wioskach niewoli teraz głodują. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos z lewej strony. Nikt inny jak Niall Horan. Zapomniałam, że "przyszłam tu z nim".
-Czego się napijesz? - zapytał stojąc przy barze.
-Woda wystarczy - na moją odpowiedź wybuchnął śmiechem.
-Dwa Cuba Libre - powiedział do kolesia za barem. Przygotowanie nie trwało długo. Po chwili niebieskooki podał mi szklankę z napojem.
-Chcesz mnie upić? - zapytałam wpatrując się w drinka w mojej dłoni.
-Nie jestem taki - odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem ukazując swoje idealnie białe zęby.
-Nie byłabym tego taka pewna - teraz nie powstrzymałam się od śmiechu.
-Twoje zdrowie. - w tym samym czasie przechyliliśmy swoje szklanki z napojami wprost do ust. Przyznam, że trochę mnie stelepało. Do tej pory zastanawia mnie jedna rzecz. Jak Niall to robi? Raz jest na prawdę spoko, można się z nim pośmiać i podroczyć, a zaraz robi się taki...brutalny, że boję się nawet na niego spojrzeć.
-Gdzie reszta?  - zapytam, gdy nigdzie nie dostrzegłam naszej "ekipy".
-Nie wiem. Kogo to obchodzi? - zapytał ze śmiechem. On serio strasznie często się śmieje.
-Nie lubisz ich? - zapytałam niepewnie z obawą, że mogę go zdenerwować.
-To nie tak, że ich nie lubię, tu po prostu każdy troszczy się o siebie - odpowiedział bez chwili zastanowienia. To wszystko po nim spływa. Ja tak nie potrafię. Teraz zorientowałam się, że nigdzie nie ma Paula, ale nie zapytam o to blondyna, bo to nie skończy się dobrze.
-Byłeś kiedyś zakochany? - nie wiem dlaczego zadałam to pytanie. Ludzka ciekawość.
-Miłość jest dla słabych. Ona tylko Cię osłabia, stajesz się miękki. Masz ograniczenia. To chore. - odpowiedział wzruszając ramionami. Chyba nie zdziwiła mnie jego odpowiedź.
-Chcesz całe życie być sam? - nie wiem dlaczego dalej drążę ten temat.
-Takie życie, jakie mam teraz mi odpowiada. Nie potrzebuję nikogo - on jest taki zimny. Dlaczego?
-Ale starzejesz się z dnia na dzień. Chcesz być sam po 60-ce? - nie rozumiem trochę jego toku myślenia.
-Kochanie, ja żyję chwilą - powiedział z uśmiechem - A ty byłaś kiedyś zakochana? 
-Ja...byłam - odpowiedziałam niepewnie z obawy, że będzie się śmiać.
-I co? Znalazł inną? - dlaczego on jest taki złośliwy? 
-Wyścig śmierci nas rozłączył - powiedziałam w końcu. Tak. W wiosce niewoli miałam chłopaka. Tom. Jak by nie patrzeć to nie zerwaliśmy...
-To czemu mówisz, że byłaś? Chyba dalej jesteś? - popatrzył na mnie w miną typu "WTF?"
-Bo chyba mi przeszło - sama nawet nie zorientowałam się kiedy. Już od dłuższego czasu nic do niego nie czułam. Kurde, dlaczego ja otwieram się przed Horanem?
-No to po co go oszukujesz, że jest wszystko dobrze? - popatrzył na mnie pytająco. Teraz sama się nad tym zastanawiam.
-Nie wiem...chyba, żeby nie było mu przykro? - moja odpowiedź zabrzmiała chyba bardziej jak pytanie.
-Walić to, to ty masz być szczęśliwa. - nigdy nie patrzyłam na to z tej perspektywy. Zawsze starałam się uszczęśliwiać ludzi wokół siebie, ale nigdy siebie samej.
-Jesteś strasznym egoistą...ale chyba masz rację - musiałam mu to przyznać. Chyba po raz pierwszy się z nim zgadzam.
-Widzisz. Twoje życie. Teraz ty rozdajesz karty. - powiedział z uśmiechem, który odwzajemniłam.


---------------------------------------------------------------------------
Hej skarby! <33
Wiem, że trochę musieliście czekać na rozdział, przepraszam :c
Dziękuję wam za wszystkie komentarze i nominacje. W najbliższym czasie postaram się na nie odpowiedzieć. 
Jak zauważyliście wygląd bloga trochę się zmienił. Podoba wam się?
Szablon wykonała moja kochana @AwwMyNarry 

Teraz zaproszę was na nowego bloga. (o Harry'm) , którego prowadzę z @I_love_hug

Ona ma raka
On jest jej terapeutą


Do następnego kochani <33




niedziela, 12 stycznia 2014

Chapter 4

OSTART
Chorągiewka opadła na dół i wszystkie motory ruszyły z piskiem opon. Nie jechałam na samym tyle, ani na samym początku. Jechałam w środku. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Wszyscy z przodu próbowali nawzajem zepchnąć się z motorów. Nie trzymali rąk na kierownicy, tylko swoimi rękami szarpali się z przeciwnikiem. Bili się po twarzach nawet nie patrząc na drogę. Horan odpuścił sobie bitwę i szybko wyszedł na prowadzenie. Wątpię, aby ktokolwiek go dogonił. Jeden gość prze mną prawie spadł. Serce zaczęło mi uderzać bardzo szybko, ręce trzęsły mi się ze strachu. Boże, żeby tylko ktoś zaraz do mnie nie podjechał i nie próbował zabić. Żeby ta droga szybko się skończyła. Żeby nareszcie ktoś zginął. Zaraz. Czy ja właśnie zażyczyłam sobie, żeby ktoś zginął?
-Miłego wiecznego snu lala. - usłyszałam głos z prawej strony. Dziewczyna w długich, prostych, brązowych włosach na czerwonym motorze. Nie wiedziałam co mam robić. Ona po prostu puściła kierownicę i zbliżała do mnie swoje ręce. Spanikowałam i zaczęłam uciekać. Jechałam tak szybko, jak tylko potrafię. Wiatr wiał mi w oczy, które mrużyłam, ledwo widząc przy tym drogę.To szaleństwo. Zaraz sama się zabiję i oszczędzę brązowowłosej tej zabawy. Zdobyłam się za odwagę i delikatnie odwróciłam głowę, by zobaczyć, czy ona dalej za mną jedzie. Co mnie zdziwiło, nie było jej za mną. Uspokoiłam się trochę, ale nie zwolniłam. Za niecałe 10 metrów czerwony motor zajechał mi drogę. Znowu ona. Zgłupiałam. Nie wiedziałam czy mam ją ominąć, wjechać w nią czy po prostu się zatrzymać. To były ułamki sekund. Ona teraz nie żyje. Nie żyje przed uderzenie motoru. Krew. Wszędzie krew. To nie ja ją zabiłam. Nie można było mi się zatrzymać. Jechałam dalej na metę. Cały czas miałam ten obraz przed oczami. Zajechałam na metę cała roztrzęsiona. Pierwszy wyścig skończył się stosunkowo szybko. Zauważyłam Niall'a zbliżającego się w moją stronę. Chyba wygrał, bo trzymał w ręce jakąś torbę. Obok mnie na niebieskim motorze przyjechał zabójca. Zielonooki brunet. Spojrzałam na niego ze strachem.
-Jestem Paul. - powiedział poprawiając grzywkę.
-Me...Melanie. - uśmiechnęłam się sztucznie, po czym zsiadłam z motoru.Spojrzałam w stronę blondyna. Zatrzymał się, gdy zobaczył, że rozmawiam z Paul'em.
-Teraz codziennie będą tylko takie widoki. - powiedział brunet i również zsiadł z motoru. Podszedł do mnie i stanął naprzeciwko.
-Nie jestem do nich przyzwyczajona. - dalej czuję się jakoś niepewnie rozmawiając z nim.
-Nie musisz się mnie bać. Takiej piękności jak ty nie jestem w stanie zabić. - chyba się zarumieniłam.
-Kiedyś będziesz musiał. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem. On wydaje się być nawet miły. "Dyskretnie" spojrzałam w stronę Horana, który cały czas się na nas patrzył. Nienawidzę go.
-Wolę sam się zabić, niż zabić taką dziewczynę jak ty. - jeju, on na prawdę wydaje się być miły. Zapomnijmy o tym, że zabił tamtą dziewczynę...w sumie, to istnieje ewentualność, że zabił ją, żeby ona nie zabiła mnie.
-Czy ty mnie podrywasz? - zaśmiałam się. Boże, jak ja nienawidzę swojego śmiechu. Rzadko się śmieję, więc gratulacje dla tego pana.
-Masz piękny śmiech. - suchar time.
-No chyba nie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dasz się zaprosić na kolację dzisiaj wieczorem? - teraz pewnie jestem cała czerwona. Jeszcze nigdy nikt nie zaprosił mnie na kolację. To przeurocze.
-Myślę, że będzie mi bardzo miło. - odpowiedziałam, a uśmiech nie schodził z moich ust.
-W sali bankietowej o 20:30? - zapytał brunet. On jest idealny. Usłyszałam, że Roxy mnie woła.
-Tak. Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się na pożegnanie i ruszyłam w stronę dziewczyny. Na moje nieszczęście obok niej stał Horan.
-No nieźle Melanie, takie ciacho wyrwałaś. - zaczęła Roxy. Przecież ja go prawie nie znam. Już nawet nie mogę z nikim porozmawiać.
-Błagam, przecież ona nawet nie potrafi wyrwać marchewki z ogródka. - zaśmiał się Niall. Obdarzyłam go zimnym spojrzeniem.
-Niall ogarnij się. Cieszysz się, że jutro znowu zobaczysz Paul'a na starcie? -zapytała Roxy. To ona go zna?
-Zobaczę go nawet dzisiaj. Ty go znasz? - zapytałam zaciekawiona.
-Wszyscy go tu znają. To największe ciacho..oczywiście zaraz po naszym Niallerku. Jego ojciec wygrał 15 wyścig śmierci a matka 18. Zaraz, jak to zobaczysz go dzisiaj? - po co ja o tym wspominałam?
-Zaprosił mnie za kolację. - odpowiedziałam z uśmiechem.
-Nigdzie nie pójdziesz. - wtrącił się Horan.
-Bo co? Bo ty mi zabronisz? - spojrzałam na niego. Jego szczęka się zacisnęła. Wspominałam jak bardzo go nienawidzę?
-Tak, zabraniam Ci. Dziewczyna, która ma ze mną sojusz nie będzie włóczyć się z takim pedałem. To nie moralne. - i kto tu mówi o moralności...
-Ja przynajmniej nie przespałam się z pięcioma dziewczynami w ciągu dwóch dni! - wkurzył mnie. Teraz na prawdę mnie wkurzył.
-Nie wpieprzaj się w moje życie! - jaki bulwers...
-A ty w moje! - krzyknęłam. Horan ostro się wkurzył i chwycił mnie za nadgarstki na oczach wszystkich. A oni co? Przestraszyli się i zwiali. Z każdą chwilą bolało coraz mocniej.
-Niall, puść ją. - poprosiła grzecznie Roxy, żeby jeszcze bardziej go nie wkurzyć.
-Roxy, idź stąd! - ona uciekła, a on zaciskał moje nadgarstki jeszcze mocniej.
-Horan puść ją! - usłyszałam za sobą krzyk. Paul. Dziękuję, że chociaż ty jeden zostałeś.
-Przyjebać ci z gonga w ryj kutasiarzu pierdolony? Spierdalaj stąd pedale, grzyweczkę sobie popraw! - ta ich kłótnia nie skończy się dobrze...
-Ja nie biję dziewczyn. - odpowiedział staniwczo brunet.
-Czy widzisz abym ją uderzył? - no jak by nie patrzeć, to mnie nie uderzył. Paul zbladł.
-Ją to boli. Puść jej nadgarstki. - zielonooki próbował podejść spokojnie do tej sytuacji.
-Boli Cię to Melanie? - Horan popatrzył mna mnie wzrokiem "zabójcy". Aż bałam się odpowiedzieć.
-Nie. - powiedziałam kręcąc przecząco głową. Niall uśmiechnął się zadziornie.
-Widzisz, możesz spierdalać. - powiedział niebiesooki dosyć...ostro.
-Nigdzie nie pójdę. Ona się Ciebie boi. - czy to aż tak widać?
-Paul, proszę Cie, idź. - poprosiłam słabym głosem. Usłyszał, ale dalej tu stał. Ugh...
-Nie słyszałeś? Spierdalaj grzybiarzu. - szczerze to zachciało mi się śmiać.
-Zbieranie grzybów to moja pasja. - cóż, to wiele wyjaśnia.
-Kogo to obchodzi? Spieprzaj stąd! - Niall jest mega wkurzony. Na miejscu Paul'a już dawno by mnie tutaj nie było.
-Widzimy się wieczorem Melanie - powiedział Paul i uśmiechnął się do mnie a Horana obdarzył dosyć nieprzyjemnym spojrzeniem.
-Nie do czekanie kochasiu. - zaśmiał się Niall patrząc na bruneta.
-Choć raz w życiu odpuść Niall. Ona nawet nie chce z tobą rozmawiać. - dlaczego oni aż tak bardzo się nienawidzą? Co zaszło między nimi? I w ogóle od kiedy oni się znają?
-Nie wiesz czego ona chce. Już chyba mówiłem, że masz spierdalać! - tak, bo ty najlepiej wiesz czego ja właśnie chcę... Paul odszedł. Nic już nie odpowiedział. Po prostu sobie poszedł. Zostałam tylko ja i on. Ja i Horan, ktory dalej trzymał moje nadgarstki. Ten Horan, którego tak bardzo nienawidzę.
-Grzeczna dziewczynka - powiedział i podstępnie się uśmiechnął nadal trzymając mnie za nadrarstki.
-Nie odzywaj się do mnie. - odpowiedziałam stanowczo. Ja nie zapomniałam co powiedział na starcie. On tylko popatrzył na mnie i pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie dreszcz, ale...on był jakiś inny niż wszystkie poprzednie.
-Chętnie bym Cię teraz przeleciał, ale mam ochotę na frytki. - uśmiechnąl się zadziornie. Debil.
-Nie pozwalaj sobie za dużo. - mam tego dość.  Za kogo on się ma? I niech mnie w końcu puści.
-Miałem się do Ciebie nie odzywać, a sama rozkręcasz temat. - zaśmiał się blondyn. Czy on musi być taki złośliwy?
-Puść mnie. - odpowiedziałam dosyć stanowczo jak na mnie.
-Bo co? - zaśmiał mi się prosto w twarz. Najgorszy człowiek, jakiego znam.
-Puszczaj! - krzyknęłam i próbowałam wyrwać swoje nadgarstki z jego rąk. Bez skutku.
-Nie bulwersuj się tak kochanie. - odpowiedział i uśmiechnął się. On długo zamierza tu tak ze mną stać?
-Nie mów do mnie kochanie. - kim on niby jest,  żeby tak do mnie mówić?!
-Wiele dziewczyn oddało by wszystko, żebym tak do nich powiedział  - zbliżył się do mnie. Jego i moje wargi łączyła niebezpieczna odległość.
-Ale ja do nich nie należę. - odpowiedziałam szeptem.
-Dlaczego zgrywasz taką niedostępną? - zapytał z tym swoim uśmieszkiem.  Ugh... a miałam już się do niego nie odzywać.
-Już kiedyś zadałes mi to pytanie. - odpowiedziłam bez żadnych emocji.
-I co mi odpowiedziałaś? - dlaczego on dalej stoi tak blisko?
-Przypomnij sobie. - odpowiedziałam patrząc mu w oczy.
-Jakoś nie mogę. - powiedział i również patrzył mi w oczy.
-Pech. -kurcze, czy ja zaczynam robić się wredna?
-Zmieniłaś się od momentu, w którym Cię poznałem. - po raz kolejny pytam, dlaczego on dalej stoi tak blisko?
-Za to ty nie zmieniłeś się wcale. - nadgarstki mi zdrętwiały.
-To dla mnie komplement.  - odpowiedział dalej się uśmiechając. Nienawidzę tego uśmieszku.
-Możesz mnie w końcu puścić? - już nie mam siły. Nie czuję rąk.
-Nie. - odpowiedział. Dzięki...
-Proszę, to mnie boli. - powiedziałam wpatrucjąc się mu w oczy. W tym momencie nie potrafiłam wyczytać z nich żadnych emocji. Pustka.
-I tak miałem iść na frytki. - odpowiedział i powoli uwolnił moje nadgarstki. Poczułam ulgę. Powoli zaczęłam się oddalać. W końcu Niall zniknął z mojego punktu widzenia.
Od toru do apartamentu nie było daleko. Po 10 minutach piłam już sok, siedząc na swoim łóżku. Nie wiem,  czy mam iść na tą kolację. Usłyszałam pukanie do drzwi. Pospiesznie wstałam i otworzyłam.
-Dzień Dobry, przesyłka od sponsora. - powiedział facet w niebieskiej czapce, wręczkjąc mi przesyłkę. Ciekawe...
-Dziękuję. - odpowiedziałam i zamknęłam drzwi. Natychmiast otworzyłam podarunek. W pudełku znajdowała się piękna, czarna sukienka ze srebrnymi diamencikami na dekolcie Sięgała do połowy uda. Na pewno musiała być droga. W sumie, może pójdę na tą kolację z Paul'em. Spojrzałam na zegarek. Mam jeszcze dwie godziny. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam ciepły prysznic. Posmarowałam moje ciało oliwkowym płynem do mycia, a następne go spłukałam. Ciepła woda lała się po moim ciele. Kocham to uczucie, ale nic co dobre, nie może trwać wiecznie. W końcu wyszłam z pod prysznica i zaczęłam ubierać moją nową, piękną sukienkę. Pasowała idealnie. Następnie pokręciłam włosy. Teraz makijaż...który nie jest moją mocną stroną. Pomalowalam delikatnie powieki srebrnym cieniem, pomalowałam też rzęsy i przeciągnęłam usta różowym błyszczykiem. Na koniec ubrałam srebrną biżuterię. Spojrzałam w wielkie lustro. Cóż, jak na mnie, to nie wyglądam najgorzej. Zostało mi jeszcze 15 minut. Chyba już zacznę iść powoli na tą salę bankietową, bo znając mnie, to zgubię się jeszcze przynajmniej pięć razy. Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Przemierzałam długie, wąskie i szerokie korytarze w poszukiwaniu sali. Po moich wielkich wysiłkach, nareszcie na nią trafiłam. Było tu strasznie dużo ludzi. Rozejrzałam się wokół. Moją uwagę przykół stolik z bogatym nakryciem tuż pod oknem. O ile mmnie oczy nie mylą, to siedział przy nim Palul. Nie zważając na nic podeszłam do niego. Gdy mnie tylko zauważył, kąciki jego ust powędrowały ku górze.
-Pięknie wyglądasz.  - powiedział i pocałował mnie w rękę. Czy on nie jest idealny?
-Dziękuję - odpowiedziałam rozpromieniona. Chłopak kulturalne  krzesło, abym mogła usiąć. Zajęłam miejsce, brunet niemalże natychmiast zajął miejsce naprzeciwko.
-Na co masz ochotę? - zapytał z uśmiechem. Zdenerwowałam się trochę, a zawsze jak  się denerwuję, to mówię głupie rzeczy. 
-Na jedzenie.  - i tym razem tak było. Paul zaczął się śmiać. Dzięki.
-Co powiesz na homara? - kto bogatemu zabroni? 
-Jasne. - odpowiedziałam i chwilę potem kelner położył na stół ogromnego homara. Sprytne Paul.
-Smacznego księżniczko. - powiedział rozpromieniony. 
-Ja Ci dam księżniczko pedale pierdolony! - usłuszałam krzyk. Chwilę potem Paul leżał zakrwawiony na ziemi. On chyba złamał mu nos.
-Niall,  czy ty jesteś normalny?! - krzyknęłam z oburzeniem. Czy on zawsze musi wszystko zniszczyć?
-Miałaś siedzieć w pokoju, a nie stroić się dla tego pajaca! - krzyknąl wskazując ręką na chłopaka leżącego na ziemi.
-Nie będziesz mi rozkazywał! - jak ja go nienawidzę. Powtarzam to sobie chyba setny raz w swoich myślach.
-Będę. Idziemy teraz do pokoju. Pójdziesz dobrowolnie czy mam użyć siły? - jaki on jest bezczelny. Dlaczego on się mnie tak uczepił?!
-Nigdzie nie idę. - odpowiedziałam i usiadłam na krześle.
-Czyli siłą. - Horan przerzucił mnie przez ramie jak jakiś worek i wyszedł z sali kierując się w stronę naszego apartamentu. 
-Niall, puść mnie! - krzyczałam prawie przez całą drogę. Na nic. Zero jakiejkolwiek reakcji. Wreszcje doszliśmy do celu i niebieskooki odstawił mnie na ziemię.
-Trzeba było mnie słuchać. - powiedział z zadziornym uśmieszkiem. Ugh...
-Kim ty niby jesteś, że mam Cię słuchać? - zapytałam zdenerwowana.
-Jestem Horan. Niall Horan, ale ty to już wiesz kochanie. - co za podły bydlak. Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Położył rękę na moim ramieniu, która ssówała rękaw w dół. Dlaczego ja nie protestuję?! Zatrzymał swoją rękę i zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Dlaczegomi to sprawia przyjemność?!
-Zabiję Cię Horan! - drzwi do apartamentu otworzyły się. Stał w nich chłopak z pistoletem. 
------------------------------------------------------------------------
Hej kochani ♥
Jak się podoba? 
Założyłam z przyjaciółką nowego bloga: fanfiction-littleme.blogspot.com    
Mam nadzieję, że wpadniecie :D
Dziękuję wam za wszystkie miłe komentarze. One bardzo motywują ♥
Do następnego :*

CZYTASZ=KOMENTUJESZ